Tak. Właśnie postanowiłem zakończyć zimę. Precz z kilogramowym akkubidonem do lampki, precz z codziennym szarpaniem zamka przy neoprenach (nienawidzę tego), koniec jazdy na ciężkich topornych kołach... Śnieg niech teraz pada gdzie indziej. Czas na takie widoki:
Prosto. Wystarczy jak samochód zajedzie Ci drogę, a ty nie możesz zahamować, bo na łuku drogi, przy trzydziestce, slikach i 0 stopni oznacza glebę... Wymanewrowałem...ale było blisko. Później się uśmiałem, bo jak kobieta (znowu) zobaczyła, że zaraz w drzwiach będzie miała rower to zaparła się o szybę. :)
Sytuacja jakich tysiące na naszych drogach. Zapomnijmy i cieszmy oko wczorajszym zachodem:
W swojej zajebiaszczości po niedzielnej rundzie nie założyłem błotników. A akurat jedyna deszczowa pora tej zimy przypadła na mój powrót z pracy... Oczywiście, że dzisiaj też ich nie założyłem...doszedłem do wniosku, że szybciej się jeździ. :)
ps. A wiecie jak szybko oczyścić rower po jeździe w deszczu? Zostawić go do wyschnięcia a następego dnia w rękawiczkach typu wampirki przejechać się delikatnie po wszystkich rurach i osprzęcie i ewentualnie dać nowy olej do łańcucha. Całość nie powinna zająć więcej niż 3 minuty. I pamiętajcie zamieść piasek. :)
...na ścieżce rowerowej - Buk-Łęgi. Coś mnie podkusiło sprawdzić, jak jest tam zimą... no i jest zimowo, czyli zasypane śniegiem, z koleinami po innych rowerzystach, porażka. Przez ranne mgły i -5 za oknem zdjąłem stale parujące okulary, naciągnąłem buffa pod same oczy i to był dobry pomysł - miałem ciepłą twarz i ostry obraz. Dzisiaj pod zimowe nogawki dodatkowe 3/4 co daje bardzo grubą warstwę materiału izolacyjnego. Super.
Przez noc dorzuciło jeszcze śniegu. Teraz już można powiedzieć, że to jest zimowe jeżdżenie (chociaż na kolce to wciąż za mało). Pod zimowe rękawice z D. dołożyłem cienkie z lajkry, reszta ok.
O 7:15 robi się już jasno, cieszy mnie to niezmiernie. Cieszy mniej niekonsekwencja w odśnieżaniu dróg, raz jest sucho by za chwilę wjechać w koleiny, czy na lód. Przeżyć jeszcze luty i w marcu zaczną się pierwsze cieplejsze dni...
Zdiagnozowałem u siebie "Zespół Przemęczenia Stałą Trasą". Objawy: kręcenie bez frajdy. Jest kilka na to sposobów: zmiana kierunku, odstawienie roweru, kupno nowego gadżetu, rozgłośnić mp3 itp. Wybrałem zwiedzanie nowej drogi rowerowej do Rosówka. Ścieżka bardzo przyjemna. Udało mi się nawet wykręcić na środkowej tarczy 47km/h - ale to z wiatrem więc się nie liczy. :P