Wpisy archiwalne w kategorii

100-200km

Dystans całkowity:8247.80 km (w terenie 196.00 km; 2.38%)
Czas w ruchu:304:40
Średnia prędkość:27.07 km/h
Maksymalna prędkość:79.20 km/h
Suma podjazdów:27865 m
Maks. tętno maksymalne:183 (98 %)
Maks. tętno średnie:157 (84 %)
Suma kalorii:72604 kcal
Liczba aktywności:66
Średnio na aktywność:124.97 km i 4h 36m
Więcej statystyk

X Gryficki Maraton Rowerowy Gryfland 2013

Sobota, 1 czerwca 2013 · Komentarze(14)
Startem w (jak zwykle) wietrznym Gryflandzie rozpocząłem miesiąc startów w sezonie 2013. Tak się złożyło, że wszystkie interesujące mnie wyścigi są w czerwcu.

Po losowaniu grup - minę miałem nie tęgą - wszyscy znajomi są gdzieś porozrzucani, nie ma naszej paczki (tylko Robert)...cóż, to właśnie Roberta obrałem sobie za cel. Tym bardziej, że startował dwie grupy przede mną.

Moja grupa (V, start 9:20))to był zbiór "tatowych turystów" M5, M6 (bez obrazy, mam nadzieję), był jeden w mojej kategorii, ale gdy do niego zagadałem o tempo to... uwagę zwrócił jeden wycinak, który ustawił się z tyłu i jak się okazało został dolosowany akurat do mojej grupy (nr start. 292 Henryk Sienkiewicz, kat. M4).

To właśnie z nim zrobiliśmy ucieczkę i wspólną pogoń za Robertem.

Niedługo po starcie zaczęło padać - czego się chyba każdy spodziewał - ale deszcz był krótki i słaby. Z Henrykiem szybko doganialiśmy wcześniejszych zawodników, jeszcze przed Gryficami łapię grupkę z konkurentem z M3 z czwartej grupy (siadamy im nawet na kole żeby odpocząć, ale tempo za słabe i po krótkiej wymianie zdań jedziemy dalej). Paręnaście kilometrów dalej pierwsza nagroda za ciągłe zaginanie - kolejny z M3 z Roberta grupy! Poczułem zapach krwi w nozdrzach - dalej! ciśniemy! - krzyczę :)
Jadąc na północ to była ciężka walka z wiatrem, na szczęście Henryk ma nogę ze stali (ja z "cienkiej" stalki), nie ma chwili odpoczynku, nawet jadąc na kole mam 160bpm, ale daję ile trzeba i tempo trzymamy ponad 35...

W Niechorzu dojeżdżając do bramki...mijamy Roberta - samotnie jadącego! - coś się chyba musiało stać, bo grupę miał wręcz kilerską - krzyczę do Henryka, że to właśnie tego zawodnika gonimy od startu. Heniek na to... zwiększył prędkość. Nawrót i dalej z wiatrem mocno poszło.

Roberta dogoniliśmy przed Gryficami...ufff, można było lekko zwolnić, bo byłem już wypruty. Krótka wymiana zdań co tam się stało u niego i montujemy mały pociąg. Całość znowu przyspiesza, ale zmiany są już słabsze (oprócz Henryka).
W trójkę to jednak inna jazda, tętno nawet trochę spada jak jadę na kole.
Na którejś zmianie popełniam błąd taktyczny - jadę za długo i za mocno. Heniek poprawia i... puszczam koło...
Nie miałem siły ich dojść, to już był odcinek stale pod wiatr, i mimo zaciskania zębów i spinania pośladów odległość nie mogła zmaleć.
Sytuację uratował trochę bufet, na którym zatrzymał się tylko Robert, ale ja też musiałem stanąć po jedzenie. Zaraz za nim dystans między nami wynosił ok. 300m. Widziałem jak Robert czeka na mnie, jednak mocna jazda zbierała swoje żniwo - byłem bez siły... Z każdą minutą kolega się powoli oddalał - miałem jeszcze na tyle determinacji, aby nie odpuszczać i nie stracić wypracowanej przewagi...
Ostatecznie dojechałem 2 min. po Robercie, samotnie cisnąć pod ten cholerny wiatr.

