Nareszcie jakaś aktywność w świetle dnia. Pobiegłem swoją dużą pętlę przez wsie na luzie, a okazało się ze wykreciłem rekord trasy: 58:52. Lepiej być nie mogło, poprawiłem czas z listopada o 5min (a tam spinałem poślady).
Trza mieć "luz w dupie", a będą efekty. Sprawdzone.
Pierwsze zawody i "zapach adrenaliny" w nowym roku już za mną. Jak zwykle na imprezach biegowych stawiło się kilkaset osób. Trasa taka sama jak zawsze - 2 okrążenia po Jasnych Błoniach. W tym roku miałem odniesienie do startu w 2013 celem było pobicie tamtego czasu 23:30. Udało się to zrobić, po części pogoni za Mateuszem, którego stale miałem ok. 100m przed sobą. Czas 21:30:54 i jeżeli mam tu uzyskać 20min (ideał) to będę musiał się lepiej przygotować.
Wyczytałem w gazecie biegowej, że 1km truchtu to 3,5km jazdy rowerem, jeżeli chodzi o pracę dla organizmu. To dzisiaj normę wypaliłem, wracam zatem wyjadać resztki ze stołu...
Trenerskie książki mówią, że jak jesteś zmęczony tym co robisz to daj sobie kilka dni wolnego... "Tydzień Ferdka Kiepskiego" sobie zrobiłem i teraz z nowymi siłami dalej szlifuję formę.
Trucht pod rozgwieżdżonym niebem. Tak się w nie wgapiałem, że wypatrzyłem 2 meteory. W tym jeden tak silny, że na chwilę niebo rozbłysło (to chyba już bolid?).