Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2013

Dystans całkowity:583.00 km (w terenie 140.00 km; 24.01%)
Czas w ruchu:34:57
Średnia prędkość:19.63 km/h
Maksymalna prędkość:40.00 km/h
Suma podjazdów:389 m
Maks. tętno maksymalne:171 (91 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:34.29 km i 1h 39m
Więcej statystyk

poranna 30tka

Wtorek, 22 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Warunki podobne co wczoraj.
Mróz i wiatr na powrocie wyciskał łzy...

Napadał drobny śnieg i przykrył "lodową drogę" - parę razy było gorąco...

poranna 30tka

Poniedziałek, 21 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Teraz mogę powiedzieć, że jestem przygotowany na warunki zimowe.
Kolce, buty, rękawice... Lód, zimno, śnieg już nie straszny...

Pognałem na swoją pętelkę zmierzyć się z lodowym odcinkiem Blankensee - Bismark.
Niemcy dalej tego nie chcą sprzątnąć. Jest lepiej bo miejscami leży piasek. Lodu jakby mniej i widać asfalt.
Kolce się przydały, bo kilka razy czułem jak przednie koło nieznacznie ucieka na boki.

Komfort termiczny odpowiedni - wszystko ciepłe. Sukces

zimowy relaks...

Sobota, 19 stycznia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Pojechałem posłuchać sobie najnowszego Knopflera...
Spokojna (bo i muza spokojna) jazda z elementami terenu.

Wolniej jechałem to więcej widziałem:
zima... © James77


sarny © James77


polną drogą... © James77





p.s. ostatni kilometr z buta bo w drugiej nowej/starej kolcowanej oponie zrobiłem dziurę... (i chyba wiem gdzie - za mało silikonu dałem)

diabły tasmańskie...

Piątek, 18 stycznia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, praca
...napadły na mnie w lesie :)
Jadąc lasem do pracy wataha dzików przebiegła mi - ok 10m - przed rowerem.
Przeleciały doskonale oświetlone lampą, jeden za drugim (chyba z 7 sztuk), zmuszając mnie do zatrzymania bo wcale się nie bały (to raczej mi skoczyło ciśnienie).
Szkoda, że miałem słuchawki, pewnie bym je usłyszał.

Reszta to zabawa po śniegu. Pierwsze zaliczenie Miodowej i takie tam...


p.s. powrót do domu tą samą trasą

Kolce - czyli drugie życie Rocket Rona...

Środa, 16 stycznia 2013 · Komentarze(9)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Po ostatnim przydzwonieniu tyłkiem miałem dosyć tańczenia po lodzie...
Korzystając z doświadczeń innych bikestatowiczów skonstruowałem sobie kolcowaną oponę.
Przeznaczyłem na to starego RocketRona. Kupiłem wg "przepisu" "składniki" i po kilku browcach wyszło coś takiego:
kolce w RR © James77


kolce w RR © James77


Przyszedł czas na test. Warunki za oknem idealne, wbiłem się w zimowe wdzianko i pełen obaw pojechałem na wiejskie dukty...

Już po pierwszych metrach czuję, że jest inaczej. Ciśnienie 1,5bara, opona na skrętach lekko się ugina, ale... trzyma G-E-N-I-A-L-N-I-E.

Zjechałem całą wieś, drogi asfaltowe (fajny dzwięk), twarde i miękkie śniegi, dziurawe drogi, lodowe pułapki... Nic, żadnej gleby. Jak nabrałem pewności to prędkość też wzrosła...Wchodziłem w zakręty z uślizgiem tylnego koła, kolce na przednim trzymają niesamowicie.

Pobawiłem się tak z godzinę i wiem jedno - zrobię drugą taką na tył. Powinno to mi dodatkowo zabezpieczyć uciekanie siodła na zakrętach...

Komfort jazdy zwiększył się tak bardzo, jak przesiadka z letnich butów na zimowe... Ciekawe czy jakość jazy byłaby większa gdybym kupił firmowe kolce (najdroższe są po 300!)?

Pora na Kasztelana - zasłużyłem :)

czirs

poranna 30tka - gleba

Wtorek, 15 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Dzisiaj moja stała poranna trasa dała mi w kość. I to dosłownie. Warunki takie same jak wczoraj, na oblodzonym odcinku straciłem równowagę i upadłem na kość ogonową...
Leżałem na ziemi dobrą chwilę zanim doszedłem do siebie...

