Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:1098.99 km (w terenie 40.00 km; 3.64%)
Czas w ruchu:36:35
Średnia prędkość:30.04 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Suma podjazdów:2031 m
Maks. tętno maksymalne:179 (96 %)
Maks. tętno średnie:157 (84 %)
Suma kalorii:14900 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:49.95 km i 1h 39m
Więcej statystyk

rozkręcanie nogi

Czwartek, 27 czerwca 2013 · Komentarze(1)
Pora monsunowa w końcu minęła i rano pojechałem sprawdzić jak się jeździ rowerem :)
Na początku ciężko, ale z czasem było co raz lepiej.
Jeżeli za 3 tygodnie mam jechać na cały dzień rowerem, to najwyższa pora trochę pobujać się po okolicy.

Rano - tak sobie jadąc - szukałem czegoś co można by sfocić ale jak na złość nic nowego nie było...
Aż do miejsca w pobliżu Jasnych Błoni:
Rankiem © James77


Gdy przedzierałem się przez te krzaki to oczywiście rozerwałem nogawkę lajkry.
Mam nadzieję, że jadąc wieczorem w drugą stronę, tego drzewa nie będzie...

p.s. trasa: Bismark - Bartoszewo

ogór w Świdwinie

Niedziela, 23 czerwca 2013 · Komentarze(8)
Pojechaliśmy sobie z Romkiem wygrać ogórka w II maratonie szosowym w Świdwinie.

Startowaliśmy z ostatniej grupy. Z nami pojechał jeszcze nowo poznany kolegaDarek z M2.
Po drodze złapaliśmy prawie wszystkich. Były fajne pociągi, zaciągi i urywanie ogonów...

Organizator jeszcze "dociera" imprezę, bo było parę zgrzytów (np. dystans nie zgadza się z tym podanym przez orga, zmiany przed startem w grupach).
Warto podać plusy:
- gigantyczne ilości jedzenia - nielimitowane :)
- piwo - no limit (przynajmniej na początku) :)
- sanitariat (można było wziąć prysznic), ale był jeden
- b. dobrze oznaczona trasa
- medal i dyplom dla każdego uczestnika
- dobra miejscówka na tego typu imprezę
- elektroniczny pomiar czasu
- tvp
- 2 dychy wpisowego

co mi się nie podobało:
- jeden bufet z wodą (słyszałem, że nie dla wszystkich starczyło wody)
- nagroda tylko za pierwsze miejsce (idę o zakład, że słyszałem jęk zawodu z publiki, kiedy wracali z pucharkiem tylko ci z pierwszego miejsca)
- przeciągająca się ceremonia zakończenia

wyniki: 2 w M3, 2 w Open (nieoficjalne, brak tej kategorii)
Nasza trójka miała czasy: 4:01:00, :04s, :08s. Czwarty czas - 4:06:47

Dziękuję Magdzie i Romkowi za możliwość wzięcia prysznica, i ogólnie za ten "maraton uśmiechu" :)

na starcie:
II Maraton w Świdwinie © James77


na mecie:
2 m-ce w Świdwinie © James77



p.s. filmu nie ma, bo operator dupa i nie włączył kamery :)

dom - praca - dom

Czwartek, 20 czerwca 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, praca
Wczoraj złożyłem do kupy zawieszenie fulla. Na nowych łożyskach i smarze od razu czuć, że "kanapa pracuje".
Rano do pracy lekko na około, bo dostrzegłem jakiegoś mtbowca i pojechałem za nim go wyprzedzić. :)
Później popadało i się utytłałem. Może nie wyglądałem jak znany Master of mud, ale w pracy musiałem się umyć.

p.s. dzizaz jak gorąco...

VIII Szosowy Maraton Rowerowy - Pętla Drawska 2013

Niedziela, 16 czerwca 2013 · Komentarze(16)
Uczestnicy
Po obiciu się o samochód dzień wcześniej zastanawiałem się czy w ogóle jechać na maraton. Jednak kontuzja nie okazała się poważna i na rowerze była do pominięcia.
Pętla Drawska to zbyt smakowity kąsek, aby tak łatwo z niego zrezygnować. Na miejscu byli już wszyscy znani ze szczecińskich ustawek "cykliści". Do startu było jeszcze mnóstwo czasu. Mijał on nam na pogaduchach gdzie każdy narzekał na brak formy i jakie EPO jest teraz na fali ;)

Starty grup ruszyły o 9 (co 3 minuty po 10 osób). Przyszła pora i na moją (10:51, grupa 9/13).

Jeszcze ostatnie poprawki stylówy i można ruszać:



10:51 i start. Na początku wszyscy razem:

Mój gregario, z którym miałem uciekać ustawił się za mną i dzielnie trzymał koło. A tempo - jak zwykle na początku - szaleńcze, by "wyłuskać" chętnych do jazdy.

