Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:364.00 km (w terenie 45.00 km; 12.36%)
Czas w ruchu:201:05
Średnia prędkość:2.38 km/h
Maksymalna prędkość:46.00 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:30.33 km i 11h 49m
Więcej statystyk

niedziela na szosie

Poniedziałek, 27 lutego 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Zapowiadane pierwsze promienie słońca wyzwoliły długo wstrzymywaną chęć dłuższej jazdy nie tylko u mnie. Szybko umówiliśmy się z Magdą, Michałem, Adamem, Mateuszem, Romkiem, Krzyśkiem i Erykiem.

Spotkaliśmy się o 10 na Głębokim razem ze szczecińskimi mastersami.
zbiórka na Głębokim © James77

W pobliskim sklepiku obkupiłem się w jedzenie i picie i po krótkiej naradzie gdzie jedziemy ruszyliśmy. Tempo było b. spokojne (25-27km/h), takie było założenie i Roman tego się trzymał (nawet jak ktoś inny prowadził). Ruszyliśmy na północ - pod wiatr - aby później lżej się wracało.
peleton © James77

Przejechaliśmy przez coraz bardziej rozjeżdżone przez polskich kierowców piesze przejście graniczne w Buku (ostatnie wertepy). W Niemczech asfalt się wyrównał, dziury zniknęły i mogliśmy gładko sunąć po pustych drogach.
w lesie © James77

wycieczka © James77

Eryczek © James77

Czas mijał na poznawaniu nowych znajomych i cieszeniu się "zimnym" jeszcze słońcem.
z peletonu © James77

z tyłu peletonu © James77

z czoła peletonu © James77

Przed Ahlbeck zrobiliśmy krótki postój na uzupełnienie kalorii po czym ruszyliśmy na zachód do Eggesin.
popas w Ahlbeck © James77

Tu peleton zaczął się rwać, bo co niektórzy nie wytrzymywali "morderczej" dyscypliny i skoczyli do przodu.
niemieckie drogi © James77

W Eggesin trochę pobłądziliśmy ale szybko dało się z miasteczka wyjechać. Przy okazji zobaczyłem mapę, z której wynikało że jesteśmy w połowie trasy a właśnie minęła 12:30. Czasu miałem do 14 (max 14:30) i zacząłem się zastanawiać czy wracać, czy pojechać do przodu. Peleton się bardzo rozciągnął i właściwie tylko Adamowi coś powiedziałem, że się urywam. Wykorzystując sprzyjający wiatr i świetne drogi rowerowe utrzymywałem prędkość sporo powyżej 30.
niemiecka ścieżka rowerowa © James77

Przeleciałem przez Passewalk, Locknitz, granicę w Linken i dobrze już znanymi ulicami dojechałem na 14:30. Trasa była bardzo fajna, trzeba się tylko zabezpieczyć przed wiatrem i można "na szybkiego" wyskoczyć szosą. Połowa trasy zeszła mi w miłym gronie, gdzie mogłem się delektować nieśmiałą jeszcze wiosną, a druga część na samotnym gonieniu - co też lubię.

film się nagrał:
<iframe sr"/>c="http://

ślad trasy:
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>

regeneracja

Piątek, 24 lutego 2012 · Komentarze(1)
Kategoria trenażer
Wieczorem po spełnieniu wszystkich obowiązków zasiadłem w fotelu przed kompem w celu wyszukania kolejnego usprawnienia do roweru. Tak mi się dobrze siedziało, że już sobie odpuszczałem to ostatnie kręcenie gdy zadzwonił kol. Sargath i zapytał czemu nie kręcę? (czy jakoś tak ;)). Wziąłem się więc za siebie i tak powstał ten wpis.
Szybko zleciało, bo w Trójce lista.
60%HRmax/45min.