Sprzęt dał dzisiaj radę. Akku lampki przejechał "na zielonym", dłonie w połowie trasy straciły czucie, ale na końcu było już ok, stopy przyjemnie ciepłe...

Jutro chyba rolki...

poranna 30tka - lodowo

Poniedziałek, 14 stycznia 2013 · Komentarze(3)
W końcu temperatury prawdziwie zimowe: -8. Zapowiadała się jazda po suchym i prawdziwy test butów. Właśnie na takie warunki je kupiłem.

Na trasie asfalty suche, gorzej do Dobrej, jeszcze gorzej do Buku a od Blankensee... lód! Cała droga pokryta grubym, równym lodem - bez posypki, czy innych ułatwień. Pozostało wrzucić miękki bieg, zwiększyć czujność i równo pedałować...
Miejscami muszę jechać zasypanym poboczem, bo asfaltem nie ma jak. Prędkości 10-15km/h. Zaczynam się wychładzać, ale nie na tyle żeby marznąć. Niskie ciśnienie i gruby bieżnik pozwala jednak na szybszą jazdę... Parę razy ratuję się przed upadkiem błyskawicznie się wypinając, ale ogólnie da się jechać...
Od Bismark wjeżdżam na drogę rowerową... nieodśnieżoną! Kurde, Niemcy coś dali ciała, nie ma lodu, ale jest dosyć gruba pokrywa śniegu...

Przyznaję: niskie ciśnienie, jazda po lodzie i dziewiczym śniegu nieźle mnie zmęczyły. No i ta psychiczna presja, czy zdążę przed końcem lampki...

Okazało się, że w czasie jazdy całkowicie wyładowałem 2 pełne akumulatory lampki! jeden starczył na 40min (w lecie na jednym: 5x1:15). Masakra, ostatnie 5 minut jechałem na migającej diodzie informującej o pustym akku. Momentalnie z zielonej przechodziła do czerwonej. Następnym razem wezmę dodatkową na baterię, jako zabezpieczenie przodu.

Dłonie w połowie trasy zmarzły, później pojawił się ból i w końcu brak czucia (w Blankensee stanąłem na wymachy rąk, na krótko pomagało). Na szczeście od granicy przy mocniejszej jeździe wszysko wróciło do normy i w domu miałem zupełnie ciepłe.

Stopy... Noooo rewelka. Wydatek bolesny (bo nieprzewidziany), ale róźnica w stosunku do letnich butów kolosalna... Palce nóg tylko zimne, reszta znośna. W czasie jazdy czuć ciepło i całkowitą szczelność. Jak dla mnie pełen komfort. Miałem grube trekkingowe skarpety i neopreny. Na 1:30 do -10 całkowicie wystarczające - czyli dla mnie idealnie :)

Na koniec fotka mojego trofeum, bo lekko nie było:
sopel © James77

bieganie

Niedziela, 13 stycznia 2013 · Komentarze(3)
Kategoria bieganie
nareszcie piękna, zimowa pogoda. :)
35min.
kundel dziabnął mnie w łydę, ale się nie przebił

ranne Hr - 52
waga: 81kg
fat: 12,3%

po osie w śniegu...

Sobota, 12 stycznia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, wycieczka
Tyle białego napadało, że z zaplanowanej trasy w kształcie serca (cykl: Sercowa Cykloza 2013) wyszła runda wokół Głębokiego.

Już sam dojazd na miejsce zbiórki (plac Lotników) był lekko hardkorowy. Można było jechać tylko ulicami, w dużej części po lodzie... Maksymalne skupienie, nie chciałem wywinąć orła jak za mną jedzie samochód...

Kilkunastoosobową grupą pojechaliśmy dookoła Głębokiego. Jazda z pełną ilością poślizgów, podparć, łapaniem równowagi...
Miejscami lepiej było jechać w zupełnie dziewiczym śniegu prawie do osi kół, niż ryzykować tańczenie na wąskiej, wydeptanej przez ludzi ścieżce...