Pro Marcin sprawdza generowaną moc na blacie i na szybko oblicza Vśr na najbliższej zmianie:


Przy skręcie na nasz dystans już widać, jak się będzie układała współpraca.


Dalej jest długa prosta z wiatrem z boku. Stale prowadzę i cisnę ile fabryka dała - 42 i nie może być mniej. Zmieniamy się parę razy, ale coś nie trybi dobrze. Noga nie boli, co więcej - kręci aż miło, jednak Marcin:

jedzie na zapieku, co za chwilę będzie skutkowało przytkaniem i niestety mimo zwolnienia do "rozsądnego" minimum 37 brakiem trzymania koła...
Cóż, jak mówi klasyk - w peletonie nie ma przyjaciół - odwracam się i podkręcam na 4 z przodu.
Po chwili łapię pierwszych zawodników:

128 Mateusz Raciborski M2 - gr.7

Minutę później:

129 Ferdynand Malak M6 - gr. 7

Jazda mija na samotnym, mocnym kręceniu. Już po kilkunastu minutach dochodzę do wniosku, że albo odpuszczam i jadę turystycznie z grupą, albo jak mam silną motywację to zrobię sobie treningową setkę i zobaczę jaki będzie czas.
Tak rozmyślając stale kogoś wyprzedzam:

99 Wioletta Śliwka K3 - gr. 4


109 Barbara Kwaśniewska K4 - gr. 5
113 Bogusław Pazoła M5 - gr. 5


131 Mirosław Mamcarz M2 - gr. 7


104 Małgorzata Szalewicz K4 - gr. 4


102 Marek Rotkiewicz M3 - gr. 4

Jedzie się bardzo przyjemnie. Stale mam na oku kogoś na horyzoncie co bardzo motywuje do stałego ciśnięcia. Pogodę mieliśmy bardzo dobrą, ale przy mocnej jeździe pocę się więcej i izotonik szybciej schodzi. Nie martwię się tym jednak, bo na setnym kaemie jest bufet a tym samym moja "mała meta".
W końcu jest.
Pierwszy pociąg, który jedzie sensownie (chociaż wolniej). Widzę pracę na zmianach, 4 osoby... przez chwilę myślę aby się zaczepić i jechać z nimi:

138 Włodzimierz Wróbel M3 - gr. 8
135 Krzysztof Zbolarski M3 - gr. 8
142 Andrzej Matuszek M4 - gr. 8
143 Dariusz Stalewski M4 - gr. 8

Dochodzę ich na przejeździe kolejowym, na którym mocno zwolnili. No ja jeszcze nie zamierzałem odpuszczać - podkręcam i wyprzedzam.
Koledzy wyczuli, że im ekspres przejeżdża, słusznie gonią mnie i po jakiejś chwili dochodzą.
Kierownikiem tej akcji był:

Ładna pogoń, ale jeszcze trzeba utrzymać temu pierwszemu koło (wyprzedzamy wspólnie nr 111 Bogusław Dziatko M5 - gr. 5). 135 schodzi ze zmiany w pociągu, jednak kolejny chyba nie był na to gotowy bo... puszcza koło i znów kręcę w samotności (zaczynam żałować, że mp3 zostawiłem w samochodzie).

Dalej to samo:

121 Maciej Opielewicz M5 - gr. 6


112 Roman Hałupka M5 - gr. 5
119 Urszula Hałupka K5 - gr. 6


79 Sandra Przybylak K2 - gr. 1 - Myślałem, że to pierwsza kobieta którą dogoniłem, jednak jak widać stale je wyprzedzałem.

No i jest - Kalisz Pomorski a za nim pierwszy fajny, długi podjazd. Skręcam na niego, a tam... pełno kolarzy. Obrałem sobie za cel ich dogonienie i to najlepiej na podjeździe ;)
I tak:

132 Paweł Makowski M3 - gr. 7


75 Leszek Nowakowski M6 - gr. 1


97 Wigosław Jakubowicz M5 - gr. 3


90 Edward Tutkaj M6 - gr. 3


91 Tadeusz Habaj M6 - gr. 3


92 Irena Kosińska K5 - gr. 3
??? - niezidentyfikowany


114 Eugeniusz Koralewski M6 - gr. 5

Na szczycie ktoś ma awarię:


Dalej, na wypłaszczeniu gonię kolejnych:

98 Aleksander Siemiński M5 - gr. 4

Próba utrzymania koła:

130 Paweł Frąckowiak M4 - gr. 7

Nie na długo:

133 Andrzej Biel M5 - gr. 7

Kolejne załapanie koła:

127 Wiesław Marchlewski M3 - gr. 7

Wiesiek się podczepia i daje ze mną:

107 Daniel Michałowski M3 - gr. 5
108 Stanisław Wieczorek M6 - gr. 5

I niespodzianka - kol. 140 na wycieczce :)

