Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1758.00 km (w terenie 40.00 km; 2.28%)
Czas w ruchu:70:12
Średnia prędkość:25.04 km/h
Maksymalna prędkość:79.20 km/h
Suma podjazdów:3018 m
Maks. tętno maksymalne:175 (94 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Suma kalorii:18500 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:56.71 km i 2h 15m
Więcej statystyk

ból, pot, radość - Zieleniec 2013

Sobota, 27 lipca 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Taka sentecja jest wybita na medalu - i trzeba przyznać, że trafiona w 100%.

Ból - czyli podjazd pod Porębę. 5,5km wspinaczki, z czego ostatnie 1,5km z nachyleniem powyżej 10% (krótkie odcinki z 12%, 15% i nawet 20%). Kilka innych niespotykanych o takiej długości podjazdów również dawały mięśniom popalić.

Pot - lał się gęsto. Pogodę mieliśmy bardzo dobrą, właściwie upał, były słoneczne odcinki, na których powietrze "stało" i był niezły zaduch (np. Poręba). Trzeba było bardzo rozsądnie dysponować wodą.

Radość - nooo, była wszędzie. Mój pierwszy prawdziwie górski wyścig szosowy, wszystko nowe, moc wrażeń. Cieszyłem się z zaliczenia podjazdów, wyprzedzania na nich kolarzy, mega szybkich zjazdach (i również dochodzenia innych). No i oczywiście z ukończenia wyścigu.


Jak dla mnie, jeden z lepiej zorganizowanych maratonów. Bardzo dobre oznaczenia trasy (miałem tylko jedną wątpliwość, ale tylko chwilę) również oznaczenia na zjazdach o serpentynach - bardzo ważna informacja (wręcz - życiowa), zabezpieczenia skrzyżowań - pewne i jasne, dobre bufety (w optymalnych dwóch miejscach) z wodą, bananami i arbuzami. Na mecie jeden posiłek regeneracyjny ale wszystkie dodatki do oporu... Zdażały się odcinki dla mtb i sprzęt dostawał w dupę, ale ostrożnie dało sie przejechać. Meta - fajne miejsce, a prowadzący to "spoko koleś" widać zaangażowanie i radochę z tego co robi :)

Wyniki:
M3S 15/34
Open 45/151

Graty dla kolegów: Mateusz jechał jak po złoto, Robert podobnie do mnie (jesteśmy obok siebie w wynikach).

Był to też mój pierwszy tak daleki wypad na maraton. Cała zabawa zajęła 3 dni (dzień urlopu), przejechaliśmy samochodem 1200km (przez Niemcy), wypiliśmy morze izotoników i ogólnie było "w dechę" :D

















Ekipa w górach © James77


p.s. a, no i 10km przed metą złapałem gumę (5-ta na tej oponie w tym roku) :/

Miszyn: Zieleniec

Piątek, 26 lipca 2013 · Komentarze(0)
Pierwszy raz na szosie w górach i to ze szczecińską ekipą (Mateusz i Robert).
Krótki wypad po przyjeździe w okolice startu i mety.
Pierwszy podjazd i "o kuwa", zjazd - technika głupcze! (szczególnie przy 60)
Szczecińska ul. Miodowa to jakaś popierdółka.
Wieczorem "nasączamy się" porządnie izotonikami i radośni czekamy na jutrzejszy wyścig.


Kwatera główna © James77

T-P-D

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(0)
Ciepło i bezwietrznie. Przygotowania do wyjazdu ruszyły pełną parą.
Dzisiaj ostatnie śniadanie, po którym tak ładnie się zaokrąglam.
Znowu dieta...

T-P-D

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(0)
Rano po niemieckich polach...
Wieczorem - w końcu gość, który miesiąc temu spowodwał stłuczkę na rowerze, oddał kasę za szkody...
Wracałem przez miasto, stąd takie fajne Vmax ;) (ul. 26go Kwietnia - podjazd za autobusem - 55km/h, Tir od casto do mojej wsi - prawie 70! na fulu)

coffee break z ziemniakami

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komentarze(4)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Udało mi się wyrwać na rower i to z żonką.
Zwabiłem ją na kawę z ciastem w rowerowej kawiarence w New Grambow (tam gdzie stoi różowy rower).
Tak się dogadałem z obsługą, że zjedliśmy normalny obiad z kawą :D
W sumie dobrze, bo krążyliśmy po okolicy już 3 godziny, a mieliśmy tylko wodę w bidonach.

W drodze (takich przystanków było jeszcze sporo):
Padłeś, połóż się, leż! © James77

lekko, nie lekko

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(2)
Mam taki fragment trasy (ok. 1,3km) na którym jadę w trupa. Kiedyś za sukces uważałem przejechanie go z 30 na liczniku, teraz codziennie poginam 40...

Po 700m pojawia się ten znany "bul" i ogień w nogach oznaczający zbieranie się kwasu w mięsniach. Ciągnę dalej, nie odpuszczając ani jednego obrotu korbą. Za chwilę uda zaczynają "palić", ale widać już metę, zaciskam zęby, pochylam głowę... Jeszcze 5,4,3...1sekunda... jest! Można odpuścić... Nogi za chwilę eksplodują, ale wystarczy kręcić luźno a czuć jak ogień przyjemnie "gaśnie"...

I to właśnie chciałem Wam przekazać... lubię TEN stan :)


p.s. dziki wypatrzyłem (po drugiej stronie ulicy było z 10 sztuk):
Młode dziki © James77

mechanic - level PRO

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(3)
Rano, już uzbrojony do wyjścia, chciałem sobie jeszcze dobić powietrze w kole i... wyrwałem ten j%$#@any wentyl.
Nerwowe szukanie właściwej dętki, zmiana i pompowanie - zeszło 15min... (+ rzucanie ciężkim mięsem).

Dla ukojenia - trochę przyrody, budzącej się do kolejnego dnia...
Bartoszewo, 6:30 rano © James77

Postałem sobie chwilę patrząc na pływające kaczki, ale tylko chwilę bo przylazł jakiś kijomocz, stanął 10m obok i dosłownie wykurzył mnie smrodem papierosa...

no ja pi#$#lę