Na mecie ledwo zszedłem z roweru. Ujechałem się na maxa, ale czas za to jak dla mnie bajka - 4:05:10 co dało mi drugie miejsce w kategorii (Robert trzecie) i 10 w open.
W bufecie zjadłem 4 słodkie bułki i 0,5l wody. Szkoda, że miałem ważne sprawy rodzinne i musiałem się zbierać, bo ominęła mnie dekoracja (który to już raz!).
A w sumie to jedyna i najmilsza nagroda za to wszystko...

Następnym razem!

p.s. gratulacje dla pozostałych kolegów :)

Kolega pościgowy:
Kompan w pościgu © James77



Start Marcina:
Odjazd Marcina © James77



Start Roberta:
Robert na czele © James77


A to ja - ujechany - zdjęcie wzięte bez zgody Arka:





wyniki kat. Mega Open M

przepalenie nogi

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(4)
Mega ustawka sezonu: Robert, Romek, Mateusz, Adam, Daniel, Marcin, Bartek, kolega świeżo poznany i ja - bez pary.
Dodatkowo zgłosiłem się na przewodnika, więc przyłożyłem się, żeby było ciekawie (chociaż płasko).
W Pasewalku plany się zmieniły i skoczyliśmy na hopki do Krackow.

Dzisiaj było wszystko co się robi na rowerze szosowym: szybkie tempo, mocne zmiany, pościgi, skoki, podjazdy, zagięcia... Niby płasko a działo się...

To był ostatni test przed maratonami w przyszłym miesiącu, tak też to dzisiejszej ustawki podszedłem - starałem się być aktywny i stale kontrolować co się dzieje na przedzie.



Popas w Pasewalku © James77


Czas i dystans zsumowany z dojazdem.

trening nr 7

Niedziela, 12 maja 2013 · Komentarze(0)
sesja wytrzymałościowa
intensywność: komfort/praca

Dzisiaj na żywioł, jak mi się chciało to mocno, jak nie to luźno.
Od Brussow do Locknitz pełny gaz - tam się fajnie mknie.

W jakiejś wsi spotkałem "traktorowe" miasteczko z zabytkowymi ciągnikami. W Pasewalku, na tym dziwnym rynku była impreza ze strażą pożarną i sporo luda (a chciałem sobie tam przystanąć).

Wiejska chata w Niemczech © James77


Staty wagowe:
80,2kg/11,5% tłuszczu

majówka :)

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(5)
Kategoria 100-200km, wycieczka
No w końcu... pogoda na zamówienie: najpierw lekki chłodzik, a później już mnóstwo słońca i praktycznie bez wiatru.
Majowo sobie pojechaliśmy w składzie:
Adam,
Roman,
Daniel.

Na początku razem z mastersami z Głębokiego, by w Dobrej rozjechać się w swoim składzie. Parę pomysłów na trasę było, ale ostatecznie Daniel poprowadził naszą grupkę (a taką fajną setę wymyśliłem :)).
Ponieważ ostatnio trochę odczuwam zmęczenie i bóle ud, to wszyscy odetchnęli, że nie będzie zaginania :D Marny żart oczywiście - jazda miała być lekka i przyjemna i taka - mam nadzieję - była.

W Schmolln (wiocha za tym fajnym podjazdem za autostradą) robimy sobie przerwę na złapanie oddechu i parę uwag o tym jak kto się na ten sezon wycieniował ;):
faceci w rajtuzach © James77


Za Brussow łapie nas grupka mastersów, z którymi się później ścigamy (albo oni podkręcają tempo do powyżej 50km/h)...
Wracamy przez Locknitz, gdzie każdy odjeżdża własnym tempem w swoją stronę...
Do następnego :)


niedziela na luzie

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Dzisiaj nie wycieczkowo a treningowo miało być...i było.
Założenie - jechać między 130-140bmp z max. 150 oraz cad. 90.

