Trochę śniegu, trochę deszczu...Już się mówi kto kogo co zaskoczyło...Z punktu widzenia roweru niech od razu będzie -5 albo jeszcze lepiej: -10. Miny sąsiadów...bezcenne :D
Zimowe ubranie spokojnie wytrzymuje te 10km w jedną stronę. Nowy nabytek - cieplejsza kurtka - też dobrze działa (pod spodem cienka termo z długim rękawem).
Luźne kręcenie do pracy. Bez jakiejś werwy, ale nie leniwie. ;)
Pod lasem spotkałem sarny na drodze. Stały na tyle długo, że już sięgałem po hamulce, ale wystarczyło krzyknąć polskie słowo znane na całym świecie i sobie poszły. :)
Najlepszą rzeczą, którą mogę zrobić dla nóg po bieganiu to wsiąść na rower i pojechać do pracy. Mgła bije rekordy gęstości. Dzisiaj nie widziałem drugiego brzegu Odry. Okulary są bezużyteczne, zastępuje je buff naciągnięty na nos. Chucham sobie, jadę...i płaczę. :)
Nic nie widać. Jechać w takim mleku to trochę ryzykowne, a jeszcze po ciemku na lampach to już ociera się o hardkor. Za każdym razem, kiedy nadjeżdżał samochód bacznie obserwowałem, kiedy snop światła zjedzie na drugi pas... Ja widać po wpisie, wszystkie zjechały. :)
Staty październikowe: waga: 86 (+6 do wagi startowej, +3 od poprzedniego pomiaru), tłuszczyk 14,6 - również w górę. Wpadłem w pułapkę żarcia wszystkiego co mam w zasięgu ręki. Myślałem że skoro spalam dziennie 1000-1500kcal rowerem i bieganiem mogę jeść co chcę i ile chcę. Jak widać to nieprawda. Dobrze, że zima przed nami. :) $: 340 (kurtka, serwis, wpisowe BBt)/6190
Czasem trafia się być w odpowiednim miejscu i czasie:
Lubię swój stały serwis. Mimo, że to mały sklepik i raczej wybór części mały (a jeżeli ktoś ma sprzęt z wyższej półki to nie kupi tam szpejów) to obsługa szybka i doświadczona. Koło wycentrowane (+ zwykła szprycha) za całe 17zł w 3 godziny. Można dalej jeździć.
Dygresja filzoficzna: Rower zaczyna dostawać śladów (zu)życia. Już nie jest taki z katalogu, błyszczący, o jakich się czyta w magazynach rowerowych...Tam inna szprycha, tu otarcie kiery o wąski przejazd, obity o kamień pedał, czy rysy lakieru od łańcucha...Lubię taki stan. Widać, że sprzęt pracuje.
Czirs, idę dawać dzieciakom cukierki bo ciągle do drzwi drzwonią. Helołin - polisz tradyszyn from juesej.
Tak wiem, że są szumy. Zdjęcie trochę podkręcone, dla uzyskania wrażenia jakie mam na żywo z tą lampką. Chciałbym zauważyć, że na końcu ciągłej linii, biały piksel to oko kota (albo jeża, albo nie wiem czego). :)
Zwykłe poginanie do pracy. Temperatury od 5 do 10, wiatr raz był raz...był większy. :)
No nie mogłem już tego słuchać. W sobotę dobrałem się do sztycy i siodła. Wyczyściłem do ostatniego ziarenka piasku, skręciłem na smar, ustawiłem... i teraz chyba suport się odezwał.