Widoki za to...piękne.
głębokie © James77


zimowy Radon © James77


Na jednym z postojów:
przerwa © James77


W lecie bym się nie zdecydował, ale zimą... zrobiłem sobie kanapkę z miodem.
Smaczny, zamrożony miodzik - nic nie wypłynęło. :)

Ubiór spisał się b. dobrze, nawet było za ciepło... (2 warstwy + koszulka i wiatrówka, dół: kalesy biegowe + zimowe wiatrochrony)
Stopy w końcu ciepłe. Oczywiście po trzech godzinach zaczynałem czuć zimno w palcach, ale to już było przed domem (skarpety narciarskie + b. grube neopreny).

Zdjęcie zawodowca Tomka:
rowerowa cykloza © James77


rowerowi wojownicy © James77



Balonik...

Niedziela, 6 stycznia 2013 · Komentarze(0)
...z Mierzyna.
Tak mi się skojarzył ślad dzisiejszej trasy. :)
Chciałem sprawdzić, czy to co wypisuję o pewnych niemieckich drogach nie jest bzdurą... Stąd tytułowy balonik między Hintersee a Ahlbeck.
Pogoda pod psem, akurat idealna na sprawdzenie nowych butów...
Przed jazdą jeszcze szybkie ustawienie bloków, banan w kieszeń i jazda.
Późno wyjechałem i do tego jeszcze przed obiadem. Ale, że mam wspaniałą żonkę, która wciąż próbuje zrozumieć moje odchyły rowerowe to udało się wynegocjować późniejszą porę (z NIE przekraczalnym terminem - 17:00) posiłku. :)

Założony dystans nie pozwalał na obijanie się, więc od pierwszych metrów zdecydowanie ruszyłem...
Na chwilę zatrzymałem się na drodze za Stolcem:
Za Stolcem a do Dobieszczyna © James77

Mimo, że z kolanami wszystko było ok, to jeszcze nie byłem pewien czy trafiłem z blokami. Pochodziłem sobie chwilę... i dalej cisnę.
Wiatr dzisiaj wiał w północy, co oznaczało połowę trasy z wmordewindem, ale za to drugą połowę już z niewielką pomocą...
Po chwili dojeżdżam do pierwszego celu wycieczki wioski Hintersee:
asfaltowe Hintersee © James77

Jak widać, droga zamknięta, ale asfalt jest i można nim jechać...
...dotąd:
koniec © James77

czyli końca wioski :/, no cóż pomyliłem się, na szosę jeszcze za wcześnie (chociaż znam takich co tędy jeżdżą ;))
Dalej już zwyczajnie: szutrem. Na szczęście do Ludwigshof było tylko 3km, więc chwila.
Tu, przystanek na posiłek, który uratował mi życie. Byłem trochę zmęczony, a do obiadu jeszcze daleko :)
posiłek © James77


Dalej już asfaltem i z wiatrem w plecy, który pozwalał jechać 30 na tych kołach (opony wyły jak wściekłe bąki :)
W Dobieszczynie jeszcze dokumentalna fota prac budowlanych nowej drogi do Nowego Warpna:
droga do Nowego Warpna © James77

To była druga godzina jazdy, zaczynam odczuwać wyziębienie palców nóg, ale bez strachu. Gorzej, że wyraźnie zaczyna kończyć się światło, a lampki przezornie nie wziąłem.
Nic to, ślę żonce smsa, że za godzinę wpada głodomor i dalej w drogę...
W Dobrej jadę już po zmroku. Dobrze, że miałem żarówiastą kurtkę, to trochę mi pomagała...
W domu jestem trochę przed czasem. Stopy suche ale... palce zesztywniałe. Nie było to jednak odmrożenie, raczej mocne wyziębienie. I to tylko palców, a nie stopy (miałem tylko grubsze skarpety, bez ochraniaczy). Chyba też za mocno ścisnąłem paski, bo odbiły się na stopie, a to jednak zaburza krążenie...
Generalnie buty ok, na te 3-5 stopni da się jechać 3 godziny bez specjalnych ubiorów. Jeżeli dodam grube narciarskie skarpety i grubaśne neopreny powinno być jeszcze lepiej...
A z blokami chyba trafiłem idealnie, bo tym razem kolana już nie bolały...

Balonik:



p.s.1 rano 35min biegania (z żonką)
p.s.2 waga: 80,6kg, tłuszcz 12,3% - nieźle, ale chyba rano nie powinienem już jeść pączków z colą ;)