Wiatr nie przeszkadzał jak wczoraj, ale dawał się we znaki. Dobrze, że słońce mnie podgrzewało, chociaż stopy i tak zmarzły. Mijałem sporo szosowców, wycieczki rowerowe i nawet dogoniłem jedną "szosówę" ale nie była na czerwonym bianchi ;)

Większy postój zrobiłem sobie w Pasewalku, gdzie przegrupowałem kieszenie, wyciągnąłem się i zjadłem com wziął.

zjedz banana © James77



ustawka i test sprzętu

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Drugi raz na szosie i druga ustawka.
Na odzew wspólnego kręcenia odpowiedzieli:
Bartek
Robert
Daniel
Marcin

Trasę z grubsza ustaliliśmy i pozostało ją "lajtowo" przejechać ;)
No dobra, nie lajtowo, bo parę ucieczek i sprintów było.
Dzisiejszym przeciwnikiem był upierdliwy wiatr, który nawet z boku dawał się we znaki. Ekipa wiedziała co robić i dało się jechać ponad 30 "pod" i ponad 40 "z".

Rower zdał egzamin, na górki "sam" wjeżdża (no dobra, trochę mu pomagam), ale w stosunku do Radona, jest różnica (a może jestem mocniejszy?). Punktem odniesienia był Robert, który czy mała górka, czy duża - 3 dychy stale trzyma i tu widziałem, że daję radę.

Jeszcze jednak uwaga: karbonowy rower zdecydowanie lepiej tłumi (czy pochłania) drgania od bruku - nie miałem już tak charakterystycznego drętwienia dłoni i tyłka. Czułem, że jestem "odizolowany".

Jazda była bardzo fajna i miła. Mieliśmy kupę śmiechu na postojach i ogólnie - fajnie się wyżyłem.

Na jednym z postojów (ten "szczypior" to ja - ha, ha):
panowie w lajkrach © James77


Ślad trasy:


Oby więcej takich jazd. :)

wycieczka celowa... do Jatznick

Sobota, 16 marca 2013 · Komentarze(4)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Do tej wycieczki przygotowywałem się kilka dni...
Szukałem czegoś na setkę... i trafił się Jatznick (Jasiennik dla narodowców).
Rano:
SSSR (Standardowy Szybki Serwis Roweru)
SPdW (Standardowe Przygotowanie do Wycieczki)
i w drogę na SW (Standardową Wycieczkę)

Wiosna napiera od Szczecina, startowałem ok. 8:30 przy -5st, ale już w pełnym słońcu:
wiosna za Bismark © James77


Mijałem znane niemieckie wioski, aż przyszła pora na pierwszy postój:
popas © James77


Cieszyłem oko czystym niebem, pod ubraniem robiło się ciepło od słońca czułem się... wiosennie :)
Mniej więcej do 40go kilometra trasa prowadziła znanymi asfaltami, nowość zaczęła w okolicach Pasewalku (Pozdawilk dla ....ców). Droga skręca w las i zaczyna być terenowo i śniegowo:
leśna droga © James77

W lesie trafiam na ciekawą tablicę informującą o rodzajach śladów zwierząt. Akurat można było nowo nabytą wiedzę sprawdzić w praktyce, gdyż wszelkich śladów było od groma...
ślady © James77


W końcu po trudach jazdy w śniegu dojeżdżam do pierwszego celu wycieczki: starej cegielni w Jatznik (Jas... a to już było)
stara cegielnia w Jatznick © James77


Tu powinienem wkleić stare zdjęcie, które oczywiście znalazłem w sieci przy planowaniu, jednak teraz nie mogę znaleźć... (do uzupełnienia)

Cegielnia była całkiem spora (XIXw.) ale do teraz zostało tylko to i parę budynków gospodarczych.
Robię popas, na którym jem starą bułkę znalezioną gdzieś w domu i lekko rozkładającego się banana, ale za to popijam gorącą herbatą z miodem (dzisiejszą :D).

