Skróciłem trasę, dzięki czemu nie stresowałem się widząc na liczniku zaledwie 25km/h. Do pracy przyjechałem przed czasem, akurat na otrzepanie się z błota.
PS. Powrót przez miasto - 3:1 uprzejmość kontra chamstwo (kobiety - faceci).
"Rybkę z dohamowaniem" musiałem zrobić aby ominąć dwie sarny. Wyskoczyły mi nagle za Bismark jeszcze przed wschodem słońca. Musiały chyba tam spać. A w Dobrej po ulicy spacerowały 2 dziki :)
Batmany dwa cholerne. Jeżdżą sobie tacy dwaj obok siebie do pracy, bez najmniejszego odblasku. Nie obchodzi mnie ich życie, ale dzisiaj mogli wpłynąć na moje. Akurat mijaliśmy się na drodze (brak latarni, mgła, jeszcze przed wschodem słońca, wąska, wiejska droga), kiedy samochód nadjeżdżający zza ich pleców musiał mocno hamować, bo nie mógł ominąć nagłej przeszkody ze względu na mnie. Wyhamował, ale jakiś inny wariat mógłby wybierać: tych dwóch debili albo ja...
Jest taki niewielki, niemiecki cmentarz, na skraju lasu za Gellin... Jeżdżąc tam tyle razy grubo przed wschodem znam już bardzo dobrze wszystkie błyszczące punkciki (śmieci, słupki, znaki drogowe). Dzisiaj niebo było mocno zachmurzone a jakiekolwiek światło pochodziło tylko do mojej lampki. I właśnie w tym miejscu między drzewami błysnęły mi dwa dziwne punkciki mniej więcej na wysokości głowy "ludzia" i akurat w odległości typowym dla oczu... Chora wyobraźnia od razu podpowiedziała mi kilka możliwości, ale chłodny umysł kazał wyrzucić adrenalinę do krwi - włosy na plecach mi się zjeżyły, a w nogach poczułem moc torowca...
Po kilku sekundach było już po wszystkim. I jak to czytacie, to znaczy że natura zadziałała prawidłowo i teraz skrobiąc tego posta piję sobie ulubione piwo i śmieję się z całej historii.
Chyba nie tylko ja spieszyłem się dziś do pracy. Po drodze minąłem 2 dzwony, na drodze z Tanowa do miasta pełno było "miszczóf prostej" (na szczęście jest tam droga dla rowerów). Z kolei na rondzie Leppera gość z wewnętrznego pasa zjechał nagle z ronda tuż przed rowerem... Dobrze, że ja też tam jechałem, bo nie miałbym szans na reakcję.
W lasach jest obecnie wysyp grzybów, na swojej trasie spotkałem kilku zbieraczy na rowerach. Minąłem jeszcze szosowca z czołówką na kasku. Wszystkich w okolicach wschodu słońca. Można więc napisać, że na mojej pętli było tłoczno :)
Kolejne doinwestowanie do ubioru: gacie z wiatrochronem. Mam nadzieję, że teraz nie będzie mi tak zimno w to i owo. Pojechałem krótszą petlę, bo jak zobaczyłem 2st. na termometrze, to jakoś tak chłodno mi się zrobiło...