Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:1376.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:55:00
Średnia prędkość:24.79 km/h
Suma podjazdów:1328 m
Maks. tętno maksymalne:166 (89 %)
Maks. tętno średnie:136 (73 %)
Suma kalorii:6760 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:55.05 km i 2h 23m
Więcej statystyk

fitnessowanie dzień 15

Poniedziałek, 18 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Aktywność: Przedpracowe, słoneczne 50km. Chociaż było 2 stopnie i jechałem w zimowym ubraniu to było miło. Szczególnie jak obok mnie lądował ptasi ultras - bociek. :)
Dieta: po takiej jeździe, drugie śniadanie robię królewskie. Oczywiście z tego co wziąłem do pracy na cały dzień jedzenia. :)

A kto dzisiaj rano pojeździł ten wygrał dzień:

fitnessowanie dzień 14 - test

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km
Aktywność: Niedzielny rytuał - 100km gdzieś po Niemcach. Nawet dobrze szło, chociaż zmarzłem w stopy. Rower tylko trochę przygotowany do sezonu, ale można już na nim jechać.
Dieta: Łikend masakruje dietę. Tzn. godziny posiłków, i jednak trochę więcej wtedy jem.
Niedzielny test czy dobrze idzie, czyli pomiary:
waga: 80,9kg (-1 od niedzieli)
tłuszcz 14,3% (-0,4 od niedzieli)
Tendencja spadkowa, po kg/tydz, czyli idealnie. 


fitnessowanie dzień 12

Piątek, 15 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Aktywność: 50km przed pracą w tej j%$#ej mgle i 2 st. C.
Nie cierpię mgły bo wysysa smar z łańcucha. 1,5h w takich warunkach i łańcuch zaczyna zgrzytać, linki gorzej pracują itd.
Na takie warunki przed wyjściem powinienem posmarować oliwą łańcuch, albo może jakiś towot dać to na dłużej by starczyło. :)

Dieta: Kaloryczność mojego żarcia z całą pewnością nie pokrywa dziennego zapotrzebowania. Czasem chodzę głodny, a tak nie powinienem się czuć. Jedynie co mogę wtedy robić to zalać się kolejną Inką, albo wcinać marchewkę. Jeszcze 2 tygodnie.

A jak za wolno się jedzie, to na koło wsiada taki "naginacz":

W sumie nie wiadomo na co patrzeć. ;)
(źródło: Instagram )

fitnessowanie dzień 11

Czwartek, 14 kwietnia 2016 · Komentarze(3)
Aktywność: 12km biegu w 59min. Nawet całkiem lekko, chociaż nadal uważam, że brak mi tej sprężystości kroku maratończyków. Może jeszcze za słaby jestem.
Dieta: Po 12km biegu czy 50km roweru standardowe drugie śniadanie (czyli bułka + owoc) to za mało. Dlatego dorzuciłem trochę słodkiego. Najpierw były to 2 owsiane ciastka z cukierni, ale po co to jeść, jak można zrobić je samemu i wiedzieć ile cukru tam jest. ;)
Teraz uzupełniam kalorie zrobionym przez Trenerkę (ja tylko mieszałem) domowym batonem energetycznym. Cała blacha zawiera tylko 2 łyżki miodu. Słodkie to...i pyszne. 2 małe kawałki do śniadanie pozwalają przeżyć do kolejnego posiłku 3 godziny później: kefiru z owocem.

W necie wszyscy już jeżdżą, wyglądają super i w ogóle. A Pani te warkoczyki nie przeszkadzają? :)

Yyyy chyba głupio zagadałem. Może jednak pojadę dalej. :)
(źródło: Instagram)

fitnessowanie dzień 10

Środa, 13 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Środa - rower
Aktywność:
Rano 50km we mgle "killer". Czyli takiej, w której wyprzedzający mnie samochód znika po sekundzie. Wolałem zbyt długo nie zastanawiać się jaki refleks mają kierowcy o 6 rano...

Dieta:
Jeszcze zdarza mi się otworzyć lodówkę i...moment, zaraz, stop, żadnego podjadania...zamykam i idę w kąt cicho pochlipać nad tym pysznym kawałkiem krakowskiej...

Wierzę, że kiedyś przyniesie to efekty bo jak mówili nasi rodzice: bez pracy nie ma kołaczy:

(źródło: Instagram)


fitnessowanie dzień 9

Wtorek, 12 kwietnia 2016 · Komentarze(5)
Wtorek - biegamy.
Żeby nie klepać jednej pętli ruszyłem się trochę dalej. Też znana trasa, ale teraz jakby szybciej. ;)
12km w godz.(wpisany dystans z wczoraj)

Z jedzenia: wg teorii 5-6 posiłków dziennie, nie wyobrażałem sobie jeść obiadu o 14 (w godzinach pracy). Całymi latami jadłem, kiedy był czas, a teraz: Panowie stop! Idę zjeść brokuły. :)

Też bym sobie tak pojeździł:

(źródło: Instagram)

fitnessowanie dzień 8

Poniedziałek, 11 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Drugi tydzień  "wychudzania":
Plan: rano 50km, wieczorem 10km.
Dieta prawie jak tydzień temu + do drugiego śniadania po rowerze dołożone 2 kawałki energetycznego batonu własnej produkcji (ok, Trenerki) + kawa Inka (można ją pić bez ograniczeń w przeciwieństwie do zwykłej kawy).

