Kontuzje po maratonie minęły - można znowu jeździć. Szukałem alternatywnej drogi Dobra - Głębokie i jedyne co - to ta przez Bartoszewo. I tak też dzisiaj pojechałem. Dzisiaj bez formatów. Dystans do Jasnych Błoni.
6x3 min. podjazdu Miodowej na 160bpm intensywność: bardzo ciężko
Miała być sesja prędkościowa, ale zamieniłem ją na podjazdy bo brak ich jest w tym planie. Zresztą sam "trener" (w książce) podpowiada: ćwicz to w czym jesteś słaby...
Jeszcze 2 treningi i... wielki test. Już się nie mogę doczekać :)
Bardzo ładne "słupki":
BTW mam jedno wolne miejsce w samochodzie na sobotę (ew. 2, ale trzeba skombinować bagażnik dachowy thule).
Łikend deszczowy - nie jeździłem. Poniedziałki są wolne, ale... trzeba być elastycznym. Dzisiaj sprint czołgiem stałą trasą do Jasnych Błoni.
Żeby nie było, że nic rowerowego w łikenda nie robiłem - skonstruowałem sobie uchwyt na ścianę aby te dwa rowery jakoś pomieścić - myślę że wyszło całkiem znośnie:
Jazda przez miasto z pięknym ominięciem gigantycznego korka od castoramy do kościoła w Mierzynie (co najmniej pół godziny stania samochodem ). Nawet tira podłapałem, ale jazda z jednym hamulcem 45km/h jest lekko nieodpowiedzialna - kuszę los...