Narzekałem ostatnio na brak nowych terenów do jazdy, a tu proszę - otwarto właśnie starą/nową drogę do Nowego Warpna. Kierunek na niedzielę wydawał się oczywisty.
I nie zawiodłem się - wymyślona trasa przez Niemcy i nową drogę była szybka i komfortowa. Jakość tej drogi można porównać do niemieckich gładzi asfaltowych - może to tamtejsza firma robiła? Nie wiem.
Same Nowe Warpno (zdaje się - najbogatsza gmina w Polsce) po zastrzyku pieniędzy mocno inwestuje i to widać. Miasto ładnieje i przyciąga turystów - i fajnie bo ze Szczecina przez Niemcy można pojechać po perfekcyjnej nawierzchni.
Nie robiłem zdjęć atrakcji turystycznych (można je zobaczyć u innych). Za to rower wzbudził zainteresowanie starszego gościa na szosie. Porozmawialiśmy sobie jak to się teraz fajnie tu jeździ i ogólnie o rowerowaniu. :)
Po ostatnim maratonie szosowym nie mogę patrzeć na stałe, zjeżdżone na maksa trasy asfaltowe... Dlatego, żeby nie odstawić roweru w kąt pojechałem pobawić się fullem w lesie. Trasa...nieplanowana, czas...dwie godziny, miodność... duża :)
Dobrze jest mieć dwa rowery w różny teren. Jak się jeździ samemu to taka odmiana dobrze robi, bo ileż można odwiedzać kota w Locknitz ;) Inna sprawa, że maraton w Zieleńcu dał mi tyle wrażeń, że moje stałe trasy straciły dla mnie całkowicie atrakcyjność. Takie "zatracenie" się (do zabłądzenia) na nieznanych ścieżkach w lesie dobrze robi na steraną psyche (jeszcze z dobrą muzyką w uszach - świetnie).
BTW mój plan wytopu obejmował ćwiczenia Tabaty. Zrobiłem ją sobie we wtorek (tydzień temu) - całe ćwiczenie trwało 4 minuty (+rozgrzewka) i jak na pierwszy raz poszło całkiem dobrze (nieźle spocony byłem). Szkoda tylko, że przez kilka następnych dni miałem kołki zamiast nóg - przeszło dopiero w niedzielę. Odpuściłem biegi i dalsze ćwieczenia. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie lepiej...
Rano 1:35 - aż dziwne długo (norma 1:25) W pracy rekord - wypiłem 3l wody nie pracując fizycznie. A wieczorkiem - dalsze uzupełnianie ubytków minerałów...