samotnie dookoła Zalewu Szczecińskiego
Przygotowawszy wcześniej sprzęt i prowiant ustawiłem budzik na 4:30 i o 21 poszedłem spać. :)
Rano, po zapakowaniu się, wyruszyłem o 5:30 na trasę. Wszystkie prognozy zapowiadały silny zachodni wiatr, więc postanowiłem jechać najpierw niemiecką stroną. Ustaliłem sobie przerwy co 2 godziny na kanapkę i na batona o pełnej godzinie między postojami.
Pierwszy postój wyszedł w Hintersee
pierwszy postój© James77
Przede mną był najtrudniejszy etap trasy, więc starałem się go przejechać możliwie najszybciej zachowując przy tym jak najwięcej sił. Etapy "prosto na zachód" były najbardziej pracochłonne.
Przerwa na kanapkę wyszła przy wjeździe na 109.
wjazd na drogę 109© James77
Przyznam, że się wahałem jak będzie dalej, pełno ciężarówek jeździło, a pobocza Niemcy nie przewidzieli. No ale nasi tu byli, więc szlak przetarty, myślę sobie, 2 żelki później jechałem już najtrudniejszym odcinkiem wycieczki.
Co się tam działo, to ja tylko wiem. Wiatr wiał z boku, powodując stałe przechylnie roweru w celu utrzymania prostej jazdy. Czasami silniejszy poryw wiatru wymagał szybkiej kontry, ale zabawa była większa przy tirach. Wyprzedzające "wciągały" mnie po naczepę, a mijające "waliły mnie wiatrem" jak ściana. To nie było fajne, ale się skończyło jeszcze przed Anklam. Tam cudem odnalazłem szlak rowerowy o który mi chodziło. Przy wyjeździe trzasnąłem jeszcze taką fotę:
przejazd przez Anklam© James77
Bardzo czekałem na moment w którym zacznę jechać z wiatrem i tam właśnie to nastąpiło. Prędkość wzrosła, puls spadł, zaczęło mocniej słońce świecić i ogólnie zaczęło być bardzo przyjemnie. Jechałem asfaltową, gładką ścieżką rowerową, gdzie szybko dotarłem do mostu na wyspę Uznam.
odpoczynek na moście na wyspę Uznam© James77
Na wyspie niestety wyszedł brak dokładnego przygotowania, bo wjechałem nie w ten zjazd i zamiast równego asfaltu jechałem po bruku.
Kanapka w Bossin:
Bossin© James77
Klucząc dojechałem do Kamminke (jeszcze wtedy nie wiedziałem), gdzie mają fajny widok na wieś, prawie jak w filmach amerykańskich ;)
widok na Kamminke© James77
(z mapy jednka wynika, że to widok na polską wiochę, chyba część Świnoujścia)
Jadąc znowu na czuja (brak oznaczeń) wyjechałem w nieplanowanym przejściu granicznym:
przejście graniczne w Świnoujściu© James77
W Polsce przyszło załamanie pogody i niestety zmokłem. Do tego jeszcze syf z ulic nasączył mi spodnie i ochraniacze. Trochę mnie to podłamało, bo ubrany byłem "na styk". Balansowałem ciągle na granicy wychłodzenia, a teraz czułem że stopy zaczynają mnie boleć z zimna. Jedyne co mogłem to energicznie pedałować i czekać na ocieplenie.
Na stacji przed Wolinem musiałem się jednak ogrzać. Zjadłem hotdoga, wypiłem gorącą kawę, uzupełniłem bidony po czym pojechałem dalej.
Ulewa - jak się okazało - była lokalna i już na drodze alternatywnej do Szczecina jechałem po suchym asfalcie. Wiatr też jakby osłabł, do tego kierunek w miarę pasował. W okolicach Stepnicy (ok. 200km) zacząłem odczuwać pierwsze dłuższe bóle kolan (wcześniej same przechodziły) no i zadek też się "letko" ubił. Jeżeli wiatr pozwalał to jechałem w okolicach 30, jednak były momenty gdzie prędkość spadała do 20. W Goleniowie zjadłem to co mi zostało (osuszając niestety bidony) i toczyłem się dalej. W Załomiu dokupiłem jeszcze powerejda, bo jednak szybko zaschło mi w gardle. Robiąc sobie tam krótką przerwę z trudem ponownie rozruszałem nogi.
W końcu dotarłem do miasta, gdzie mogłem już na spokojnie wypić wszystko co mi zostało i pomyśleć, że się udało.
ostatni łyk© James77
W domu byłem tuż przed zachodem, fajnie wyszło, bo nie chciałem jechać po zmroku.
Na miejscu wypiłem puszkę coli, którą wiozłem jako "zestaw awaryjny" i zjadłem resztki prowiantu (+ w sumie 2l różnych płynów).
Wycieczkę uważam za udaną. Miałem jeszcze jeden cel do osiągnięcia to jednak życie zweryfikowało plany.
Statystyka:
zjadłem: 5 kanapek, 6 batonów, 1 hotdoga, 5 kabanosów, paczkę żelków
wypiłem: w sumie 4 litry płynów co uważam, że o co najmniej 2 za mało.
waga: przed 86,9kg, po 84,4kg
tłuszcz: 15,4%/15,8% (czyli bez zmian)
woda: 58,9%/55,8% (tu widać, że się wysuszyłem)
mięśnie: 44,0%/41,8% (trochę mięśni chyba też poszło się...)
ciekawe co będzie za kilka dni.
ślad trasy: