Bieg po 6tyg. przerwy i z różnicą trzech kilogramów (na minus). Tempo lekkie (wdech na 4 kroki), czułem dużą różnicę w mniejszej masie. Szczególnie w kolanach i biodrach. Na podbiegach to jak sarenka skakałem.
Jak już "zażyło" się jazdy w ciepłym, wiosennym powietrzu to ranne kręcenia w temp. 3-6st. są coraz trudniejsze. Dzisiaj do miasta wjeżdżałem z początkiem braku czucia w dłoniach, ale w okolicach castoramy znalazłem się nagle w jakieś strefie ciepłego powietrza i palce uratowałem. Od tamtego momentu miałem wrażenie jakbym jechał w pokoju - całkiem przyjemnie...
Ranna "czterdziestkaczwórka" we mgle, która zabija. Przy 35km/h znaki pojawiały się na 5 sekund przed rowerem. Dopiero w mieście odpuściła. Czas jazdy 1:30 (ostatnio 1:34).