jedna sarna mniej...
Piątek, 25 stycznia 2013
· Komentarze(7)
Jak co piątek jazda rowerem do pracy. W ucho miła muzyka i jazda do lasu...
Jechałem, słuchając Manna (prawie podrygując na rowerze) z Bezrzecza do Wołczkowa gdy minąłem sarnę leżącą przy krawężniku na ulicy. Rozglądała się na boki, miała chyba połamane nogi, bo tak jakoś nie naturalnie skręcone było ciało...
Pojechałem do straży pożarnej w Wołczkowie, żeby kogoś powiadomić, nie mogłem tak obojętnie przejechać, ale nikogo nie było (to chyba OSP)...
Wpadłem na pomysł, żeby powiadomić policję na 112 - tam na pewno ktoś siedzi. Zawróciłem i pognałem szybko do zwierzęcia...
Tak się złożyło, że na jej pasie jechały samochody i musiałem stanąć po drugiej stronie ulicy (brak chodnika). Patrzyłem jak każdy zwalnia i objeżdża wolno a ona tylko obraca łbem za światłami...
Ściągam plecak, by wyjąć telefon...nadjeżdża śmieciarka... tak coś mi nie pasuje, że ciągle jedzie prosto...
I wiecie co?
Przejeżdża,kurwa, po niej urywając i miażdżąc jej głowę!!!
Słyszałem trzask kości przez słuchawki...
Brak słów...
Pojechałem do pracy "bez życia"...
p.s. powrót tą samą drogą - już było wszystko posprzątane...
Jechałem, słuchając Manna (prawie podrygując na rowerze) z Bezrzecza do Wołczkowa gdy minąłem sarnę leżącą przy krawężniku na ulicy. Rozglądała się na boki, miała chyba połamane nogi, bo tak jakoś nie naturalnie skręcone było ciało...
Pojechałem do straży pożarnej w Wołczkowie, żeby kogoś powiadomić, nie mogłem tak obojętnie przejechać, ale nikogo nie było (to chyba OSP)...
Wpadłem na pomysł, żeby powiadomić policję na 112 - tam na pewno ktoś siedzi. Zawróciłem i pognałem szybko do zwierzęcia...
Tak się złożyło, że na jej pasie jechały samochody i musiałem stanąć po drugiej stronie ulicy (brak chodnika). Patrzyłem jak każdy zwalnia i objeżdża wolno a ona tylko obraca łbem za światłami...
Ściągam plecak, by wyjąć telefon...nadjeżdża śmieciarka... tak coś mi nie pasuje, że ciągle jedzie prosto...
I wiecie co?
Przejeżdża,kurwa, po niej urywając i miażdżąc jej głowę!!!
Słyszałem trzask kości przez słuchawki...
Brak słów...
Pojechałem do pracy "bez życia"...
p.s. powrót tą samą drogą - już było wszystko posprzątane...