Dzisiaj był ten dzień, w którym nie miałem ochoty turlać się po ciemku gdzieś między wsiami... Dlatego jak w Dobrej złapałem PKSa to nie puściłem go aż do Wołczkowa (bo skręcił na Bezrzecze). Jazda na najszybszym biegu z kadencją 120 dostarczyła mi odpowiednich emocji i rozbudziła lepiej niż poranna kawa. :)
Krowy... mnóstwo krów. Pod Plowen, jest wielkie pastwisko i tam sobie śpią. Nie wszystkie jednak, bo widzę jak na mnie się gapią (jeszcze przed wschodem słońca, ok. 6:20). Szkoda tylko, że na drodze leży pełno błota z pola a i fetorek jest niezły ;)
Najszybsze i najcieplejsze w tym roku poranne kółko. 1:25 do pracy, 3 st. na plusie. To oznacza koniec z neoprenowymi owiewami i narciarskimi rękawicami. Do łask wracają wiosenne ciuchy... Super.
W niedzielę sobie odpocząłem i zrobiłem podstawowy serwis roweru z nadzieją, że będzie "sam jechał". Nową pętlę przez Plowen (50km) jeszcze nie przejeżdżam tak szybko jakbym chciał, ale wydaje mi się, że to kwestia temperatury (dzisiaj 1st). Czas ok. 1:50 (w tym 20 min. przez miasto) - zdecydowanie do poprawienia.
Interwały: 2 serie po 60s/30s x8 bieg 50x12 Intensywność spora. Różnica w tętnie między odpoczynkiem (30s) a aktywnością (60s z kad. 115) to zaledwie 3 uderzenia, za to oddech uspokajał się po 10 sekundach.
...na swojej porannej pętli. Chyba musi być już ciepło, skoro rano spotkałem szosowca lecącego na hopki niemieckie. Wietrznie za to jest i to z tej najgorszej strony. Zająca bym przejechał - widziałem jak sie czaił by przed samym rowerem wyskoczyć jak z procy...
1st powyżej zera - długa termo, zwykła krótka, cienka wiatrówka, nogawki 3/4, spodnie długie przeciwdeszczowe (luźne) + zimowa izolacja dłoni i stóp, buff - na 2h bardzo ciepło (ale trzeba stale napierać). Nowa pętla - przez Plowen i Bartoszewo (czas ok. 1:45, w parku miejskim jazda po lodzie).
Odjazd z czasem. Zmieniłem opony na zwykłe bo sucho wszędzie (chociaż -2), trochę dołożyłem do ubrania (bo...-2) i pognałem. Cieńsze i lżejsze opony dają natychmiastowy przyrost prędkości - bieg o jeden więcej i ogień po wsiach :) Poranny dystans w 1:25 (w najzimniejszym momencie było 1:40)
Jeszcze będąc w połowie porannej trasy zacząłem obserwować nieśmiały wschód słońca. Na razie tylko lekkie zaczerwienienie nieba, ale widok cieszy niczym rozbitka stały ląd...