ostatnie słońce

Sobota, 27 września 2014 · Komentarze(7)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Uczestnicy
Bajabongo z Mateuszem, którego chwilami "podsmażałem". Mam nadzieję, że nie ma mi tego za złe. :)
Świetna pogoda na kręcenie no i pierwsza jazda w stroju BBt zaliczona.


Trzeba się pilnie zgadać na pogadanie, bo na przyszły sezon szykują się mega wyrypy!
Wygrajmy internety! haha

Bomba w Rewalu

Sobota, 20 września 2014 · Komentarze(6)
Pojechałem do Rewala po strój BBt a przy okazji zaliczyć sobie ostatni ścig w cyklu Maratonów Szosowych.
Jak chyba wszyscy, którzy przyjechali na rozdanie ciuchów wybrałem dystans Giga ;)
Miała to być czysta zabawa, ale chyba poniosły mnie emocje i rywalizacja bo było trochę "inaczej".

Do przejechania były trzy okrążenia najmniejszego dystansu.
Pierwsze okrążenie - stały gaz na maksa - 37-45 - w trójkę przejeżdżamy je w równo 2 godziny.
Drugie - stabilizacja szaleństwa - 35 na budziku i czas kółka - 2:08.
Trzecie - dogania nas Remigiusz Ornowski (do którego należy najlepszy czas na BBt w historii) ze swoim 10cio osobowym pociągiem, w którym były same koksy zebrane przez dwa okrążenia. Wsiadamy z kolegami do niego, ale prędkości 37-40 nie pozwoliły mi na dłuższą zabawę. Po kilku zmianach niestety odłącza mi prąd, gaśnie światło (nawet mp3 zdechło) i dziękuję za ekspres. Trafiam na bombę życia podczas której nie daję rady jechać szybciej niż...25km/h. Masakra trwa godzinę. Na 30km do mety odżywam i końcówkę pod wiatr jadę "marną" trzydziestką.

Miejsca:
M3 6/7 ;)
w generalce 16/58 - wygrał oczywiście Remik i wszyscy, którzy z nim jechali (z mojej kat. 4 osoby), piąty Robert, który chyba dojechał do końca samotnie - jak ja.

Postuluję, aby Org dawał puchar albo chociaż uścisk dłoni za zdobycie takiego zgona. Przypomniały się wszystkie kontuzje z BBt, ledwo zszedłem z roweru. Dobrze, że przygotowując się na ten tour nie ćwiczyłem takich dystansów na maratonach bo jednak to zupełnie inna jazda.

Co do organizacji - oczywiście najwięcej robi trasa - a ta jest moim zdaniem fajna - najgorszy odcinek jest między Świerznem a Cerkwicą ok. 10km, reszta to gładziuchne asfalty jak w Niemczech, kilka dłuższych podjazdów i szybkie zjazdy. Meta jak zwykle bez możliwości ostrego finiszu - trzeba skręcić z ulicy o 180st na kostkę. Obiad - widziałem - chyba spory - zgubiłem talon i nic nie zjadłem. Medal za uczestnictwo z pleksi więc raczej budżetowy. Ogólnie polecam - strona orga.

Aaa, jeszcze strój edycji BBt 2014...zobaczycie na ustawkach ;)

Mimo wszystko był to udany łikend i miłe zakończenie sezonu oraz pożegnanie lata:





W gigantycznej kolekcji kolarzy Czesławy Kruczkowskiej odnalazłem i siebie (dzięki!):

"Epicka" jazda do pracy

Piątek, 19 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, praca
"Naszła" mnie wczoraj wieczorem taka ochota na kręcenie (pewnie zasługa Kasztelanów), że postanowiłem zrobić sobie "epicką wyprawę" do pracy. :)

Ulubiona droga prowadzi przez las (już po niemieckiej stronie). Do wschodu słońca mam jeszcze godzinę, więc mocna lampka bardzo się przydaje:

