Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1823.50 km (w terenie 209.00 km; 11.46%)
Czas w ruchu:75:03
Średnia prędkość:24.30 km/h
Maksymalna prędkość:65.80 km/h
Suma podjazdów:1736 m
Maks. tętno maksymalne:173 (93 %)
Maks. tętno średnie:151 (81 %)
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:49.28 km i 2h 01m
Więcej statystyk

dom - praca - dom

Czwartek, 31 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, praca
rano i wieczorem jazda na luzie po standardowej trasie. Na szutrowej Miodowej mijałem kogoś... chyba znajomy.

dom - praca - dom

Środa, 30 maja 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km, praca
rano - zmiana ciuchów, łyk wody i białym dalej ogień do pracy. Złapałem ciężarówkę i trochę się podwiozłem, ale i tak byłem 5 minut spóźniony (o ten jeden budzik rano). Po drodze mijam Sargatha. Pozdro :)
Zimno dzisiaj.
wieczorem - powrót w tempie "regeneracyjnym", od jutra ładowanie akumulatorów na sobotę...

poranna jazda wer. 3a

Środa, 30 maja 2012 · Komentarze(0)
Chciałem zakończyć mocniejszym akcentem trzy dniowy "maraton", więc od startu ogień.
Podjazd do tablicy Dobra (od Lubieszyna) na stojąco i z pieczeniem nóg, ale na szczycie 30 było, dalej nie odpuszczałem (jeszcze 3 miesiące temu miałem tam zadyszkę i musiałem opocząć na złapanie oddechu) i po ustaniu bólu dalej pogoń.
Jeszcze przed przejściem granicznym spotykam wczorajszego pajaca - pozdrawiam go i już wiem, że tego kolarza będzie pamiętał długo ;)
W Blankensee pierwszy punkt kontrolny - 6:01 - minuta straty, więc na hopkach jazda na 100%. W Plowen bruk i jazda bokiem tu niestety tylko 20, nie chciałbym skończyć w niemieckiej wiosce z kapciem. Przed Locknitz przejazd pociągu - minuta czekania, całe ciało paruje. 6:30 jest kot, skręt do Ramin (na żółtym) i dalej cisnę bo czasu nie ma.
Odcinek za Grambow po 35-40, równy asfalt mi pomaga. Jeszcze 2 hopki i meta. W Dobrej na przystanku młodzież dotlenia się porannym papierochem, przejeżdżam na bezdechu bo sino i już do końca na granicy palenia nóg mijam metę. 7:03 - 5 min. po czasie

Jak się okazuje urwałem tylko minutę w porównaniu do poniedziałku i wtorku. Trochę się rozczarowałem.

dom - praca - dom

Wtorek, 29 maja 2012 · Komentarze(3)
Kategoria praca, 0-50km
rano - ogień w nogach
wieczorem - powrót przez miasto i walka o życie. Jedyna satysfakcja to wyprzedzanie samochodów stojących w korkach.

Ze spraw technicznych:

przerzutka Shimano XT
Zawsze miałem z nią problemy. Nie przerzuca płynnie (zgrzyta), pod lekkim obciążeniem bieg nie schodzi, w blacie tracę zęby... I tu mam pytanko, czy wózek jest prawidłowo ustawiony?
Wydaje mi się, że jest za wysoko i w ogóle odstaje tył. Ale przerzutka luzów nie ma, nie mogę jej też wygiąć czy coś takiego. Nie da się jej tez opuścić bo przeszkadza gwint pod koszyk od bidonu. Dodam, że kupiona z rowerem.
Czy jestem skazany na zgrzytające zmiany biegów?


kąt podsiodłowy 73,5

poranna jazda wer. 3a

Wtorek, 29 maja 2012 · Komentarze(2)
pole w porannym słońcu © James77


Wczorajsze poginanie czuję jeszcze w nogach, stąd czas - średni.
Za to jazda w porannym słońcu miło nastraja na resztę dnia.

ps. na pieszym przejściu granicznym minąłem się z polskim ch*#@kiem, który na moją podniesioną rękę pokazał faka... Od teraz w tamym miejscu będę jeździł z komórką przygotowaną do zdjęcia. Będę tu wklejał takich palanciarzy w samochodach.

dom - praca - dom

Poniedziałek, 28 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, praca
rano - ogień bo trochę późno wróciłem z szoski
wieczorem - zabawa we Wkrzańskiej, dalej odkrywam zalety posiadania lżejszych kółek. Wyraźnie szybciej podjeżdżam Miodową (szutrem)i długi podjazd Wołczkowo - Bezrzecze (asfaltowe części). Na zjazdach na razie nie widzę różnicy.