P.S. fajnie, że jak tylko puściły lody to zaczęły pojawiać się propozycje do wspólnego kręcenia, i to w większej ilości niż mógłbym na wszystkich być...

poranny trening

Piątek, 24 lutego 2012 · Komentarze(0)
W końcu ciepło! 10st, lekki wiatr, ulice mokre.
Zrzucam zimowe wdzianko i przechodzę na wiosenne (czyli jedna koszula mniej :)).
Do granicy jechałem pod wiatr, czułem te dni jazdy bo było tylko 25km/h.
Myślałem aby tylko jakoś dojechać.
"Zwierz" we mnie wstąpił w Bismarcu, kiedy wiatr zaczął mi pomagać, prędkość od razu skoczyła. Moje podjazdy w Dołujach i Skarbimierzycach z którymi codziennie walczę pokonałem jakby to był finisz maratonu (30-28km/h).
W którymś miejscu przywitałem się z dwiema młodymi sarenkami. Ogólnie mimo męk wcześniejszych to sympatycznie było.
Dobrze, że jutro odpoczynek. W niedzielę zrobię sobie dłuższą wycieczkę, żeby jakiś innych klimatów doświadczyć ;)

regeneracja

Czwartek, 23 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria trenażer
to samo co wcześniej: 60%HRmax przez 45min z Trójką.
Jutro ostatni raz... w końcu.

poranny trening (rolki)

Czwartek, 23 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria trenażer
Dzisiaj silny wiatr z deszczem skutecznie zniechęcił mnie do wyjścia (nawet z łóżka), no ale przecież mam rolki ;)
10min 60%HRmax - bez problemu
10min 75% - lekkie wahnięcia +/- 1%
5min 85% - nie mogłem dojść do zadanego tętna, przez 95% czasu było 83-84%,
10min 75% - często było 77%, trudno było zejść i utrzymać cel
10min 60% - tylko w teorii :/, ciągle 64-65 mimo bardzo wolnego i lekkiego kręcenia.

Dzisiaj zauważyłem (właściwie od wtorku), że tętno jest jakieś ospałe, tzn. wkręcam się na obroty, ale zmienia się powoli (wolno spada), no i ta końcówka - zastanawiająca (obawiam się przemęczenia). Trzeba doszkolić się w teorii (zdaje się, że będę musiał pomierzyć puls spoczynkowy, jednak to po zakończeniu tego mikrotreningu).
Nogi za to "trzymają się" znakomicie, trochę dłonie bolą.
45min to bardzo optymalny czas do wysiedzenia na rolkach, jest co robić i się człek nie nudzi.

poranny trening

Środa, 22 lutego 2012 · Komentarze(0)
Po wczorajszym śniegu nie ma śladu. Droga lekko mokra, wiatr słaby. Jechałem całkiem mocno. Z czasu też jestem zadowolony.
Inaczej się ubrałem: koszula termo z długim rękawem, koszulka rowerowa, jesienna lekka kurtka, cieńka kurtka p.deszcz.
Było mi b. ciepło, miejscami gorąco, całkowicie mokre 2 warstwy. Jeżeli jutro też będzie taka temperatura to pojadę bez koszulki.
Wychodzi na to, że wystarczy się osłonić od wiatru nawet cieniutką warstwą a ciepło zaraz nadejdzie :) - kolejna oczywista oczywistość odkryta w czasie pierwszego zimowego sezonu.
Błąd - to nie poroziągałem się po powrocie, jednak to też pomaga (uświadomiłem sobie to dopiero po spininigu) na zmęczone nogi.

p.s. Ciągle za późno wychodzę, mimo że ubranie siebie zajmuje mi już tylko 10 min. ;)

poranny trening + atak zimy

Wtorek, 21 lutego 2012 · Komentarze(5)
Dzisiaj było ciężko przez silny wiatr i opady śniegu, które rozpoczęły się kiedy wyszedłem a skończyły krótko po powrocie :/.
Momentami jechałem mocno pochylony na bok żeby utrzymać kierunek jazdy, a śnieg padał "poziomo". Bardzo dobrym pomysłem było wzięcie cienkiej kurtki p.deszcz. zamiast kolejnej bluzy. Świetnie mnie uszczelniała i mimo sporej wilgotności wewnątrz, było mi bardzo ciepło (+ rękawice narciarskie i grube ochraniacze).
Wiatr wbijał mi śnieg we wszystkie zakamarki ubrania, nawet pod okulary w oczy, a w nieosłonięte miejsca twarzy kłuł niczym atak wściekłych komarów.
Bardzo się przydaje w takich momentach daszek kasku. Na końcu skorupa tak wyglądała:
zimowy kask © James77


W nogach czuję lekkie zmęczenie (ociężałość), szczególnie na początku, później się rozkręcam.
Coś w napędzie charczy, na razie nie wiem co (wczoraj czyszczony).