b#16 Krwawiąc z cycków czyli robię życiówkę
Nie padłem, nie wykończyłem się, ale granica była już blisko...Czyli: not bad :)
23,7km biegiem, tego jeszcze nie robiłem, pozwolę sobie zanotować kilka uwag na przyszłość:
- mimo niskiej temperatury, było gorąco. Ciągle mam problem z ubraniem się do biegu. Do roweru nie stanowi to problemu, na bieganie ciągle za grubo.
- pić. 2 godziny bez picia - mimo grudnia - to jednak słabo. Gdybym w połowie chociaż zwilżył usta byłoby...szybciej :)
- cycki. Auć! Otarłem je do krwi, o czym dowiedziałem się pod prysznicem. Są plastry dla biegaczy?
- kolana i biodra - super, bolały raczej okolice, ale to przechodziło, bardziej czułem mięśnie przy podbiegach, ujawnił się słaby brzuch
- mam problem ze zbieganiem
- nie mam problemu z podbieganiem
- nawierzchnia asfaltowa a leśna to dwie różne rzeczy. Trudno powiedzieć co lepsze - to jak szosa i mtb. :)
- bolą mnie ramiona od machania łapami :)
Następny atak za kilka miesięcy.
Tak się teraz czuję:
:)