Pierwszy raz, kiedy złapałem uślizg koła na tych czerwonych malunkach na DDRkach - postawiłem sobie włosy na plecach Drugi raz, kiedy na ulicy w dużym ruchu samochodowym i na zjeździe (ul. Piotra Skargi, wszyscy jadą 30km/h) wepchnął mi się przed koło samochód, który miał tylko małe kreski na szybach, reszta oszroniona. Gościu chyba to kluczykiem robił...Znowu włosy na plecach, wiecie co... Trzeci raz, kiedy pod pracą nie mogłem znaleźć kluczy wejściowych, były w innej kieszeni ale znowu, ciary po plecach...
Wniosek: Muszę w końcu zgolić te kudły bo mnie ciągle stresują. :D
Nieopatrznie pojechałem bez radyjka w uszach i...byłem przerażony! Ciągle mi się wydawało, że mam ciężarówkę na kole i do tego wszyscy chcą mnie rozjechać. A z muzyką jest tak cicho i spokojnie...
Aha, gdyby ktoś chciał napisać jaki to jestem nieodpowiedzialny i stanowię zagrożenie dla świata...Ilość aut wyprzedzających na gazetę czy wymuszających pierwszeństwo jest taka sama czy jadę w słuchawkach czy bez.
Trochę śniegu, trochę deszczu...Już się mówi kto kogo co zaskoczyło...Z punktu widzenia roweru niech od razu będzie -5 albo jeszcze lepiej: -10. Miny sąsiadów...bezcenne :D
Moja furmanka powiedziała, że przy -1 to ona już tylko będzie stała, żadnego silnika nie uruchomi. Jedź se rowerem jak takiś kozak. Złośliwość rzeczy martwych...
Zimowe ubranie spokojnie wytrzymuje te 10km w jedną stronę. Nowy nabytek - cieplejsza kurtka - też dobrze działa (pod spodem cienka termo z długim rękawem).
Nareszcie...śnieg...czyli coś lepszego od deszczu. Ranna pętla przeleciana chyba w euforii, że nie pada, nie wieje i jest sucho. No i najważniejsze, że mam już cel tego wszystkiego, więc mam powód żeby przed pracą przebiec dychę lub coś na rowerze porobić.
Powalająca systematyczność. Pogoda odpycha do wyjścia. Sytuację ratują domowe urządzenia katujące - komfort termiczny - bez porównania, aż mi się nie chce marznąć.