Serwis:
nowa korba z łańcuchem - nareszcie docelowy napęd.
Jeszcze linki, zawieszenie i będzie gotowy.
Skrzypienie siodełka dobiegało na styku karbonowych prętów z jarzmem sztycy. Za słabo dokręciłem - poprawka i od razu jest lepiej. Pozycja już też prawie dopasowana.

poranna jazda wer. 3a

Poniedziałek, 28 maja 2012 · Komentarze(0)
Po relaksującym łikendzie czuję się wypoczęty. Dzisiaj więc pognałem mocniej. Ogólnie miła jazda bez szczegółów wartych zapamiętania. Locknitz coś puste.
W sobotę znowu szykuje się zapiek...

Święto Cykliczne Szczecin 2012

Niedziela, 27 maja 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Największe święto rowerzystów w Szczecinie przyciągnęło ponad 2 tysiące rowerzystów. Zaczynałem w Lubieszynie z grupką 8-9 osób po polskiej stronie, by chwilę po 10:00 dojechała do nas kolumna (dosłownie) niemieckich rowerzystów. Ok. 30 osób na trekingach, w średnim wieku ok. 50lat. Po drodze przez wioski dołączały kolejne rodziny aż na Głębokie wjechaliśmy ok. 100 osobową grupą. Tam chwila na odsapnięcie bo wjeżdża druga setka z Polic i Monterem na czele. Dalej jazda przez Wkrzańską na Jasne Błonia w totalnym kurzu i jednak niezłym ścisku. Jechałem za Monterem, więc okularów nie musiałem czyścić, ale im dalej tym było bardziej szaro. Przy teatrze letnim przeciskamy się za ogrodzeniem (ponad 200 rowerzystów!) bo jakiś kiermasz trwa czy coś i brama jest zamknięta. Na miejsce zbiórki dojeżdżamy już bez problemów, przejścia były obstawiane szybko i w mieście kierowcy wykazywali większą kulturę niż na drogach dojazdowych do miasta (było kilka niebezpiecznych sytuacji, jak wjeżdżanie samochodem w kolumnę rowerów, wyprzedzanie na czołówkę, trąbienie, jechanie jakby nikogo nie było, itp. niemcy parę razy pewnie nieźle się wystraszyli). Na Placu pełno luda i rowerów, piknik pełną gębą. Po 10 ruszamy na objazd miasta, hałasując na trąbkach, dzwonkach i gwizdkach. Na trasie zamkowej z samolotu robione były zdjęcia, kiedy wszyscy trzymamy rowery w górze. Na placu rodła musiałem kończyć, i wróciłem do domu. Ludzi wyraźnie więcej niż rok temu, ogólna atmosfera pikniku i święta. Fajnie się jechało trzecim pasem na Mieszka I-go ;).









































link do zdjęć lotniczych: foto

Przetestowałem sobie kółka na asfalcie i pierwsze wrażenie to wyraźnie łatwiejsze przyspieszanie. Siodło dalej skrzypi...

Łęknica (Locknitz) + test sprzętu

Sobota, 26 maja 2012 · Komentarze(5)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Piękna pogoda i mały upgrade roweru sprawiły, że zorganizowałem wycieczkę do Locknitz. Akces na jazdę zgłosiła też żonka, więc byłem już szczęśliwy na starcie :)
Przygotowałem wałówę i spokojnym tempem wyruszyliśmy do granicy w Lubieszynie.
Z powodu sporego natężenia ruchu na krajówce jazda była trochę nerwowa, ale jak zwykle po przekroczeniu granicy nastał błogi spokój. Zaczęliśmy delektować się przyrodą (a ja jeszcze nowymi kołami;)).
Przed Bismark zjechaliśmy do Hohenfelde tym samym zostawiając szum samochodów za sobą. Przed nami były pola i lasy oraz mnóstwo ptaków.
wycieczka © James77


Kierowaliśmy się na Plowen, po drodze mijając sporo podróżników z sakwami i innych turystów.
wycieczka © James77


Droga wiła się przez pola i małe lasy, co rusz ukazując pełne spokoju widoki:
wycieczka © James77


Przez senne (i ładne) Plowen przejechaliśmy bez postoju. Próbowałem uczestników wycieczki zainteresować tamtejszym kościołem ale zostałem zignorowany. Poprowadziłem więc dalej:
wycieczka © James77


wycieczka © James77


Kolejny postój na wodę i cukierka:
wycieczka © James77


Stamtąd już rzut beretem do Locknitz. Niespiesznym tempem poturaliliśmy się do Locknitzkiego kota robiąc mu pamiątkowe zdjęcie (dokładnie 1459). Lidia dołączyła tym samym do zacnego grona szosowców robiących tam często popas ;)
(cukierek był), odwiedziliśmy też rosyjski cmentarz, wieżę obronną i bocznymi drogami dojechaliśmy do celu podróży - Locknitzer See.
wycieczka © James77



