odchudzanie... siebie
Wiedziałem, że muszę jeździć regularnie więc naturalnym czasem była godzina treningu przed pracą, wieczorem już nie miałbym tyle zapału no i jest jeszcze życie rodzinne.
Pętla jaką wybrałem to 30km dobrego asfaltu: Mierzyn/Dobra/Blankensee/Bismarck/Linken/Mierzyn - czas 1:04 do 1:10.
wyniki: 5.11.11: waga: 89kg; tłuszcz: 18%
4.12.11: waga: 86,7kg, tłuszcz: 16,8%
pomiary tkanki tł. są orientacyjne, ale jest trend spadkowy (tkanka mięśniowa za to rośnie). Cel uważam za połowicznie osiągnięty, bo chociaż codzienny trening spalał ponad 1000kcal (pon-pt, sob. wolne, niedziela dodatkowe 4-5 tys. kcal) to jednak do 85kg zabrakło.
Jako że pogoda wciąż dopisuje zamierzam tak jeździć ile się da + wywaliłem z jadłospisu parę błędów żywieniowych.
Cel na koniec roku - ważyć te cholerne 85kg. Determinację i motywację więc mam.
Odnośnie sprzętu: nabyłem lampkę magicshine mj-872 więc moc jest ze mną ;) około 3/4 trasy biegnie w zupełnych ciemnościach, a taka lampka pozwala mi jechać 30km/h zupełnie swobodnie (na 50% mocy). Raz się wywróciłem na oszronionych pasach w Dobrej - naderwałem spodnie (fak!), obtarłem nowe siodełko (fak, fak), i przeszlifowałem wózek xtra (fak, fak, fak). Poza tym to nudy :D
łącznie w listopadzie wyszło 850km (w tym 3 jazdy niedzielne po puszczy bukowej)
ślad trasy:
""