Drugi punkt wycieczki zakładał dotarcie do wyrobiska z którego pozyskiwano materiał. Ślad prowadził kilka kilometrów w las. Okazało się, że trasa jest nieprzejezdna i chyba z pół godziny prowadziłem rower po dziewiczym śniegu, do tego błądziłem po lesie.

Trafiłem oczywiście, ale zdjęcie jest tylko z trasy bo wyrobisko jest zarośnięte:
las © James77

Cóż... idę z powrotem, dalej da się jechać.

Fota z rąsi dla lansu:
fota z rąsi © James77


Buff moim przyjacielem jest. Słońce świeci, ale wieje zimny wiatr. Idealne ubranie na taką pogodę.
Z Jatznicka jadę do Pasewalku, gdzie mam trzeci punkt wycieczki - banan na starówce.
Pasewalk © James77

Po wszystkim, można wyciągnąć nogi i cieszyć się chwilą...
odpoczynek © James77


Dalej - znowu pod wiatr - prę krajówką do Loecknitz (Łęknica dla... wiecie kogo).
Tu trochę wypruty wpadam do starego znajomego i czule się witam:
weź tą rękę! © James77


Kolega trochę speszony, więc 2 łyki isostara i dalej zaginam do domu.
Jestem trochę po 14. Rower ubłocony leśnymi odcinkami (w ogóle wymaga gruntownego serwisu pozimowego), ja zadowolony z miłego sobotniego przedpołudnia.

Wiosna w Ueckermunde

Sobota, 2 marca 2013 · Komentarze(5)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Do Ueckermunde chciałem już dawno pojechać. Ładne miasteczko leżące w zasięgu szybkiej wycieczki kusiło od zeszłego sezonu...

Ta sobota wypadła idealnie: żonkę wezwali do pracy, pogoda wspaniała... Miałem 8 godzin do zagospodarowania - tylko Ueckermunde:)

Dzień wcześniej przygotowałem rower. Rano spakowałem prowiant, plecak, założyłem ogrzewacze na stopy i ręce... i o 6:30 pognałem zdobywać nowe tereny. :)
Do celu jechałem szlakiem rowerowym Odra-Nysa, wjechałem na niego w Loecknitz i dalej - już po znakach - dojechałem do Ueckermunde.

Dzień zapowiadał się słoneczny:
wschód nad Szczecinem © James77


Po jakiejś chwili byłem na początku szlaku (do przejechania), gdzie oczywiście kotek ale z innej - również interesującej - perspektywy:
kocie klejnoty z kamienia © James77


W pierwszej godzinie temperatura oscylowała wokół 1go stopnia. Ręce mi zmarzły i pojawił się ból (rękawice jesienne + cienkie), ogrzewacze dawały ciepło tylko w miejscu styku z dłonią, końce palców były bez czucia... Na szczęście później temperatura się podniosła i już od drugiej godziniy problem znikł (było ciepło do końca, nogi zresztą też - tu full wypas).

