śniadanie w Pasewalku
Sobota, 9 marca 2013
· Komentarze(5)
W całym kraju pogoda lipna...a w Szczecinie da się jechać :)
No to kontynuacja śniadań w terenie na terytorium wroga... tym razem na celownik: Pasewalk.
Rano ładowanie plecaka, gps, aparat, empetri i w drogę (ok. 9:00, za oknem 1st
Wiatr dzisiaj wiał ze wschodu, co by tłumaczyło ciągłą trójkę bez większego wysiłku.
Do tego równe drogi pośród pól i wsi "nie przeszkadzały" w jeździe:

Te drogi mają to do siebie, że mało kto po nich jeździ, samochód trafia się raz na kilka minut (nie wariat, wariatów nie ma :).
Pierwszy postój - Boock - na znanym rozwidleniu, które wymaga dalszego objechania:

Więcej się na zatrzymywałem (w końcu to krótki dystans), mijałem kolejne - zadbane - niemieckie wioski (miła odmiana od tych zjechanych przy samej granicy, chociaż też ładnych).
40km dalej jestem u celu. Pasewalk to zwykła mieścina NRDowska z osiedlami z wielkiej płyty, zadbana trochę bardziej niż nasze miasteczka. Byłem tam wiele razy, ale dopiero teraz pojechałem tam jako celu podróży.
Pobłądziłem po mieście, obczaiłem opisywane w necie średniowieczne kościoły, mury i wieże (nie jest to mój konik, więc tylko odnotowuję w pamięci - są). Dla ciekawych, szukających inspiracji itp... trochę fot:



Często przed domami nie tylko tu, ale w innych wsiach są stojaki rowerowe a w nich rowery (jak dla mnie, w kraju naszym to nie przejdzie):

Szukałem centrum, aż jest, spory plac z jakąś rzeźbą (niestety nie odgadłem jej przesłania):

Dzwonki też mają:

Tam znalazłem ławkę z dobrym punktem widokowym na okolicę i...pora na śniadanie:

Mateusz opycha się ciachami od swojej narzeczonej... no ja tyle szczęścia nie mam - kanapki moje :)

Do tego gorąca herbata z miodem:

Chwilę odsapnąłem, nacieszyłem się spokojem i ciszą (w centrum) i pora ruszać, bo zimno jednak się robi...
Nie pamiętałem dokładnie jak zaplanowałem ślad, czasem coś mnie zaskakiwało.
W drodze do... Sekelpfuhl (w sumie nie wiem kiedy to przejechałem - brak danych):

Dziwna nazwa to i drogi brak...

Ciekawe zestawienie starej linii napowietrznej z farmami wiatrowymi
Od Pasewalku jechałem stale z zimnym wmordewindwem, męczyłem się okrutnie. Po wielu ciężkich oddechach dojeżdżam do Loecknitz. Tu robię ostatni popas (banan), piję resztki herbaty (jeszcze ciepła) i...robię zdjęcie kotu (gdyż być w Loecknitz i nie widzieć kota to jak być w Szczecinie i nie wiedzieć Wałów Chrobrego ;)

Posiedziałem sobie trochę z nadzieją spotkania szosowych kolegów, ale pojechali chyba gdzie indziej, bo tylko niemieckie babcie śmigały...
W planach miałem jeszcze objechanie terenów Arka, ale za Ladenthin dałem sobie spokój. Została mi godzina czasu, a trasy było na 35km do domu. Do tego wmordewnid i zmęczenie... Innym razem będzie okazja.
Teraz odpoczynek.
p.s. W Pasewalku na rynku znalazłem fajny kebabbar z miejscem na świeżym powietrzu. Jak będzie ciepło to Was tam zaciągnę... ;)
No to kontynuacja śniadań w terenie na terytorium wroga... tym razem na celownik: Pasewalk.
Rano ładowanie plecaka, gps, aparat, empetri i w drogę (ok. 9:00, za oknem 1st
Wiatr dzisiaj wiał ze wschodu, co by tłumaczyło ciągłą trójkę bez większego wysiłku.
Do tego równe drogi pośród pól i wsi "nie przeszkadzały" w jeździe:

płasko coś...© James77
Te drogi mają to do siebie, że mało kto po nich jeździ, samochód trafia się raz na kilka minut (nie wariat, wariatów nie ma :).
Pierwszy postój - Boock - na znanym rozwidleniu, które wymaga dalszego objechania:

postój w Boock© James77
Więcej się na zatrzymywałem (w końcu to krótki dystans), mijałem kolejne - zadbane - niemieckie wioski (miła odmiana od tych zjechanych przy samej granicy, chociaż też ładnych).
40km dalej jestem u celu. Pasewalk to zwykła mieścina NRDowska z osiedlami z wielkiej płyty, zadbana trochę bardziej niż nasze miasteczka. Byłem tam wiele razy, ale dopiero teraz pojechałem tam jako celu podróży.
Pobłądziłem po mieście, obczaiłem opisywane w necie średniowieczne kościoły, mury i wieże (nie jest to mój konik, więc tylko odnotowuję w pamięci - są). Dla ciekawych, szukających inspiracji itp... trochę fot:

Pasewalk© James77

Pasewalk© James77

Pasewalk© James77
Często przed domami nie tylko tu, ale w innych wsiach są stojaki rowerowe a w nich rowery (jak dla mnie, w kraju naszym to nie przejdzie):

Pasewalk© James77
Szukałem centrum, aż jest, spory plac z jakąś rzeźbą (niestety nie odgadłem jej przesłania):

rynek w Pasewalk© James77
Dzwonki też mają:

dzwony na rynku w Pasewalk© James77
Tam znalazłem ławkę z dobrym punktem widokowym na okolicę i...pora na śniadanie:

śniadanie na rynku© James77
Mateusz opycha się ciachami od swojej narzeczonej... no ja tyle szczęścia nie mam - kanapki moje :)

posiłek rowerzysty© James77
Do tego gorąca herbata z miodem:

łyk gorącej herbaty© James77
Chwilę odsapnąłem, nacieszyłem się spokojem i ciszą (w centrum) i pora ruszać, bo zimno jednak się robi...
Nie pamiętałem dokładnie jak zaplanowałem ślad, czasem coś mnie zaskakiwało.
W drodze do... Sekelpfuhl (w sumie nie wiem kiedy to przejechałem - brak danych):

czarna d...a© James77
Dziwna nazwa to i drogi brak...

stare/nowe© James77
Ciekawe zestawienie starej linii napowietrznej z farmami wiatrowymi
Od Pasewalku jechałem stale z zimnym wmordewindwem, męczyłem się okrutnie. Po wielu ciężkich oddechach dojeżdżam do Loecknitz. Tu robię ostatni popas (banan), piję resztki herbaty (jeszcze ciepła) i...robię zdjęcie kotu (gdyż być w Loecknitz i nie widzieć kota to jak być w Szczecinie i nie wiedzieć Wałów Chrobrego ;)

kotek w Locknitz© James77
Posiedziałem sobie trochę z nadzieją spotkania szosowych kolegów, ale pojechali chyba gdzie indziej, bo tylko niemieckie babcie śmigały...
W planach miałem jeszcze objechanie terenów Arka, ale za Ladenthin dałem sobie spokój. Została mi godzina czasu, a trasy było na 35km do domu. Do tego wmordewnid i zmęczenie... Innym razem będzie okazja.
Teraz odpoczynek.
p.s. W Pasewalku na rynku znalazłem fajny kebabbar z miejscem na świeżym powietrzu. Jak będzie ciepło to Was tam zaciągnę... ;)