Wieczorem - tylko plank.

A na mecie nic tak dobrze nie smakuje jak łyk coli (na razie dla mnie produkt zakazany):

(źródło: Instagram)

fitnessowanie dzień 7 - test

Niedziela, 10 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Pierwszy tydzień rewolucji żywieniowej za mną.
Rezultaty:
waga: 81,7kg (spadek o 2kg od zeszłej niedzieli)
tłuszcz: 14,7% (spadek o 0,3% - on zawsze wolno się zmienia)
reszta parametrów w normie. 
Czyli pełen sukces.

Dzisiaj przyszedł czas na test, czyli mały duathlonik na dystansie zbliżonym do mojego przyszłego startu:
30km zaginania się 29erem po mojej starej asfaltowej trasie - czas 1:12 czyli jeszcze ok, chociaż byłem ubrany na długo i w zimowych butach.
Strefa zmian w domu i tu porażka - zeszło 10 minut! Nad tym muszę popracować aby to było max 3.
10km biegu - pierwsze wrażenia - brak siły, nie czuję nóg, robię kroki na wyczucie...Ale tempo 12-13km/h czyli jak zwykle początek za szybki. Testowy podbieg bez kozakowania i później na 5km odzyskałem pewność, wpadłem w rytm i cieszyłem się prędkością. 11km/h (tam zazwyczaj jest 10) i lekkość dawała frajdę z ruchu. Czułem te 2 kilo mniej (a 5 mniej od lutego)! Brakuje mi jeszcze szybkości. Mam wrażenie, że ruszam się jak mucha w smole. Za to przyjemnie gładzi się po napiętym brzuchu. :)

Dieta też zaczyna pasować. Jak zwykle łikend zaburza godziny posiłków, ale po prostu trzeba ich bardziej pilnować. Jeszce coś: w piątek odbyliśmy z żonką/trenerem rytuał: KFC i na zakupy. Tym razem sałatkę z grillowanym kurczakiem zjadłem ja, a zawijasa z frytkami trenerka. :) Później kolejny test: zakupy i aleja piw...dałem radę. Nic. Nawiasem mówiąc teraz w całym hipermarkecie najważniejszy jest warzywniak. Później półka z kefiarmi, wodą, mrożonymi warzywami (jedyny skrót w przygotowywaniu posiłków), mięsem z kurczaka/indyka...Reszta to zło. :)

No i wracam do planka:

(źródło: Instagram)

fitnessowanie dzień 6

Sobota, 9 kwietnia 2016 · Komentarze(2)
Ranny trening zupełnie mi się posypał, kiedy odkryłem, że nie zapiąłem bagażnika i zgubiłem portfel z dokumentami.
Po 30km jazdy mógł być wszędzie. Zdenerwowałem się to mało powiedziane. Już widziałem te problemy przez które będę musiał przechodzić. Załamka poszukiwawcza trwała godzinę, kiedy odebrałem telefon z policji, że...portfel jest u nich. 
Dosłownie przyleciałem z Locknitz do Mierzyna. No i mam...wszystko, nic nie zginęło.
Wiara w ludzkość przywrócona.

6 dzień super diety zaczyna przynosić pierwsze wyniki. Mniej jem - szybciej się najadam, mniej mi z przodu wystaje i ogólnie czuję luz w pasie.
Jutro ważenie. :)

Kolarski net żyje jutrzejszym Piekłem Północy, tyle do obgadania:

(źródło: Instagram)

fitnessowanie dzień 5

Piątek, 8 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Oj nie chciało się znowu wstać o 5.
"Witaj piątku - jeszcze cię przeżyć i sobie odpocznę" - naszła mnie taka myśl (jak co piątek ;)).
Ranne 50km było chyba najdłuższe. Raz, że tylko 1st i zmarzłem w dłonie. Dwa, że odczuwam lekki brak energii i kręcę bez powera.
W sumie odchudzam się więc to chyba dobrze. :)

Życie zweryfikowało moje ambitne plany wieczornych ćwiczeń i po prostu zabrało mi czas. Po 22 nie mam ochoty na żadne planki, pompki czy burpees. Zasypiam na stojąco.

...ale czas na neta jest ;)
Rower z MadMaxa:

(żródło: Instagram)