Nareszcie chmury odeszły i rankiem przywitały mnie słońce i księżyc. Było ciepło i prawie bezwietrznie, więc poleciałem na żywioł i skoczyłem do Locknitz pozdrowić kotka :)
Na powrocie lekki wmordewind, ale się sprężałem bo rano zamarudziłem i musiałem nieźle cisnąć. Ogólnie ok, na razie kiera pasuje. Trasa fajna, ale mam pomysł na lekką modyfikację.
Wczorajszy kapeć okazał się snejkiem i dętka poszła do kosza. Zamieniłem opony miejscami, bo tylna jest prawie łysa. Jak zwykle - do pracy ogień do domu - zabawa fullem w Puszczy Wkrzańskiej Rower jeszcze na zimowych częściach ale wszystko hula i nie chce mi się tego zmieniać.
Pierwszy bardziej ambitny "trening" Długo wszystko obmyślałem jak i gdzie go przeprowadzić. Samym nabijaniem porannych kilometrów już bardziej się nie poprawię, stąd wprowadzam do moich jazd elementy sprinterskie. plan: 30s - >170bpm 60s - <125bpm x6 Niestety nigdzie nie udało mi się osiągnąć wymaganych wartości. max tętna: 151 (bardzo się starałem za każdym razem dać z siebie max mocy), i tak szczyty osiągane są po 20-23sek. Pod koniec za każdym razem miałem wrażenie że sekundy są co raz dłuższe ;) (szczególnie ostatnie 3) w fazie odpoczynku spadek do ok. 140 (po ok 30sek.) Myślałem, że tętno będzie szybciej skakać, może jestem zmęczony, albo tak ma być? ciekawostka: Vmax-51,3km/h po płaskim miejsce: od przejazdu kolejowego w Grambow do świateł w Linken (ostatni interwał na budowie ronda) czas: 9min dystans: 4,88km Rozgrzewka: pętla Linken-Bismark-Ramin-Grambow śniadanie: połówki banana, batonika, danio +kawa (ok. 40min przed interwałami), po powrocie dojadłem resztę. staty: S1 (sprint) - 144bpm, (przerwa 149) S2 - 147, (146) S3 - 144, (151) S4 - 147, (148) S5 - 145, (150) S6 - 146, (151)
wniosek: pierwszy raz jest najtrudniejszy ;) za 2-3 dni powtórka, tego też trzeba się nauczyć. Oprócz samych interwałów jest mnóstwo "pobocznych" elementów które też się ćwiczą. Generalnie jestem zadowolony.
p.s.1 usunąłem jedną podkładkę pod kierownicą p.s.2 o ok. 5:40 na przystanku spotkałem gościa, który obciągał puszkę piwa... ten to ma zdrowie ;)
Rano na pełnym gazie do roboty. Po pracy na Miodową, gdzie spotkałem Axisa. Przy pętli nastapił koniec jazdy z powodu pierwszego w sezonie kapcia. Na szczęście wóz techniczny był po 15min.
mimo, że rano było 8 st, to powiedziałem sobie, że długie wiatrochrony zostają w szafie i jadę w 3/4. Musiałem nieźle poginać, żeby się rozgrzać, ale było ok. nogi wypoczęte.
Sporo zachodu zajęło mi namówienie żony do wspólnej jazdy. Rano po prostu powiedziałem: dzisiaj w planach mamy jazdę rowerem :) Pogoda piękna, wiatru niet, wcześniej trasę obmyśliłem... musiało się udać :)
Mimo początkowych niedogodności, po przekroczeniu niemieckiej granicy - żonka zaczęła odczuwać przyjemność z jazdy. Sama nawet zaproponowała wydłużenie trasy o kilka wiosek, więc tym bardziej jestem z niej zadowolony :)) (uśmiech do teraz nie schodzi mi z ust).
Pierwszy postój w Schwennenz, gdzie było bliskie spotkanie Radona z Ghostem:
Miałem odpocząć po wczorajszych "trudach", ale ta pogoda... :) Na szybkiego zmodyfikowałem lekko ostatnią wycieczkę do Locknitz, dodając ulubione fragmenty mojej podstawowej pętelki. Ćwiczeniem (przede wszystkim dyscypliny) była spokojna jazda z pulsem 130-140 do max 150 na podjazdach oraz dalsza "nauka" jazdy z kadencją 80. Zadanie odrobiłem, przez wolniejszą jazdę nacieszyłem oko widokami, wróciłem zadowolony
Wieczorem szosa przeszła serwis: - nowy łańcuch (mam nadzieję, że się przyjmie) - nowy smar w tylnej piaście (kulki jeszcze pożyją - ale już je "czuć") - czyszczenie kasety i przerzutek
Waga na 1 maja: 85,5kg w tym: tłuszcz 14,7% (powolny, ale ciągły spadek :) woda 60,4% (piję jak wielbłąd to i jestem "grubo" nasączony) mięśnie 44,9% (mały, ale jednak wzrost :)
Próba połączenia porannych jazd z dojazdem do pracy. Na zmianę roweru, odzieży i jakieś ogarnięcie się miałem 5 minut (zaspałem) - wariactwo (I śniadanie na rowerze) Do pracy - na pełnym gazie przez miasto (droga taka sama jak samochodem) - czas ok.30min Z pracy - luzik od ronda leppera do Mierzyna przez Jasne Błonia lasem i ścieżkami rowerowymi z bonusem - podjazd szutrem Miodową. W końcu nabiję trochę jazdy w terenie, czas: ok 60min.