Wycieczka dookoła Zalewu Szczecińskiego
Sobota, 26 kwietnia 2014
· Komentarze(9)
Kategoria 200-więcej
Mamy tu pod Szczecinem Zalew, który każdy ambitny kolarz z tych okolic pragnie - prędzej czy później - objechać. Debiut miałem już jakiś czas temu, więc trasa była lekko zmodyfikowana o wypatrzone na google maps ścieżki.
Start o 8:01 z centrum miasta, z którego szybko wyjechaliśmy. Tempo - jak zwykle na początku - całkiem mocne ok. 38-40. I tak przez 160km ;)
Krótki postój zrobiliśmy w Ueckermunde na sławnej ławce, gdzie każdy robi się mały:
Rano mieliśmy ok 13st, byłem ubrany na długo. Po dwóch godzinach było już ciepło i każdy z nas jechał w podstawowej warstwie ubrania. Na ławce było drugie śniadanie i wymiana pierwszych wrażeń z jazdy.
Parę godzin później i jakieś 100km dalej dojeżdżamy świetnymi hopkami do niemieckiego kurortu - Ahlbeck. W tym czasie Mateusz łapie gumę, ścigamy się na hopach i poznajemy całkowicie nowe tereny.
Po 170km jesteśmy na granicy i wjeżdżamy do kraju w którym ścieżki rowerowe traktuje się jak chodnik:
Trasa w wersji dłuższej biegła wzdłuż linii brzegowej aż do Międzywodzia, ale z braku czasu skróciliśmy ją i pognaliśmy drogą przez Wolin. W Wolinie był czas na coś ciepłego - padło na kebaba z fastfoodowni do której normalnie nikt by nie wszedł, ale - ja mówią - na bezrybiu i rak ryba więc...
Z pełnym brzuchem tego czegoś pognaliśmy dalej do domu. Prognozy pogody zapowiadały wschodni wiatr. Trasa powrotna biegła na południe, wiatr na szczęście się zmienił i zaczął nam pomagać.
Nie dane nam jednak było dojechanie suchym. Ok. 45km przed domem dorwała nas ulewa, zmuszając do schowania się na przystanku. Tam był już jeden biker, który też "robił" Zalew. I nawet nas rozpoznał. :) Pozdro Adam.
Dalej już było kręcenie, aby być o 20 na mecie (taki założyliśmy czas). Udało się i o 20:11 byłem w domu.
Teraz cierpię przez tego cholernego kebaba - mam nadzieję, że bar splajtuje!
ps. Dzięki koledzy, za świetny wypad, mnóstwo śmiechu, mocne zmiany, skokeny na hopach i ogólnie...za chęci do jazdy na takie wyrypy. :)
ps2. objazd wyniósł 284km + dojazdy dom-start, razem 303km.
Start o 8:01 z centrum miasta, z którego szybko wyjechaliśmy. Tempo - jak zwykle na początku - całkiem mocne ok. 38-40. I tak przez 160km ;)
Krótki postój zrobiliśmy w Ueckermunde na sławnej ławce, gdzie każdy robi się mały:
Rano mieliśmy ok 13st, byłem ubrany na długo. Po dwóch godzinach było już ciepło i każdy z nas jechał w podstawowej warstwie ubrania. Na ławce było drugie śniadanie i wymiana pierwszych wrażeń z jazdy.
Parę godzin później i jakieś 100km dalej dojeżdżamy świetnymi hopkami do niemieckiego kurortu - Ahlbeck. W tym czasie Mateusz łapie gumę, ścigamy się na hopach i poznajemy całkowicie nowe tereny.
Po 170km jesteśmy na granicy i wjeżdżamy do kraju w którym ścieżki rowerowe traktuje się jak chodnik:
Trasa w wersji dłuższej biegła wzdłuż linii brzegowej aż do Międzywodzia, ale z braku czasu skróciliśmy ją i pognaliśmy drogą przez Wolin. W Wolinie był czas na coś ciepłego - padło na kebaba z fastfoodowni do której normalnie nikt by nie wszedł, ale - ja mówią - na bezrybiu i rak ryba więc...
Z pełnym brzuchem tego czegoś pognaliśmy dalej do domu. Prognozy pogody zapowiadały wschodni wiatr. Trasa powrotna biegła na południe, wiatr na szczęście się zmienił i zaczął nam pomagać.
Nie dane nam jednak było dojechanie suchym. Ok. 45km przed domem dorwała nas ulewa, zmuszając do schowania się na przystanku. Tam był już jeden biker, który też "robił" Zalew. I nawet nas rozpoznał. :) Pozdro Adam.
Dalej już było kręcenie, aby być o 20 na mecie (taki założyliśmy czas). Udało się i o 20:11 byłem w domu.
Teraz cierpię przez tego cholernego kebaba - mam nadzieję, że bar splajtuje!
ps. Dzięki koledzy, za świetny wypad, mnóstwo śmiechu, mocne zmiany, skokeny na hopach i ogólnie...za chęci do jazdy na takie wyrypy. :)
ps2. objazd wyniósł 284km + dojazdy dom-start, razem 303km.