rano - Standardowa jazda po mieście. Ciekawe jak kierowcy reagują, gdy stojąc na czerwonym na pierwszym miejscu stanie przed nimi nagle rower. Zazwyczaj agresywnie wyprzedzają. Jazda w porannym szczycie nie należy do przyjemnych, ale widzę co raz więcej rowerzystów.
wieczorem - stała trasa przez Wkrzańską, spotkałem chyba Axisa jak ćwiczył Miodową :)
nogi nadal zmęczone, jutro odpoczynek. Ponoć w sobotę koksy jadą na niemcy, może uda mi się zabrać z nimi...
Wczorajszy kapeć okazał się snejkiem i dętka poszła do kosza. Zamieniłem opony miejscami, bo tylna jest prawie łysa. Jak zwykle - do pracy ogień do domu - zabawa fullem w Puszczy Wkrzańskiej Rower jeszcze na zimowych częściach ale wszystko hula i nie chce mi się tego zmieniać.
Rano na pełnym gazie do roboty. Po pracy na Miodową, gdzie spotkałem Axisa. Przy pętli nastapił koniec jazdy z powodu pierwszego w sezonie kapcia. Na szczęście wóz techniczny był po 15min.
Próba połączenia porannych jazd z dojazdem do pracy. Na zmianę roweru, odzieży i jakieś ogarnięcie się miałem 5 minut (zaspałem) - wariactwo (I śniadanie na rowerze) Do pracy - na pełnym gazie przez miasto (droga taka sama jak samochodem) - czas ok.30min Z pracy - luzik od ronda leppera do Mierzyna przez Jasne Błonia lasem i ścieżkami rowerowymi z bonusem - podjazd szutrem Miodową. W końcu nabiję trochę jazdy w terenie, czas: ok 60min.
Rano lało, więc również z treningu nici, na szczęście o 7 przestało i zobaczyłem na niebie gwiazdy ;) Samochód dalej niesprawny, więc ubrałem się w obcisłe i pognałem do roboty. Dzisiaj na wysokości kościółka w Mierzynie podczepiłem się pod tira i podwiozłem się do szczytu Ku Słońcu, dalej po mokrej kostce brukowej wolałem jechać z dalszą perspektywą niż 2m ;) I tak było powyżej 40km/h. Pobiłem tym samym rekord dojazdu do pracy - 23min (10km). Powrót przez miasto, bez rewelacji, b. silny wmordewind. A i chyba zacznę jeździć z kamerą bo kretynów za kółkiem nie brakuje. Chyba każdy kierowca raz na jakiś czas powinien rowerem przejechać przez miasto. Z siodełka widać doskonale brak wyobraźni, bezsensowność wyprzedzania za wszelką cenę oraz brak kultury dla innych użytkowników.
Rano (o 5:00) lało, więc trening odpuściłem. Z powodu awarii samochodu, wybrałem się rowerem do pracy. Oczywiście nie muszę pisać, że byłem szybciej niż jadę samochodem. W drodze powrotnej na Piotra Skargi przy sklepie Kadrzyńskiego odpadł przedni błotnik. A ponieważ to już był któryś raz, to pomyślałem, że przyszła pora na nowy i pojechałem. Wracałem jak na skrzydłach, zostawiłem plecak w pracy, było praktycznie sucho i bez wiatru, a ja byłem ubrany idealnie na taką temperaturę. Dodatkowo mogłem sprawdzić lampkę w warunkach miejskich. Wszystko fajnie się zgrało, więc na obiad przyjechała pizza (limit w grudniu wyczerpany ;)