Rano przy kawie sprawdziłem jaki trening mam zaplanowany w Bardzo Ważnym Planie Treningowym. Pusta kratka przy piątku (jak codziennie zresztą), więc pojechałem na żywioł: O tak:
Odkryłem super fajną, szybką, gładką, pustą, z ładnymi widokami, pofalowaną...ranną pętlę. Na razie jest ach i och - czas 1:34 na 47km - do urwania 5 minut.
- Hej Wy tam w słonecznej Italii! Szybciej pakujcie mi to siodło bo nie mam na czym jeździć!
Staty na koniec miesiąca: waga: 85kg - jem za dwóch to i mam...+5 do wagi startowej ale z drugiej strony po co mam się męczyć wiecznym cieniowaniem jak mam tylko jeden wyścig w sezonie. kasa jaką wydałem w kwietniu na rower: 2x koszyki na bidon marki Lezyne (co za szajs - wyrzucone 120zł), naprawa u kaletnika bagażnika (wymiana zamka), 2xopony 29era na asfalt, 2x lekkie dętki do tego, koszulka na nowy sezon, pompka lezyne (kaprys), łańcuch i pancerze do szosy. Zamówione nowe siodło i obręcz do 29era. Badania lekarskie po wypadku. Mandat za przekroczenie czasu postoju u lekarza (przez rower)...razem: 2kzł (co daje od 1.01 - 3055 - czyli nowy rower:)).
I takich klimatach kręciłem sobie kilometry. :) Niemalże jak kierowca ciężarówki, który ma przed sobą godziny patrzenia na autostradę.
Powypadkowe obrażenia jeszcze dają się we znaki, stąd nie jechałem w trupa. Ale przy okazji odkryłem trasę na dokładnie 100,0 km. :) Jak przyjemnie było znowu poczuć wiatr...w zębach.
To chyba moja ulubiona pętla. Prawie cała po polnych drogach (w standardzie niemieckim - czyli po gładziuchnym asfalcie lub po idealnie spasowanych płytach), lub asfaltowych ścieżkach rowerowych z minimalnym ruchem samochodowym. Dzisiaj więcej zwierząt widziałem niż Niemców poginających do pracy. Lubię ten spokój.