139 Daniel Szajna M3 - gr. 8
140 Michał Dowczyński M3 - gr. 8

Michał coś tam krzyczy, ale sorry - wiatr w uszach przy tej prędkości jest znaczny.
Zaginam dalej.
Jednak kolega dobrze wyczuł, że razem pojedziemy szybciej i decyduje się złapać koło. Chociaż z "lekkim" trudem ;)


Cieszę się z dobrego towarzystwa, bo zaczynają się drawskie hopki i zmiana by się bardzo przydała. A najlepiej z mocnego zawodnika.
Pro fota pro kolarza:


Przez górki dosłownie przelatujemy. Na zjazdach rozpędzamy się na maksa i rozpędem wjeżdżamy. Idą dobre zmiany, czuję że wracam do gry. Aktualizuję plany i jedziemy razem.
Wkrótce dojeżdżamy do bufetu, na którym zalewam bidon (drugi prawie pełny) i biorę słodką bułkę.
Na przejazdach kolejowych kamera niestety lekko się przesuwa i zaczynam filmować niebo (ale wciąż kogoś wyprzedzamy):

76 Jan Woś M6 - gr. 1

Niestety brak numerów - 3 osoby

No dobra, jeszcze raz Michał, w końcu jedziemy razem:

Pożegnalne zdjęcie. Chwilę później jadąc na kole wpadam z hukiem w dziurę. Odpada licznik, a z koła schodzi powietrze...
Kuwa mać! - żegna mnie kompan, ja go również pozdrawiam i zmieniam dętkę.

Rower w krzakach, a ja ekspresem pompuję (pomka Lezyne Road Drive i żadnej innej nie będziecie chcieli). Całość zajęła mi ok. 5 minut, w tym czasie minął mnie mały peleton z Romkiem, Marcinem i innymi kolarzami. No niestety, awarii się nie wybiera, wsiadam i mocno wybity z rytmu pod wiatr już nie mam siły gonić. Mam poczucie straty całego wysiłku, jednak nie poddaję się i jadę na ile mnie stać.
Doganiam nawet kogoś:

93 Tomasz Wolf M2 - gr. 3

Wpadam na drugi bufet, na którym uzupełniam bidony, biorę batona i banana. Dostaję informację, że grupa jest minutę przede mną...
No tak, ale ja mam problem aby jechać 30. Nic to kręcę ile mogę. W końcu jest wybawienie - na ok. 130km dochodzi mnie mały pociąg 3 kolarzy. Niestety karta pamięci się zapełnia i tu kończy się fotorelacja. Z jakąś sensowną prędkością dojeżdżamy do mety, chociaż widać, że każdy jest zmęczony - po drodze odpada jeden kolega chyba to był Piotr z Calbudu. Na koniec pokuszam się jeszcze o osty finisz z kolegą ale to już tak dla własnej satysfakcji (wygrany).


Czas:
4:31:29 co daje 9 m-ce w M3 na 28 (Michał 7, minutę przede mną - "wchłonęła" go grupa Romana, do 6 - 35s. straty). Open 29/129. Całkiem nieźle - spodziewałem się połowy stawki.


W sieci pojawiły się zdjęcia innych osób na których jestem:
- mówię Ci, nie pij tyle, bo strzelisz koło © James77


Była też relacja w TVP2:


Kończąc tą długą relację (ktoś dotąd w ogóle doszedł?) jestem bardzo zadowolony z imprezy.
Wielkie podziękowania dla organizatorów - 3 dychy za taką zabawę, mega obiad, koszulkę, kubek termiczny, medal i dyplom dla każdego, wieczorny grill z piwem, świetne puchary, fantastyczną atmosferę i przede wszystkim boskie trasy... to musiało się udać.

wypadek

Piątek, 14 czerwca 2013 · Komentarze(4)
Kategoria 0-50km, praca
No i na mnie trafiło...

Rano, pomykając do pracy, z podporządkowanej wyjechał mi gość i jedyne co mogłem zrobić na mokrym asfalcie to położyć rower (35km/h). Huknąłem w niego tak, że rower wpadł pod samochód a ja w niego uderzyłem...
Straty: poobijane i bolące kolana i łokcie, zdarta z nich skóra, boli nadgarstek, stopa, ramię, mocno kuleję (ledwo zginam nogę, ale nic nie spuchło)...
Rower też dostał; skrzywiony hak, pękł zaczep licznika, zeszlifowane wystające części roweru (siodło, przerzutka, pedał, zacisk koła, róg).

Starszy gość bardzo mnie przepraszał i takie tam, wymieniliśmy sie telefonami.
Po południu nawet zadzwonił i zapytał się o zdrowie, jeszcze raz przeprosił i powiedział, żebym naprawił co trzeba a on odda kasę (straty oszacowałem na 200zł).

Wieczorem przez Madbika, gdzie Piotr naprostował hak i ogólnie spojrzał na sprzęt (dzięki za ekspres).


Morale na jutrzejszy maraton zerowe...
:(