A tak się starałem; tu delikatnie, tu powoli, tam z wypiętymi spdami... Aż w parku wjechałem na oblodzony chodnik i zanim poznałem po czym jadę przydzwoniłem kaskiem o lód. Miałem problemy żeby tam ustać, a co dopiero jechać (Jasne Błonia). Podreptałem na trawę i z bolącym tyłkiem pognałem dalej...
...i polu jakiegoś Niemca. Zaryzykowałem nieznany skręt i po paru kilometrach wylądowałem...nie wiem gdzie. Koła buksowały w błocie, dookoła wzgórza z polami, w Garminie brak mapy Niemiec (jeszcze tego nie ogarniam)... Ale było super. Za to niemieckie leśne drogi przystosowane do jazdy rowerem tak wyglądają:
Kartki w kalendarzu mi się skończyły...Wam też? :) To by tłumaczyło działania wojenne w nocy za oknem. Można więc snuć plany na kolejny sezon. Szukam partnerów na takie jazdy: 1. Dookoła Zalewu Szczecińskiego "z zahaczeniem o Międzywodzie"(~300km) - rozgrzewka przed następnymi punktami - kwiecień 2. Maraton szosowy - Pętla Drawska, w Choszcznie - żeby nie zapomnieć jak smakuje Hrmax (~150km) - 20 czerwca 3. Road to Hell - po foty latarni morskich stąd do Helu (lub do końca szlaku, jazda wg planu z pkt 5) (~650km) - któryś łikend czerwca (wypad niepewny) 4. Maraton Pierścień Tysiąca Jezior (~610km) - nowe tereny, fajny medal dają ;) 4-5 lipca 5. Szlakiem Odra-Nysa (wg tego planu) - (~500km) - prywatna wyrypa sezonu - 8-9 lub 15-16 sierpnia
Spodobały mi się długie dystanse, gdzie nieważny jest super rower, wypasiony licznik czy mega łyda. Tu się liczy głównie odporność psychiczna i ośli upór ;)
Oczywiście ustawki na 100km dla "rozgrzania łydy" nadal będę jeździł. :)
ps. A no i udanego rowerowo 2015 roku Wam wszystkim życzę.