Dzisiaj miałem wyjątkową chęć pojechania dalej niż zazwyczaj stąd trzecia wersja porannej jazdy. Literka "a" bo wersja ulepszona o fajny zjazd do Plowen (przed krzyżówką obok Bismark). O świcie zwierzęta też się budzą, więc na pustych leśnych drogach zazwyczaj przeganiam je z krzaków czy też innych kryjówek. Spotkałem 2 dziki, 2 lisy, 3 sarny i kota który zaspanym krokiem wychodził na obejście terenu. :)
Po szybkim dogadaniu się kto chce jechać, rano o 7:00 na stacji Orlen stawili się: Roman, Tomek, Eryk, Mateusz + ja
Przez całą wycieczkę wiał b. silny zachodni wiatr, a temperatura wcale nie była wysoka. Roman nasz szybko porozstawiał; co, kiedy i jak mamy jechać i mocnym tempem pognaliśmy nad morze do Międzywodzia.
rano - Standardowa jazda po mieście. Ciekawe jak kierowcy reagują, gdy stojąc na czerwonym na pierwszym miejscu stanie przed nimi nagle rower. Zazwyczaj agresywnie wyprzedzają. Jazda w porannym szczycie nie należy do przyjemnych, ale widzę co raz więcej rowerzystów.
wieczorem - stała trasa przez Wkrzańską, spotkałem chyba Axisa jak ćwiczył Miodową :)
nogi nadal zmęczone, jutro odpoczynek. Ponoć w sobotę koksy jadą na niemcy, może uda mi się zabrać z nimi...
Po wczorajszym wysiłku czuję, że nogi mocno pracowały. Dzisiaj więc spokojnie potoczyłem się po swojej podstawowej pętli. Miło i relaksująco było... Wracając, na zakręcie hopki nr 2 pędzący dostawczak minął mnie o włos... kurna jego mać
do pracy - ogień w nogach po dwóch godzinach porannego zap%$##nia padłem na krzesło :) w nagrodę podwójne śniadanko :)
do domu - jak zwykle do Wkrzańskiej. Miałem dodatkową godzinę wolnego więc zrobiłem sobie wahadło: Polana Miodowa przez Gubałówkę i zjazd na dół lasem po czym powrót tą samą drogą do polany i tak 3x.
Dzisiaj się ujechałem. W nagrodę 2 zimne piwka czekały w lodówce. Zasłużone. :)
Nareszcie chmury odeszły i rankiem przywitały mnie słońce i księżyc. Było ciepło i prawie bezwietrznie, więc poleciałem na żywioł i skoczyłem do Locknitz pozdrowić kotka :)
Na powrocie lekki wmordewind, ale się sprężałem bo rano zamarudziłem i musiałem nieźle cisnąć. Ogólnie ok, na razie kiera pasuje. Trasa fajna, ale mam pomysł na lekką modyfikację.
Wczorajszy kapeć okazał się snejkiem i dętka poszła do kosza. Zamieniłem opony miejscami, bo tylna jest prawie łysa. Jak zwykle - do pracy ogień do domu - zabawa fullem w Puszczy Wkrzańskiej Rower jeszcze na zimowych częściach ale wszystko hula i nie chce mi się tego zmieniać.