Odpoczynku ciąg dalszy... Pogody do jazdy nie ma, zbieram siły na sobotę.
Dzisiaj w końcu przyszedł owoc moich siedmiotygodniowych dojazdów do pracy. To co mogłem spalić w silniku uciułałem na lepszy sprzęt - do roweru oczywiście :D
ranek - mega wiatr, z kółkiem na kierownicy, dojechałem cało. wieczorem - koło do serwisu i jeszcze jedna sprawa na mieście. Zaczyna mi się podobać to rowerowanie :) nogi zmęczone...
rano - pętla przez wkrzańską wg. wieczornego schematu. (godz. jazdy) wieczorem - pojechałem po papierek na drugą stronę Szczecina, po czym powrót na wieś - 1:11 jazdy - praktycznie niewiele dłużej niż samochodem.
ranek - 27km (1:10 jazdy), w tym większość po puszczy wkrzańskiej. Nie jeżdżę już rano, bo nastąpiło pewne zmęcznie materiału i szukam czegoś nowego. Wyszedłem o 6, mając prze sobą 1,5h do pracy. Na razie po znanych szlakach, aby ustalić optymalną długość trasy na dostępny czas.