Zdjęcie trochę podrasowane, bo telefon nie oddaje całej sytuacji.
Straszno? Dołóżcie deszcz, dziurawą drogę, 3 godz. wstecz i temp. 10st. a będzie jak na BBt przed PK w Gąbinie ;)

Po godzinie mijam Locknitz. Jadę dalej na zachód, nad Polską właśnie zaczyna się rozjaśniać:

Mimo, że temperatura jest komfortowa to chce się pić. Niestety mam jeden koszyk, który został zajęty przez akkubidon lampki. W bagażniku mam rezerwową puszkę oschee, więc jadę ile wytrzymam.
Za miasteczkiem skręt na północ i pierwsze poranne mgły - jak je nazywam - killery - bo nic przez nie nie widać. Mijam paru niemiaszków toczących się na rowerach do pracy i samochody jadące do centrum. Chłodno.


Przed samą granicą w Buku robię postój. Odłączam się od radia, zmieniam szkła na ciemne, otwieram napój i chłonę ciszę...zaraz jaka cisza? Z nieba dobiega nieustanny krzyk ptaków - znak, że jesień się zbliża i dziesiątki pticów leci do ciepłych krajów. Prawdziwy Animal Planet.

Polska, 6:45 - Słońce świeci dopiero od 10 minut ciemne szkła przydają się od pierwszych chwil:

Jeżeli się przyjrzeć, to w oddali jest mgła i akurat tam prowadzi moja trasa. Zawsze o tej porze roku można się ładnie zmrozić. Niby tylko 6-7 minut jazdy, ale często przydałaby się dodatkowa warstwa. Nic dziwnego, że mimo iż są tam działki do zamieszkania to od kilku lat wybudował się...tylko jeden dom i to od razu z banerem do sprzedania.
W Dobrej łapię PKSa i do Wołczkowa jadę 50km/h testując przy tym moje bolące kolano (nie jest źle, urwać się nie dałem).

Szczecin, 7:30 - melduję się w pracy.
Pierwszy...jak zwykle.

za miedzą

Czwartek, 18 września 2014 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km, praca
Roadtripping...DDR:


Rzuć pracę! Idź pojeździć!

Czy jakoś tak gdzieś czytałem.

pokręcić...

Środa, 17 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, praca
Już za chwilę, już za momencik...

LAMPA :D (i pora na zmianę szkieł - 6:20, Schmagerow).


A to dowód, że na płaskim też można zdobyć "górskie" oznaki (za to):

Wczoraj przyszło pocztą...Królewską ;)
Swoją drogą, jak Rapha może wysyłać te odznaki ludziom z całego świata to już wiadomo, dlaczego rękawiczki kosztują 150...euro (fakt, że stylowe), a spodenki "jedyne" 185. A się trzymałem za portfel przy Castelli...

monster garage

Wtorek, 16 września 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, praca
Wszystko rozwalone... rowery, kolano, liczniki...



Mimo wyczuwalnego bólu kolana przy porannym macaniu zdecydowałem się skoczyć na zwyczajową trasę do pracy.
Jechałem z kadencją niczym Froome próbujący zerwać Contadora pod Puerto De Ancares. Kolano nie bolało, więc decyzja zapadła - wpisowe wpłacone. Teraz czekam na dobre wiatry.

no nie jest dobrze

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Te głupie 52 sekundy sprintu 10 dni temu odczuwam jeszcze do dzisiaj. Przerwa pomogła na 20 minut, później pojawił się ból w kolanie i dupa. Spokojnie więc kręciłem...i fociłem...głównie siebie :)



ps. jak to jest, że nie jeździłem a jednak jakoś pieniądze na rower wyszły? Kupiłem sobie parę nowych szpejów; uszkodziłem niechcący mp3 - jest nowy, licznik gps po bbt padł totalnie (korozja ścieżek - zgon totalny) - dobrze, że mam drugi (ale Mikołaj już wie co ma mi przynieść ;)), nowy multitool (jeszcze mniejszy od poprzedniego), serwis roweru - hamulce w końcu ciche, no i parę ciuchów - bo jakoś trzeba wyglądać. ;)