W połowie trasy padło radio i nie miałem międzyczasów. Z tego powodu nieumyślnie (no, może nie do końca) skręciłem na dłuższą pętlę. Czułem, że jadę dalej więc nie pozostało nic innego jak ustawić 35 na budziku i przez 2 godziny dawać ile fabryka pozwalała.
Chciałem zameldować, że od zachodu idzie ocieplenie. Wypuściłem się nawet do pierwszej mieściny pod granicą i tam też słońce zagląda. Pierwszy raz w Gellin pogoniłem...bociana. Przebierał tymi swoimi czerwonymi patyczkami, ale nie poleciał. Gdzieś mignęła sarna, pod Blankensee wypatrzyłem przyczajoną parę zająców... Oplułem sobie kask...
Radony 26 i 29 mają podobną geometrię. Nie mam większych problemów z przesiadką między nimi (no może, poza pewnym zużyciem fulla i jego trzaskami). Największą różnicą jest...wrażenie, że siedzę na mikrorowerku. :)
Na tapczanie siedzi leń. Nic nie robi cały dzień. O wypraszam to sobie! Jak to? Ja nic nie robię? A kto leży na ławce? A kto kręci korbami zawsze? ... Czy jakoś tak. :)
Zdjęcie z archiwum, ale dobrze oddaje aktualny stan ducha. :)