rano - rowerem do pracy przez Ladenthin i Warzymice w tym białym czymś. wieczorem - legł w gruzach mój plan cieniowania... ach te Książęce (miałeś rację Adam) i inne takie. Typowy objaw po odstawieniu - wytrzymaj ile wlezie, a później sobie odbijesz... Najwyżej będę więcej jeździł/biegał...
Warunki zdecydowanie najtrudniejsze w jakich jechałem do pracy. Plus dla drogowców za odśnieżone drogi rowerowe (tzn. poziom śniegu na nich był o 3cm niższy od reszty terenu) o 7 rano... Wiało, do tego gruba warstwa śniegu na ulicach dosyć mocno utrudniała jazdę. Wjeżdżałem do miasta od ul. Kolumba - tam było bardzo niebezpiecznie (stawałem nawet aby przepuścić tramwaj i samochody).
Kto by pomyślał, że 2 dni temu siedziałem na ławce i grzałem się w słońcu...
rano - nowa pętla - 10km/1godz. ciągłego biegu - poprzednia trasa mi się znudziła... wieczorem - A6W
kontrola postępów: waga: 79,4kg tłuszcz: 12,1% woda: 61,9% mięsko: 46,2%
Całkiem nieźle, szczególnie, że pozwalam sobie na małe skuszenia (z alkoholem włącznie). Na jakiś czas zawieszam NW (jakoś się nie przekonałem a technikę - myślę, że - mam właściwą) zamiast tego poranna jazda rowerem do pracy (ok. godziny). Z racji poważnej awarii samochodu, jestem zmuszony codziennie jeździć rowerem, więc wieczory to tylko już A6W. Nie ma co się zarzynać...
Do tej wycieczki przygotowywałem się kilka dni... Szukałem czegoś na setkę... i trafił się Jatznick (Jasiennik dla narodowców). Rano: SSSR (Standardowy Szybki Serwis Roweru) SPdW (Standardowe Przygotowanie do Wycieczki) i w drogę na SW (Standardową Wycieczkę)
Wiosna napiera od Szczecina, startowałem ok. 8:30 przy -5st, ale już w pełnym słońcu:
Cieszyłem oko czystym niebem, pod ubraniem robiło się ciepło od słońca czułem się... wiosennie :) Mniej więcej do 40go kilometra trasa prowadziła znanymi asfaltami, nowość zaczęła w okolicach Pasewalku (Pozdawilk dla ....ców). Droga skręca w las i zaczyna być terenowo i śniegowo:
W lesie trafiam na ciekawą tablicę informującą o rodzajach śladów zwierząt. Akurat można było nowo nabytą wiedzę sprawdzić w praktyce, gdyż wszelkich śladów było od groma...
Tu powinienem wkleić stare zdjęcie, które oczywiście znalazłem w sieci przy planowaniu, jednak teraz nie mogę znaleźć... (do uzupełnienia)
Cegielnia była całkiem spora (XIXw.) ale do teraz zostało tylko to i parę budynków gospodarczych. Robię popas, na którym jem starą bułkę znalezioną gdzieś w domu i lekko rozkładającego się banana, ale za to popijam gorącą herbatą z miodem (dzisiejszą :D).
Drugi punkt wycieczki zakładał dotarcie do wyrobiska z którego pozyskiwano materiał. Ślad prowadził kilka kilometrów w las. Okazało się, że trasa jest nieprzejezdna i chyba z pół godziny prowadziłem rower po dziewiczym śniegu, do tego błądziłem po lesie.
Trafiłem oczywiście, ale zdjęcie jest tylko z trasy bo wyrobisko jest zarośnięte:
Buff moim przyjacielem jest. Słońce świeci, ale wieje zimny wiatr. Idealne ubranie na taką pogodę. Z Jatznicka jadę do Pasewalku, gdzie mam trzeci punkt wycieczki - banan na starówce.
Kolega trochę speszony, więc 2 łyki isostara i dalej zaginam do domu. Jestem trochę po 14. Rower ubłocony leśnymi odcinkami (w ogóle wymaga gruntownego serwisu pozimowego), ja zadowolony z miłego sobotniego przedpołudnia.