Popłynąłem...

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(3)
Kategoria 0-50km, praca
Nie trafiłem w okienko pogodowe i już nie mogłem czekać - dorzuciłem wiatrówkę na grzbiet i spłynąłem z wodą po ulicach.

Wczoraj za to miałem inną akcję: przez rozpiętą koszulkę wpadł jakiś owad. Nie zatrzymując się zacząłem wytrzepywać koszulkę, ale nic nie znalazłem...do czasu jak mnie nie uj%$bie coś w plecy! Raz, dwa - ból jakbym był chłostany - zanim się rozebrałem (na ulicy) to jeszcze trzeci raz mnie użarło. Nie wiem co to było (raczej jakaś "kuńska mucha" - przy łące to było), na plecach pojawiły się wielkie placki typu jak po komarach.
Ech, niebezpieczne jest życie bikera ;)

Komentarze (3)

Ja do tej pory miałem tylko zderzenia z owadami. Osa w ustach to już hardkor. Nie ma porównania. Pozdro.

James77 12:15 piątek, 3 października 2014

Niebezpieczne życie bikera to prawda. Ja ostatnio jak jechałem wpadła mi osa do gęby ,zdążyłem ją złapać ustami ale ujebała mnie i tak. Dobrze że jej nie połknąłem bo wtedy mogło by nie być już tak wesoło. Pozdrawiam i życzę jak najmniej takich sytuacji:)

jakub1 14:13 czwartek, 2 października 2014

Żebyś wiedział że niebezpieczne. Ja całkiem niedawno miałem osę i pszczołę w kasku. Sytuacja wyglądała podobnie jak u ciebie. Po dwóch takich akcjach dostałem jakiejś schizy ze szerszeń mi wyląduje na czole i zakleiłem wszystkie otwory w kasku siatką.

Tomq74 12:53 wtorek, 30 września 2014
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa tobse

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]