Energia mnie rozpierała, drogi puste... Do tego jechać po czymś takim...
niemiecka scieżka rowerowa © James77

... to czysta przyjemność - nogi same kręcą :)

Tak dojechałem do Hintersee, gdzie dalej już drogą szutrową skierowałem się do Rieth.
W Ludwigshof wyczaiłem punkt widokowy, na którym nastąpił drugi posiłek poranny (ok godz. 9):
drugie śniadanie © James77

Fajne widoki ale zdjęcia nie zrobiłem - aparat nie robi panoramy. Warto tam pojechać, chociażby dla tego widoku i spokoju jaki wokół panuje (zalecane MTB).
Również w tej wsi trafiłem na zjazd miłośników koni. Stało ok. 10 samochodów z załadowanymi przyczepkami. W sumie - koni było pełno. :)
konie © James77


Dalej do Rieth:
na szlaku Odra-Nysa - do Rieth © James77


Nawierzchnia stale była dobrej jakości, wiatr nie przeszkadzał, słońca było pełno i do tego było mi ciepło...
Po drodze trafiałem na takie ciekawostki:
zamarznięte rozlewiska © James77


Przystań w Rieth tym razem odpuszczam, będę tam jeszcze nie raz. Kieruję się od razu do celu.
W końcu docieram na plażę, gdzie można spotkać sobotnich spacerowiczów. Trochę dalej jest falochron, na który można wjechać:
Ueckermunde-Ost - plaża © James77

Wiem, że pod słońce, ale chciałem uwiecznić rozbłyski wody (i tak ledwo widoczne).

Jestem już blisko. Ogólnie to zwykłe miasto ,jedyną atrakcją jest Stare Miasto (no i może ta plaża), jest tam również luksusowa marina z apartamentami - ale na wjeździe jest tablica, że teren prywatny, więc dalej się nie pchałem.

Przekraczam zabytkowy most i po chwili pojawiają się pięknie odrestaurowane domy. Cała starówka ma klimat, tętni życiem i jest sporo ludzi.
zębatki © James77

Ueckermunde © James77

Ueckermunde © James77


Mała zdobycz do kolekcji rzeźb (macie to?) :)
Rybak z Ueckermunde © James77

Świnie z Ueckermunde © James77


I hit wycieczki - proszę nie regulować odbiorników - to nie fotoszop:
coś mnie zmniejszyło... © James77


Jeździłem sobie wzdłuż i wszerz po starówce aż zgłodniałem :)
Na posiłek w końcu tu przyjechałem, wybrałem zaciszne miejsce i rozbiłem obóz:
trzecie śniadanie © James77


Kanapki, kabanosy, baton, ciepła herbata...nic dziwnego, że nadeszła pora na drzemkę :)
sjesta © James77

Oooo, jak mi było dobrze...i ciepło... :)

Wybiło południe, na liczniku 100km...odpocząłem - trzeba wracać.
Ustawiłem energetyzującą muzę i - już bez fantazji - pognałem główną ulicą do domu (ruch był znikomy).
W Glashute opróżniam plecak z ostatniego batona i puszki coli. Czuję w nogach dystans, więc ostatni postój dobrze mi zrobił.
uzupełnianie zapasów © James77


W domu pojawiłem się o 14:40. Akurat miałem czas na ogarnięcie się i zrobienie obiadu dla wracającej z pracy żonki. :)
Świetnie, lubię takie zgranie.
Podsumowując: fajna wycieczka, ładny dystans, piękna pogoda no i w końcu dużo zieleni i słońca...

Coś nie tak tylko z licznikiem; raz, że nie mogłem wgrać zaplanowanej trasy, to wcięło mi ślad przy odczycie i mapkę rysowałem ręcznie. Licznik pokazał 161km, wg gpsies jest 145... chyba źle oznaczyłem leśny odcinek Rieth-Warsin. Czas wpisałem samej jazdy.

Propozycja: Co byście powiedzieli na wspólną fotę na tej ławce?

Jeszcze moje zabawy z kamerką (edycja to jednak masakra):



Banan nad wodą

Środa, 3 października 2012 · Komentarze(4)
Kategoria wycieczka, 100-200km
Dzisiaj mało finezyjna trasa, za to z celem - przystań w Rieth.

