Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1823.50 km (w terenie 209.00 km; 11.46%)
Czas w ruchu:75:03
Średnia prędkość:24.30 km/h
Maksymalna prędkość:65.80 km/h
Suma podjazdów:1736 m
Maks. tętno maksymalne:173 (93 %)
Maks. tętno średnie:151 (81 %)
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:49.28 km i 2h 01m
Więcej statystyk

poranna jazda - interwały

Wtorek, 8 maja 2012 · Komentarze(4)
Pierwszy bardziej ambitny "trening"
Długo wszystko obmyślałem jak i gdzie go przeprowadzić. Samym nabijaniem porannych kilometrów już bardziej się nie poprawię, stąd wprowadzam do moich jazd elementy sprinterskie.
plan:
30s - >170bpm
60s - <125bpm
x6
Niestety nigdzie nie udało mi się osiągnąć wymaganych wartości.
max tętna: 151 (bardzo się starałem za każdym razem dać z siebie max mocy), i tak szczyty osiągane są po 20-23sek. Pod koniec za każdym razem miałem wrażenie że sekundy są co raz dłuższe ;) (szczególnie ostatnie 3)
w fazie odpoczynku spadek do ok. 140 (po ok 30sek.)
Myślałem, że tętno będzie szybciej skakać, może jestem zmęczony, albo tak ma być?
ciekawostka: Vmax-51,3km/h po płaskim
miejsce: od przejazdu kolejowego w Grambow do świateł w Linken (ostatni interwał na budowie ronda)
czas: 9min
dystans: 4,88km
Rozgrzewka: pętla Linken-Bismark-Ramin-Grambow
śniadanie: połówki banana, batonika, danio +kawa (ok. 40min przed interwałami), po powrocie dojadłem resztę.
staty:
S1 (sprint) - 144bpm, (przerwa 149)
S2 - 147, (146)
S3 - 144, (151)
S4 - 147, (148)
S5 - 145, (150)
S6 - 146, (151)

wniosek: pierwszy raz jest najtrudniejszy ;) za 2-3 dni powtórka, tego też trzeba się nauczyć. Oprócz samych interwałów jest mnóstwo "pobocznych" elementów które też się ćwiczą. Generalnie jestem zadowolony.

p.s.1 usunąłem jedną podkładkę pod kierownicą
p.s.2 o ok. 5:40 na przystanku spotkałem gościa, który obciągał puszkę piwa... ten to ma zdrowie ;)

dom-praca-dom (kapeć)

Poniedziałek, 7 maja 2012 · Komentarze(2)
Kategoria praca, 0-50km
Rano na pełnym gazie do roboty.
Po pracy na Miodową, gdzie spotkałem Axisa. Przy pętli nastapił koniec jazdy z powodu pierwszego w sezonie kapcia. Na szczęście wóz techniczny był po 15min.

poranna jazda wer.2

Poniedziałek, 7 maja 2012 · Komentarze(2)
mimo, że rano było 8 st, to powiedziałem sobie, że długie wiatrochrony zostają w szafie i jadę w 3/4. Musiałem nieźle poginać, żeby się rozgrzać, ale było ok. nogi wypoczęte.

Moja majówka

Piątek, 4 maja 2012 · Komentarze(8)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Wolny dzień majówki wypadł mi w piątek. Postanowiłem zrobić sobie dłuższą rowerową wycieczkę. Celowałem z długością podobną do maratonu w Świnoujściu, aby sprawdzić organizm na długie obciążenia.
Prognozy były niepewne, ale czas miałem tylko dzisiaj więc trochę zaryzykowałem.
Wiatr był zachodni, więc trasę zaplanowałem w kierunkach N-S.
Spakowałem wszystkie potrzebne rzeczy do kieszonek koszulki i po 10 ruszyłem.

Jazda na południe mijała mi wśród takich widoków:
pola niemeckie © James77


Chciałem unikać głównych tras, więc jak się dało to zbaczałem z nich i jechałem według mojej prowizorycznej, świeżo drukowanej mapy.
Skuteczność jej szybko się potwierdziła, kiedy dojechałem do wiochy, do której nie spotkałem żadnego znaku.
zapomniana wioska Nadrensee © James77


Dalej mapa ze szlakiem, którym pewnie kiedyś pojadę:
kamienna mapa © James77


Na całej długości trasy w zasięgu wzroku były liczne elektrownie wiatrowe. Widać, że Niemcy mocno w nie inwestują.
wiatrowa farma © James77


Pod jeden dało się trochę podejść:
elektryczny wiatrak © James77


Trasa do Schwedt jest płaska jak stół:
do Schwedt © James77

Szkoda, że nie ma nawet jednego wzniesienia, na które można by wjechać i pooglądać okolice.
Tak mijały mi kolejne wioski, aż dojechałem do krzyżówki przed samym Schwedt.
prawie Schwedt © James77


Tu robię zwrot na północ i wracam do Locknitz.
Mijane wioski są na prawdę urocze i mimo, że później zaczęły mi się zlewać bo jednak są dosyć podobne to miło się je oglądało.
Blumenhagen wita © James77


albo taki widok:
kolejna wioska © James77


Niemcy, również sieją rzepak, aż do znudzenia. Przed Kunow trafiłem na uprawy sięgające prawie do horyzontu (daleko był las), z obu stron jezdni.
rzepak po horyzont © James77


Stwierdzam stanowczo, że ten widok już mnie nie rusza, rzepaku mam po dziurki w nosie. Czekam aż zboże wyrośnie :)

Zapewne jadąc przez tyle wiosek powinno się trzasnąć fotkę jakiemuś kościółkowi z XV czy XVI wieku, ale te kościoły -moim zdaniem- są wszystkie takie same i każdy jeżdżący trochę po niemieckich drogach takie spotykał.
Trafiłem na jakiś większy, ale się w kadrze nie zmieścił więc fota ta przedstawia kierunkowskaz ;)
kierunek do wyboru © James77


Po odpoczynku, jadę do Grunz. Z pewnym niepokojem obserwuję kończące się napoje, zostaje mi również jeden baton i kilka żelków. Zaczynam reglamentować sobie picie niczym rozbitek na tratwie :)
Siada też samopoczucie, bo jako lotny finisz ustaliłem sobie Locknitz, a do niego jeszcze w ch... yyy daleko :)
Prawdziwy kryzys nadchodzi przed Randowtal, kiedy mijam węzeł autostrady. Droga prowadzi długim podjazdem w dodatku z wmordewindem. Styrałem się strasznie, pociągnąłem z 5 racji picia, 3 żelki i próbuję przetrwać, nie stawając aby się nie wychłodzić.
W końcu dojeżdżam do większej mieściny - Brussow.
uliczka w Brussow © James77


Inna zabudowa, więcej ulic i nawet mały rynek jest:
mały rynek w Brussow © James77

Odpoczywając studiuję mapę - Locknitz jest już na prawdę blisko. Sięgam po rezerwy (głównie psychiczne) i cisnę mocniej. Jadę fajną ścieżką rowerową, która później się kończy, ale jadę z wiatrem więc 4 jest stale na liczniku.
Po niedługim czasie jest! Wyczekane miasto, jeszcze dojazd do "kota" i obiecany popas ;)
postój w Locknitz © James77

Wcinam ostatni baton, zostawiam sobie 3 łyki w bidonie i 2 żelki. Tu miałem zadecydować, czy jadę już prosto do domu, czy...
Wpadłem na genialny plan, aby spróbować po takim dystansie podjechać Miodową :)
Trasa znana, wiatr sprzyjający... może się udać ;)
Pojechałem aż do Dobieszczyna, dawno przekraczając granicę nie czułem takiej ulgi :)
Tu kolejny odpoczynek, po którym w bidonie został jeden łyk - na zdobycie Miodowej ;)
odpoczynek na granicy © James77