Zabrana wałówka spożyta w takich okolicznościach przyrody była nadzwyczaj smaczna:
wycieczka © James77


Okolica zachęcała do dłuższego postoju. Niedaleko nas posilała się grupka polskich rowerzystów (kulturalnie), ktoś się kąpał w jeziorze... pełen relaks.
wycieczka © James77


Locknitz oferuje jeszcze kilka atrakcji, które zamierzam odwiedzić.
wycieczka © James77


No i jeszcze ostatni atrakcja - 1000 letni dąb (w czasie bitwy pod Grunwaldem miał juz kilkaset lat! - ciekawe ilu ludzi pod nim składało przysięgi, umierało czy walczyło...):
wycieczka © James77


Wyjeżdżając z miasta skierowaliśmy się na drogę rowerową do Ramin. Szybko jednak z niej zjechaliśmy bo chciałem sprawdzić pewien skrót wypatrzony na mapie. Droga prowadziła przez pola i była dobrej jakości.
wycieczka © James77


Lidia może teraz mówić, że zaliczyła jazdę w terenie:
wycieczka © James77


Dojechaliśmy do Schmagerow, dalej do Gelin gdzie jeszcze sprawdziliśmy nowy skrót do Grambow (nie bezprośrednio).
Trasa jest oznaczona jako szlak rowerowy i ciągnie się przez pola. Nawierzchnia wykonana jest z idealnie spasowanych płyt. Jazda była miła i przyjemna, chociaż co niektórzy zaczęli opadać z sił.
wycieczka © James77


Scieżka łączy się z drogą B113, gdzie jest miejsce postojowe i plac na odpoczynek. Tam urządziliśmy sobie popas, po którym plecak stał się pusty. Nastał czas na relaks (kolejny):
wycieczka © James77


Słońce ładnie przypiekało, aż zaczynało być mocno gorąco. W tym czasie Lidia złapała drugi oddech i można było się zwijać.
Przy granicy w Linken opuszczamy niemiecki system ścieżek rowerowych:
wycieczka © James77


i wjeżdżamy na polski:
wycieczka © James77


Jeszcze dwie hopki, po których żonie wyłącza się tryb "bike on" i "na oparach" dojeżdżamy do domu. Dystans 42km przejechany, czas na regenerację, masaże, dobre słowo, ciepły posiłek i za 2 tygodnie można znowu coś wspólnie planować ;)

Ze spraw technicznych:
Koła prezentują się znakomicie, ważą w porównaniu ze starymi mniej (waga "ręczna"), toczą się b. lekko, myślę że inwestycja bardzo dobra.
Siodełko (prezent mikołajowy) ze sztycą też ok, chociaż czasami zaskrzypi - ponoć na początku to się może zdażać (inf. Fizika). Wymaga jeszcze poszukania optymalnego ustawienia.
Aktualnie rower prezentuje się tak:
Radon 2.0 © James77


W pudełku czekają jeszcze: nowy napęd i inne szpeje. Muszę też odświeżyć lakier, bo wtarty jest pył maratonów przez co stracił fabryczny odcień ;)

Nasza trasa:
<a href="" title="GPSies - malownicza trasa Szczecin - Locknitz"><img src="http://www.gpsies.com/images/linkus.png" border="0" alt="GPSies - malownicza trasa Szczecin - Locknitz" /></a>

dom - praca - dom

Piątek, 25 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Zbyt mało snu (brak wyspania w łikend) powoduje, że rano jestem nieprzytomny i rower to ostatnia rzecz o której myślę. Poza tym muszę wypocząć do kolejnego maratonu...

rano- mini rekord - 22min do pracy (pasowały światła), na Wałach dogoniłem samochód, który mnie wyprzedził w Mierzynie obok kościoła.
wieczorem- miałem luźno pokręcić, pomyślałem o masie, ale dzisiaj przesunęli na niedzielę. Powrót przez miasto.

rower - woła o gruntowny serwis, chyba nadszedł czas...

waga (moja obsesja) - 83,9kg (60% woda, 44,5% mięśnie, ? % tłuszcz) i ciągle spada mimo rozpasania żywieniowego ;) Zaczynam wymieniać ciuchy bo niektóre na mnie wiszą :)
Jazda bez obijania udami bęca - bezcenne :D