W nocy padał deszcz, ale ranek okazał się piękny i nawet wyszło słońce. Traska pełna "mknących" na drugą stronę asfaltu ślimaków, czasem trzeba było uważać. Locknitz senne, udało mi się zdążyć przed pociągiem. Rower oczywiście usyfiony wodą z drogi, coś nawet strzela w korbach. Będę musiał się przejechać do Bulsika, aby pokazał mi jak czyści napęd, bo ja tak nie umie :D
Rano udało mi się złapać zakrzywienie czasoprzestrzeni w Dobrej ;)
standardowe latanie między samochodami. Wieczorem o mały włos miałbym stłuczkę z dwoma łysymi pawianami na rowerach, którzy postanowili nagle zjechać z chodnika na ulicę nie patrząc czy coś jedzie.
Stalowoszare niebo i krople na roślinach zmyliły mnie, że jest chłodno. Niepotrzebnie ubrałem drugą warstwę bo mimo 16st ciągle jest parno i momentalnie się spociłem... Ale jazda była fajna :)
Piękny, ciepły ranek zachęcił mnie do mocniejszego kręcenia. O czymś takim marzy się jadąc po ciemku, mrozie i w śniegu ;) Jedynie pociąg mógł mnie zatrzymać i tak się stało - w Locknitz. Opłacało się rano wstać :)
Takie tam luźne kręcenie po stałych trasach... Przez 3 godziny bezmyślnie wgapiałem się w licznik i buty ;) Szukam jeszcze optymalnych ustawień bloków, po dwóch godzinach czuję niestety pewien dyskomfort w stopach... mam nadzieję, że noga się szybko ułoży.
Dzisiaj 100% szosowców odpowiadało na pozdrowienia i 0% mtb... ciekawe
Pierwszy raz minąłem się dzisiaj z jakimś szosowcem. Widać (mimo mgły) jest nas dwóch :) Jazda bez licznika. wer. 1a - od końca wer.1 a przed Bismark skręt do Hohenfelde.