Łęknica (Locknitz) + test sprzętu
Przygotowałem wałówę i spokojnym tempem wyruszyliśmy do granicy w Lubieszynie.
Z powodu sporego natężenia ruchu na krajówce jazda była trochę nerwowa, ale jak zwykle po przekroczeniu granicy nastał błogi spokój. Zaczęliśmy delektować się przyrodą (a ja jeszcze nowymi kołami;)).
Przed Bismark zjechaliśmy do Hohenfelde tym samym zostawiając szum samochodów za sobą. Przed nami były pola i lasy oraz mnóstwo ptaków.
wycieczka© James77
Kierowaliśmy się na Plowen, po drodze mijając sporo podróżników z sakwami i innych turystów.
wycieczka© James77
Droga wiła się przez pola i małe lasy, co rusz ukazując pełne spokoju widoki:
wycieczka© James77
Przez senne (i ładne) Plowen przejechaliśmy bez postoju. Próbowałem uczestników wycieczki zainteresować tamtejszym kościołem ale zostałem zignorowany. Poprowadziłem więc dalej:
wycieczka© James77
wycieczka© James77
Kolejny postój na wodę i cukierka:
wycieczka© James77
Stamtąd już rzut beretem do Locknitz. Niespiesznym tempem poturaliliśmy się do Locknitzkiego kota robiąc mu pamiątkowe zdjęcie (dokładnie 1459). Lidia dołączyła tym samym do zacnego grona szosowców robiących tam często popas ;)
(cukierek był), odwiedziliśmy też rosyjski cmentarz, wieżę obronną i bocznymi drogami dojechaliśmy do celu podróży - Locknitzer See.
wycieczka© James77
Zabrana wałówka spożyta w takich okolicznościach przyrody była nadzwyczaj smaczna:
wycieczka© James77
Okolica zachęcała do dłuższego postoju. Niedaleko nas posilała się grupka polskich rowerzystów (kulturalnie), ktoś się kąpał w jeziorze... pełen relaks.
wycieczka© James77
Locknitz oferuje jeszcze kilka atrakcji, które zamierzam odwiedzić.
wycieczka© James77
No i jeszcze ostatni atrakcja - 1000 letni dąb (w czasie bitwy pod Grunwaldem miał juz kilkaset lat! - ciekawe ilu ludzi pod nim składało przysięgi, umierało czy walczyło...):
wycieczka© James77
Wyjeżdżając z miasta skierowaliśmy się na drogę rowerową do Ramin. Szybko jednak z niej zjechaliśmy bo chciałem sprawdzić pewien skrót wypatrzony na mapie. Droga prowadziła przez pola i była dobrej jakości.
wycieczka© James77
Lidia może teraz mówić, że zaliczyła jazdę w terenie:
wycieczka© James77
Dojechaliśmy do Schmagerow, dalej do Gelin gdzie jeszcze sprawdziliśmy nowy skrót do Grambow (nie bezprośrednio).
Trasa jest oznaczona jako szlak rowerowy i ciągnie się przez pola. Nawierzchnia wykonana jest z idealnie spasowanych płyt. Jazda była miła i przyjemna, chociaż co niektórzy zaczęli opadać z sił.
wycieczka© James77
Scieżka łączy się z drogą B113, gdzie jest miejsce postojowe i plac na odpoczynek. Tam urządziliśmy sobie popas, po którym plecak stał się pusty. Nastał czas na relaks (kolejny):
wycieczka© James77
Słońce ładnie przypiekało, aż zaczynało być mocno gorąco. W tym czasie Lidia złapała drugi oddech i można było się zwijać.
Przy granicy w Linken opuszczamy niemiecki system ścieżek rowerowych:
wycieczka© James77
i wjeżdżamy na polski:
wycieczka© James77
Jeszcze dwie hopki, po których żonie wyłącza się tryb "bike on" i "na oparach" dojeżdżamy do domu. Dystans 42km przejechany, czas na regenerację, masaże, dobre słowo, ciepły posiłek i za 2 tygodnie można znowu coś wspólnie planować ;)
Ze spraw technicznych:
Koła prezentują się znakomicie, ważą w porównaniu ze starymi mniej (waga "ręczna"), toczą się b. lekko, myślę że inwestycja bardzo dobra.
Siodełko (prezent mikołajowy) ze sztycą też ok, chociaż czasami zaskrzypi - ponoć na początku to się może zdażać (inf. Fizika). Wymaga jeszcze poszukania optymalnego ustawienia.
Aktualnie rower prezentuje się tak:
Radon 2.0© James77
W pudełku czekają jeszcze: nowy napęd i inne szpeje. Muszę też odświeżyć lakier, bo wtarty jest pył maratonów przez co stracił fabryczny odcień ;)
Nasza trasa:
<a href="" title="GPSies - malownicza trasa Szczecin - Locknitz"><img src="http://www.gpsies.com/images/linkus.png" border="0" alt="GPSies - malownicza trasa Szczecin - Locknitz" /></a>