Wczoraj nogi odpoczęły i dzisiaj można było już jechać mocniej. Nawet cieplej było. Jeżdżę ostatnio do pracy przez Dobrą i wioskami do Głębokiego i powiem, że jest tam rano bardziej niebezpiecznie niż na krajówce o tej porze. Ludzie chyba nie lubią rowerzystów, albo nie potrafią wyprzedzać...
Z takiego "bezruchu" wpadam do rzeki pędzących samochodów:
Niedzielne staty: 80,5kg/12,1% tłuszczu. Mam cichą nadzieję, że więcej jeżdżenia dokona reszty "dzieła" bez odmawiania sobie ulubionego jedzenia i picia.
wieczorem - 35min. biegu z żonką
staty żywieniowe: Litr coli dostarcza zalecaną dzienną porcę cukru. Raczej nikt z nas tyle tego nie pije, ale...dobrze wiedzieć (inna sprawa, że cukier teraz jest wszędzie i nie trzeba pić, żeby normę spełnić). Za to pół litra piwa zawiera średnio 300kal. i wcale od tego nie rośnie brzuch (dopiero przekąski do piwa nam go powiększają). Godzina spokojnej jazdy rowerem to 300kal, szybkiej to nawet 700...więc 2 browce wieczorem i godzina kręcenia z rana a się wszystko "wyzeruje" :)
Drugi raz na szosie i druga ustawka. Na odzew wspólnego kręcenia odpowiedzieli: Bartek Robert Daniel Marcin
Trasę z grubsza ustaliliśmy i pozostało ją "lajtowo" przejechać ;) No dobra, nie lajtowo, bo parę ucieczek i sprintów było. Dzisiejszym przeciwnikiem był upierdliwy wiatr, który nawet z boku dawał się we znaki. Ekipa wiedziała co robić i dało się jechać ponad 30 "pod" i ponad 40 "z".
Rower zdał egzamin, na górki "sam" wjeżdża (no dobra, trochę mu pomagam), ale w stosunku do Radona, jest różnica (a może jestem mocniejszy?). Punktem odniesienia był Robert, który czy mała górka, czy duża - 3 dychy stale trzyma i tu widziałem, że daję radę.
Jeszcze jednak uwaga: karbonowy rower zdecydowanie lepiej tłumi (czy pochłania) drgania od bruku - nie miałem już tak charakterystycznego drętwienia dłoni i tyłka. Czułem, że jestem "odizolowany".
Jazda była bardzo fajna i miła. Mieliśmy kupę śmiechu na postojach i ogólnie - fajnie się wyżyłem.
Na jednym z postojów (ten "szczypior" to ja - ha, ha):
...go złożyłem. Trwało to kilka miesięcy, trochę błędnych zakupów, przekopywania for, katalogów i liczenia na co mogę sobie pozwolić. A wiadomo, że nic tak nie cieszy jak nowy gadżet do roweru... W moim przypadku była to rama (kółka dostałem na gwiazdkę).
Rama z widelcem z karbonu, kółka - stożki 42mm - hybryda, kilka drobiazgów nowych, osprzęt przełożyłem z ś.p. Radona (+nowy łańcuch).
Dzisiaj nastał TEN dzień, kiedy w miarę wszystko poustawiałem i w końcu mogłem się przejechać na plastikowym rowerku. :)
Wrażenia... świeżo po przesiadce z MTB to na tym czułem się jak młody bóg...w końcu szybka, cicha jazda. Dzisiaj wiał mocny wiatr i faktycznie czuć, jak przednie koło reaguje na wiatr - na początku trochę mną rzucało, ale później dało się prowadzić. Mam jeszcze drobne problemy z ustawieniem napędu, ale to już szczegół (chociaż kaseta raczej do wymiany).
Pierwszy raz w życiu ostro pogadałem sobie z kierowcą samochodu, który wyprzedził mnie prawie zahaczając lusterkiem o kierownicę... Dogoniłem pajaca i powiedziałem mu co myślę o nim jako kierowcy. Dawno nie miałem takiej sytuacji...
Miało być luźno, przed jutrzejszą setą, ale skręciłem nie tam gdzie trzeba i w efekcie było zaginanie się aż do samej pracy.
Pierwszy raz w tym roku jechałem w letnich butach, po dwóch godzinach nie czułem palców. Za to wiatr trochę pomagał. Jak się zorientowałem, że jestem za daleko to dodawał +50 do motywacji przez co wracając było stale pod 4 z przodu.
p.s.1. Roberta wypatrzyłem na dole Wyszyńskiego (stałem na światłach), darłem się ale nie słyszał... p.s.2. Jest jutro jakaś ustawka (prócz mastersów)?