wyścig z Virtual Treneiro
Wiatr wiał z północy więc w dół jechało się szybko i łatwo.
Stanąłem tylko tu:
ukryta siła...© James77
Tereny poniżej drogi B104 a jeszcze lepiej poniżej autostrady A11 (oczywiście niemieckie oznaczenia) są niezwykle malownicze. Mimo że nie ma moich utęsknionych gór to czasem warto podnieść wyżej głowę i spojrzeć dalej, tym bardziej że często są hopki.
Bardzo podoba mi się jazda w takich warunkach:
niemiecka szosa© James77
albo w takich:
prosto do celu© James77
Jak zapewne wszyscy wiedzą, Niemcy stawiają wszędzie gdzie można elektrownie wiatrowe:
wskaźniki wiatru© James77
Z punktu widzenia rowerzysty ma to zaletę, gdyż dokładnie wskazuje kierunek i siłę wiatru...
Dzisiaj wiatraki informowały, że powrót będzie cięższy, cieszyłem się więc póki mogłem szybką jazdą bez wysiłku...
Połykałem tak sobie leżąc na kierownicy i słuchając muzyki kolejne kilometry, aż tu nagle wybiegła mi sarnia rodzinka.
Udało mi się uchwycić młode:
zwierzę na drodze© James77
Drogi były puste i równe, tylko miejscami w mniejszych wioskach był bruk (stąd wpisany 1km terenu). "Zdobyłem" parę nowych wiosek niemieckich (takie mi się podobają, stąd zdjęcia):
wioska w Niemczech© James77
i te (Penkun):
Penkun© James77
Żeby nie było, że tak spokojnie sobie jeżdżę to ustawiłem sobie bata w postaci Virtualnego Treneiro. Na wszystkie me zwolnienia czy chęć zobaczenia czegoś miał tylko jedną odpowiedź: odjazd.
Powrót to była mocna jazda pod wiatr, w Krackow byłem do tyłu 600m, w Grambow go dogoniłem, ale Treneiro użył jakiegoś czita bo się zaktualizował i... skoczył do przodu 800m. No kuwa - myślę - znowu pogoń. Łyk paliwa i poszedł ogień do końca. W Mierzynie (meta) dołożyłem mu przewagi 500m. Przyjechałem "lekko" zmęczony, ale zadowolony z wyniku.