nietrafiona wycieczka
Środa, 21 sierpnia 2013
· Komentarze(0)
Miałem pojechać na inną barkę, ale chyba przy planowaniu wypiłem o jedno piwo za dużo...
Cóż... pojechałem do Lubczyny zobaczyć co to za topielca widać z kosmosu. A dla wyżycia się terenowego powrót miał być wzdłuż linii brzegowej...
Taaa... ile to wczoraj browców pękło?
No dobra, nieświadomy pojechałem i oto co zobaczyłem:
Złom, jakich mało. Jak ktoś chce można tam wejść a na rufie stoją przyspawane krzesełka, grill i stół na dywanie :)
Ja skorzystałem ze stołu:
Barka jest dziurawa jak sito i raczej nie specjalnie tam drugi raz zawitam:
To był główny punkt wycieczki. Dalej miałem wracać jakąś nieopisaną przez nikogo trasą...
Miałem pewne trudności z dotarciem na nią, po czasie w końcu trafiłem. Na początku było tak:
później tak:
a jeszcze później tak:
No tutaj stanąłem zastanowić się co dalej, już nie chciało mi się wracać przez te piaski, więc pognałem w zarośla...
Kiedy jechałem nie widziałem koła, ale i tak prędkość była większa niż wcześniej...
Po godzinie dojechałem do asfaltu i tu już miałem dosyć, pognałem jak mogłem najszybciej do domu.
I tu mógłbym zakończyć tę nudną opowieść, ale było jeszcze coś: na asfaltowej ścieżce rowerowej (prawdziwy OS) wyciąłem szlifa zdzierając sobie skórę z łokcia i kolana. Wyrwałem klamkę w nowym hamulcu i jeszcze bardziej rozdarłem siodło Fizika...
:)
yeach, następnym razem będzie lepiej...
Cóż... pojechałem do Lubczyny zobaczyć co to za topielca widać z kosmosu. A dla wyżycia się terenowego powrót miał być wzdłuż linii brzegowej...
Taaa... ile to wczoraj browców pękło?
No dobra, nieświadomy pojechałem i oto co zobaczyłem:
Stara barka© James77
Złom, jakich mało. Jak ktoś chce można tam wejść a na rufie stoją przyspawane krzesełka, grill i stół na dywanie :)
Ja skorzystałem ze stołu:
Śniadanie na barce© James77
Barka jest dziurawa jak sito i raczej nie specjalnie tam drugi raz zawitam:
Dziura© James77
To był główny punkt wycieczki. Dalej miałem wracać jakąś nieopisaną przez nikogo trasą...
Miałem pewne trudności z dotarciem na nią, po czasie w końcu trafiłem. Na początku było tak:
Trasa© James77
później tak:
Trasa dalej© James77
a jeszcze później tak:
Trasa© James77
No tutaj stanąłem zastanowić się co dalej, już nie chciało mi się wracać przez te piaski, więc pognałem w zarośla...
Kiedy jechałem nie widziałem koła, ale i tak prędkość była większa niż wcześniej...
Po godzinie dojechałem do asfaltu i tu już miałem dosyć, pognałem jak mogłem najszybciej do domu.
I tu mógłbym zakończyć tę nudną opowieść, ale było jeszcze coś: na asfaltowej ścieżce rowerowej (prawdziwy OS) wyciąłem szlifa zdzierając sobie skórę z łokcia i kolana. Wyrwałem klamkę w nowym hamulcu i jeszcze bardziej rozdarłem siodło Fizika...
:)
yeach, następnym razem będzie lepiej...