...teraz trzeba go wykonać. Waga pokazała 85kg - WTF??? Wychodzi na to, że pod koniec miesiąca będę miał debiut w maratonie górskim - muszę się do niego przygotować. Cel: wzmocnić nogi i ważyć (znowu) 80kg czas: do 27go lipca ;)
Pora monsunowa w końcu minęła i rano pojechałem sprawdzić jak się jeździ rowerem :) Na początku ciężko, ale z czasem było co raz lepiej. Jeżeli za 3 tygodnie mam jechać na cały dzień rowerem, to najwyższa pora trochę pobujać się po okolicy.
Rano - tak sobie jadąc - szukałem czegoś co można by sfocić ale jak na złość nic nowego nie było... Aż do miejsca w pobliżu Jasnych Błoni:
Gdy przedzierałem się przez te krzaki to oczywiście rozerwałem nogawkę lajkry. Mam nadzieję, że jadąc wieczorem w drugą stronę, tego drzewa nie będzie...
Wystarczyły dwa siłowe treningi i mam nogi jak kołki. Dzisiaj miło być luźno, aby je rozruszać, ale średnio się udało. Jak wychodzę rano, to nie mogę sobie odmówić przyjemności pojeżdżenia przez pola i puste drogi i robię standardowy dystans na styk z czasem (co do minuty)... Lubię tak sobie z rana spalić 1000kcal. Ze spokojem zjadam wtedy sobie na śniadanie dodatkową drożdżówkę i popijam colą :)
p.s. wystarczyło obniżyć wpisowe na maraton w Choszcznie a zjechały się tłumy i będzie rekordowe 400 osób (czyli max dopuszczonych przez orgów.)! Na moim dystansie i kategorii naliczyłem prawie 30 osób. W końcu będzie można porównać się z większą ilością trzydziestolatków.
Kontuzje po maratonie minęły - można znowu jeździć. Szukałem alternatywnej drogi Dobra - Głębokie i jedyne co - to ta przez Bartoszewo. I tak też dzisiaj pojechałem. Dzisiaj bez formatów. Dystans do Jasnych Błoni.
miało być: 3h sesji wytrzymałościowej + sprinty ale...
W Nadrensee (22km) trafiłem na trenujących mastersów. Akurat zjechaliśmy się na skrzyżowaniu - super - myślę - potrenuję jazdę w mocnej, nieznanej mi grupie. Na początku jechałem z tyłu, jednak z czasem przesuwałem się do przodu (walcząc prawie o każde miejsce), parę razy spawałem chłopaków, bo było sporo skokenów i trzeba było być czujnym ;) Czołówka jechała całą szerokością ulicy i jak dla mnie było lekko hardcorowo... Tył się woził i szarpał tempo, po kilku kilometrach jechałem w czubie gdzie - mimo wyższego tętna - było spokojniej. Dałem też zmianę peletonowi - przed hopką do Locknitz rozpędziłem grupę (do ok. 48) tak żeby lekko wjechać ale za chwilę słyszę - wolniej! kurwa! - ok, puszczam korby i rozpędem wjeżdżamy. Pokusiłem się też o własnego skokena ale nikt za mną nie pojechał ;)
Bardzo fajny trening - zapamiętam go jako ciągłą walkę o miejsce na kole, zero ostrzegania co jest na drodze i absoluty brak uwagi, że ktoś jedzie z boku...
Na końcu wykonałem jeszcze zaplanowany na dziś trening czyli: 4x15s sprintu z 2-min. odpoczynkami, 15 min. odpoczynku pomiędzy seriami.
Weszło w nogi!
część z mastersami:
część sprintów:
p.s. jeszcze jedna nauka: jadąc dwójkami i będąc z prawej strony nie ma szans na odpowiedź jak idzie zaciąg - lepiej jechać lewą stroną -chociaż jest gorzej bo bliżej samochodów...
Jechała ze mną ekipa telewizyjna (pod siodełkiem się schowała):