No musiałem:
miszczu na oparach © James77


:D
W dobrym humorze pognałem na Głębokie.
W Tanowie nie wytrzymuję i staję aby kupić trochę wody, izotonika i banana.
Wypijam prawie całą butelkę, wcinam banana po czym z nowymi siłami ruszam dalej.
W końcu nadchodzi - podjazd prawdy, po 150km, rozpędzam się do 30 i próbuję jak najdłużej jechać w kadencji 80. Prędkość spada do 25, ale niżej już nie i tak dojeżdżam do Gubałówki. :) Nie było tak źle, zjadam w nagrodę ostatniego żelka i zjeżdżam na dół i dalej przez Dobrą do domu.

Trasa:


Wniosek mam taki, że 170km nie przejadę z 1,5l płynów. Muszę po drodze gdzieś zatankować. Nie lubię wozić plecaka (mam w nim bukłak), a kieszonki były pełne, więc jednak będę z bufetów na maratonie korzystał.

całkowity czas: 7:11
czas jazdy: 6:16
kalorii niby 8000 - ale forerunner znacznie zawyża, ludzie na forum biegowym szacują, że 40% trzeba obcinać - wychodzi więc że spaliłem 5000. Nieźle.

wycieczka z ukochaną

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Sporo zachodu zajęło mi namówienie żony do wspólnej jazdy. Rano po prostu powiedziałem: dzisiaj w planach mamy jazdę rowerem :)
Pogoda piękna, wiatru niet, wcześniej trasę obmyśliłem... musiało się udać :)

Mimo początkowych niedogodności, po przekroczeniu niemieckiej granicy - żonka zaczęła odczuwać przyjemność z jazdy. Sama nawet zaproponowała wydłużenie trasy o kilka wiosek, więc tym bardziej jestem z niej zadowolony :)) (uśmiech do teraz nie schodzi mi z ust).

Pierwszy postój w Schwennenz, gdzie było bliskie spotkanie Radona z Ghostem:
tandemowy unikat © James77


Dalej była spokojna, miła jazda po gładkich i pustych niemieckich drogach:
na trasie... © James77


Całość wyglądała tak:
<iframe src="" width="600" height="400" frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0"></iframe>

Lidia, po 3 latach nie siedzenia na rowerze, pod koniec wycieczki trochę padła, ale dzielnie się do końca trzymała.
W nagrodę mistrzu zrobił obiad :D

dom-praca-dom

Środa, 2 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, praca
rano-nic ciekawego
po południu-zabawa na zjazdach w puszczy. Pogłoski o śmierci mojego mtb są mocno przesadzone. ;)

wycieczka do Locknitz

Wtorek, 1 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Miałem odpocząć po wczorajszych "trudach", ale ta pogoda... :)
Na szybkiego zmodyfikowałem lekko ostatnią wycieczkę do Locknitz, dodając ulubione fragmenty mojej podstawowej pętelki.
Ćwiczeniem (przede wszystkim dyscypliny) była spokojna jazda z pulsem 130-140 do max 150 na podjazdach oraz dalsza "nauka" jazdy z kadencją 80.
Zadanie odrobiłem, przez wolniejszą jazdę nacieszyłem oko widokami, wróciłem zadowolony

Plowen rankiem:
Plowen © James77


Trasa w 99% asfaltowa, z małym brukiem jak wyżej.


Wieczorem szosa przeszła serwis:
- nowy łańcuch (mam nadzieję, że się przyjmie)
- nowy smar w tylnej piaście (kulki jeszcze pożyją - ale już je "czuć")
- czyszczenie kasety i przerzutek

Waga na 1 maja: 85,5kg
w tym: tłuszcz 14,7% (powolny, ale ciągły spadek :)
woda 60,4% (piję jak wielbłąd to i jestem "grubo" nasączony)
mięśnie 44,9% (mały, ale jednak wzrost :)