Po dniu odpoczynku wracam kręcić dalej. Mokro, ale raczej ciepło. Miałem dziwne odczucie, że ledwo jadę jednak czas okazał się normalny. Musiał to być zachodni wmordewind.
p.s.1. szybki serwis w łikend: łatanie dętki (powietrze zeszło w nocy), serwis hamulca (czyszczenie i wymiana płynu), czyszczenie napędu i sterów. Jeszcze pora na zawieszenie, bo zaczynają puszczać uszczelki... znowu olej :/
Wydaje się, że każda niedziela jest ostatnią na wycieczki w tym sezonie... Pogoda jeszcze jest znośna, pojechałem więc sprawdzić co takiego niefajnego jest na szlaku Orła Bielika. Czytałem o zmarnowanych unijnych pieniądzach przy tworzeniu tego szlaku, zniszczonych nawierzchniach przez quady, czy nawet o za stromych podjazdach (teren lekko pagórkowaty)... Pojechałem... i jestem zadowolony. Widoki ładne. Droga jak to w lesie; krzywa i miejscami piaszczysta, ale bez problemu przejezdna (na dużej części wysypany jest żwir). Jesienią jeszcze mnóstwo mokrych liści, ale nie zauważyłem w czym może być problem. Podjazd... jest jeden który może sprawić problem, ale...taki teren, nie dam rady podjechać - pcham rower. W sumie to taki szutrowy podjazd Miodową - bardzo podobny. Przy paru ćwiczeniach nie okazuje się trudny... Szkoda, że zdjęcia nie wyszły - kamera ustawiona była na tryb nocny i cały materiał wyszedł prześwietlony.
Przejechałem szlak do końca i z powrotem - zamieniając sobie zjazdy na podjazdy. Tak dla zabawy...
A dlaczego szlak Orła Bielika? Ponoć można tam go spotkać. Mnie się nie udało, ale ja bardziej patrzę pod koła niż dookoła. Brakowało mi na wjeździe tablicy informacyjnej jak ten ptak wygląda, są za to miejsca postojowe.
Zdjęcie z blogu Siadła Górnego, teraz jest bardzo podobnie, tylko więcej liści.
Pierwszy serwis rolek - wymiana wszystkich łożysk - tak mi terkotało, jakby ktoś udarem w ścianę napierniczał. Teraz słychać szum kół i cichy szelest łańcucha.
Godzina jazdy z elementami akrobacji - jazda z jedną ręką na kierownicy, popijanie z bidonu, wolna jazda na pograniczu stójki i hit - jazda na stojąco :) Nie jest to takie trudne jak myślałem - jednak na nogach spoczywa cały ciężar ciała i szybciej się męczę niż normalnie jadąc. W sumie fajnie, bo wreszcie mogę jechać z ogniem w nogach.
W listopadzie - ogólnorozwojówka + dalsze gubienie sadła.
Pogoda beznadziejna, więc rolki dzisiaj Godzina na symulację porannej pętli. Przy okazji parę cyrkowych akrobacji typu jazda z jedną ręką na kierownicy (nawet udało mi się napić w czasie jazdy). Chciałbym na wiosnę umieć kręcić na stojąco - na razie kosmos.
Na napędzie kompaktowym przy kadencji 90 tętna na biegach: 10(najszybszy) - 160bmp 9 - 145 8 - 140 7 i niżej 130 ale zbyt lekko się kręci i rower staje się nerwowy na rolkach.
W czasie kręcenia naszedł mnie taki wniosek, że na tym sprzęcie ćwiczy się wytrzymałość i równowagę. I myślę, że maratony w których się ścigam wygrywa się głównie wytrzymałością - taki ich charakter.
wieczorem: 7x bieg 1/4
czirs, pora się nawodnić.
p.s. znak czasów - kiełbasa z grilla na cmentarzu... czekam na piwo z kija.