Lubię trochę pokręcić przed pracą. Z dala od miasta, kiedy na drogach nikogo nie ma a słońce dopiero wstaje można odnaleźć spokój umysłu. Skupiam się wtedy na jednej myśli...utrzymać 3 dychy na liczniku i czasem coś sfocić. :)
...ale nie jedzenia. A już szczególnie jajek. :) Wymyśliłem za to okrężną trasę okrężnej trasy do pracy. Napatrzyłem się na kolejny wschód, goniłem zające, sarny i jechałem całkowicie pustymi drogami. W sumie wyszło 70km. :)
Czwartek -interwały 60s:30sx8 - 2 serie.. Oczywiście prognozy zapowiadały opady deszczu ze śniegiem dokładnie na porę treningu. Trochę mnie to przeczołgało na tym wygwizdowie niemieckim, ale mam nadzieję, że przyniesie to spodziewane efekty.
No nareszcie...chmury wiatr przepędził i sobie poleciał wiać gdzieś indziej. Nad Szczecinem zawitał spokój, ptaki rano znowu zaczęły śpiewać, a mi chciało się bardzo kręcić. Wyjechałem na niemieckie pola, by stamtąd podziwiać wschodzące na Polską słońce.
Spokój i sielanka:
ps. początek miesiąca i staty: waga: 84,5kg (+1,5kg od 1.01) fat: 13,8% (+0,5% od 1.01) kasa wydana na rower: 530,- (owijka, koszyk, serwis, spd, spodnie) + rower. razem od 1.01 - 1090,- + rower ale już mi się zera na kalkulatorze nie wyświetlają. ;)
Nic w przyrodzie nie ginie. +3kg do wagi startowej zapaliło mi żółte światełko. 25go kwietnia jest Oficjalny Szosowy Objazd Zalewu Szczecińskiego - trza będzie jakoś wyglądać. ;) 3tyg. - 3kg - jest do zrobienia, ale będzie bolało.
Wtorek i czwartek interwały 60s:30sx8 po 2 serie + długie jazdy, wstrzymuję dostawę alko oraz innych kfc i za 3 tygodnie mam być...slim.
Dzisiaj głowę napędzali starzy (ale młodzi wtedy) Guns N'Fucking Roses, za to mój tyłek wozi się od wczoraj na nowiutkim Radonie z dużymi kołami (to za kolejny krzyżyk w kalendarzu).
Radocha z nowej zabawki (naawet instrukcję przeczytałem):
Trasa wymyślana na bieżąco w stylu: a tak jeszcze nie jechałem. Oczywiście w przedziale 1,5h przed pracą.
Ranna trasa robiona spontanicznie (wyszło 52km). Akurat tak się ułożyła, że długie proste miałem pod słońce. Asfalt jak i niebo oślepiały. Przypomniało mi się nawet marzenie z dawnych lat - fajnie by było pojechać sobie raz w życiu tak prosto pod słońce...na Route 66. To pewnie za sprawą klimatycznej, amerykańskiej muzyki piątkowego Wojciecha Manna i lekkiego przysypiania na kierownicy. ;)
Zdjęcie wygrzebane z zakamarków telefonu (jeszcze z kotełkiem):
Rolnicy to mają fajnie... jeżdżą swymi wielkimi machinami z kolorowymi wyświetlaczami i mnóstwem przycisków i ciągną te swoje jeszcze większe przyczepy . :) Obecnie trwa intesywne nawożenie, więc te wszystkie John Deery i inne Fergusony mają z tyłu gigantyczne beki z gnojówką. Od poniedziałku mijam się dokładnie w tym samym miejscu z takim jednym składem. Niedługo będziemy się pozdrawiać niczym (niektórzy) szosowcy. :)