ranek - 27km (1:10 jazdy), w tym większość po puszczy wkrzańskiej. Nie jeżdżę już rano, bo nastąpiło pewne zmęcznie materiału i szukam czegoś nowego. Wyszedłem o 6, mając prze sobą 1,5h do pracy. Na razie po znanych szlakach, aby ustalić optymalną długość trasy na dostępny czas.
Szkoda, że nie mam na horyzoncie żadnego wyjazdu w góry, bo z chęcią bym sobie po nich pojeździł...
wieczorem - rozbudowany lekko "standard" po puszczy.
p.s. żrę jak jakiś jamochłon i znowu: 86kg - fak!
Komentarze (4)
najgorsza jest pierwsza minuta po budziku ;) Jak widzę sens tych jazd to łatwiej wstać, a jest to właściwie jedyny czas kiedy mogę sobie pojeździć. (wcześnie) rano jest zupełnie inaczej, inna atmosfera, jeszcze cisza, jakiś taki spokój po nocy... Oboje z żoną wstajemy o 5, tak jest od lat, więc właściwie organizm traktuje to jako normę ;) Wadą tego jest zasypianie na drugiej połowie wieczornych meczy, i o wyniku dowiaduję się przy porannej kawie ;)