Fajowo się jechało. Niesamowite, że ciągle słońce jest po mojej stronie :)
Powrót - nowowyguglanym połączeniem Głębokie-Mierzyn. Całkiem niezłe (jeśli nie liczyć dziur). Omijam zfrezowaną krajówkę, na której za dnia roboczego jest sajgon, więc wolę się na niej nie pokazywać.
Po drodze spotykałem samotnych szosowców - więc to tam sobie jeżdżą ;)
Brukowaną ścieżkę rowerową - szczególnie od Pilchowa do Głębokiego radzę omijać szerokim łukiem. Po niemieckich podróżach stałem się bardziej wrażliwy na nieustanne obijanie tyłka krzywymi drogami.

Cel wycieczki:

banan na przystani w Rieth © James77


Ślad trasy:

100 urlopowa

Wtorek, 2 października 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 100-200km, wycieczka
Dzisiaj w pełni udało się planowanie i przejazd - bez pomyłek, błądzenia czy jazdy polnymi drogami...

Celem było sprawdzenie przejazdu przez rzekę Randow. Na mapie wyszukałem tylko jeden możliwy przejazd (oprócz Gruntz-Randowtal - ale ten już wszyscy znają i jest dalej) - pozostało sprawdzić.

Przejazd mimo zamkniętej drogi jest możliwy i to pięknym niemieckim asfaltem. Na pewno tam jeszcze pojadę.
Nowością dla mnie było przekroczenie granicy w Warniku. Akurat od końca Szczecina do Lubieszyna sfrezowana jest warstwa asfaltu (wymiana nawierzchni) i jedzie się jak po tarce, postanowiłem więc ominąć ją i wjechać do krainy płaskich dróg w innym miejscu...

do krainy płaskiego asfaltu... © James77


Zwróćcie uwagę na asfalt po polskiej stronie i po niemieckiej... Tak, TO czuć rowerem, zaczyna się w końcu płynąć...

Pogoda na moim urlopie jest - o dziwo - idealna na rowerowe wycieczki:
wycieczka rowerowa © James77


Elektrownie wiatrowe największe wrażenie robią z bliska. Dopiero wtedy widać ich ogrom:
czesacz wiatru © James77


Do Penkun wjechałem od nieznanej mi dotychczas drogi. Jedzie się fajnym asfaltem i tylko do samego miasta jest ok. 500 metrów bruku z restauracją do której muszę wpaść jak będę jechał z innymi szczecińskimi koksami ;)
rowerowa restauracja © James77


W Penkun GPS prowadził przez zamkniętą dla ruchu drogę, jednak złamanie zakazu opłaciło się, bo droga jest jak najbardziej przejezdna. Co więcej, mamy takie fajne widoki:
po niemieckich drogach © James77


Po jakimś czasie dojeżdżamy do wioski Woddow. Oczywiscie nic w niej nie ma, ale i tak mi się podoba:
tymczasem w Woddow... © James77


Widok do tyłu:
Woddow do tyłu © James77


Jak widać, nie ma asfaltu, ale po tych płytach da się spokojnie jechać 35km/h. Ciągną się przez ok. 4km, by droga połączyła się a asfaltówką do Locknitz, więc prędkość wzrasta do 40 ;)

Locknitz na wylotówce północnej dalej rozkopane, powoli jakoś wyjechałem...
Jak widać na mapie kluczyłem po bardzo fajnych wioskach, do których prowadzi świetny asfalt i b. mały ruch...
W Glashutte remont drogi, przejazd praktycznie niemożliwy, chyba że z buta, na szczęście jest objazd przez wioskę...

I na koniec dobra wiadomość: droga z Dobieszczyna do Nowego Warpna jest remontowana pełną parą:
dorga Dobieszczyn - Nowe Warpno © James77


Pamiętam jak - nie wiedząc o stanie tej drogi - pojechałem nowiutkim rowerem (pierwsza wycieczka szosą) do Nowego Warpna... Myślałem, że nie wrócę i koła będą do centrowania... Teraz pojawia się fajny szlak po polskiej stronie...
W końcu...