Wpisy archiwalne w kategorii

50-100km

Dystans całkowity:23444.27 km (w terenie 636.19 km; 2.71%)
Czas w ruchu:860:14
Średnia prędkość:26.71 km/h
Maksymalna prędkość:77.90 km/h
Suma podjazdów:19886 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:166 (89 %)
Suma kalorii:69636 kcal
Liczba aktywności:359
Średnio na aktywność:65.30 km i 2h 26m
Więcej statystyk

szlakiem Orła Bielika

Niedziela, 4 listopada 2012 · Komentarze(1)
Wydaje się, że każda niedziela jest ostatnią na wycieczki w tym sezonie...
Pogoda jeszcze jest znośna, pojechałem więc sprawdzić co takiego niefajnego jest na szlaku Orła Bielika.
Czytałem o zmarnowanych unijnych pieniądzach przy tworzeniu tego szlaku, zniszczonych nawierzchniach przez quady, czy nawet o za stromych podjazdach (teren lekko pagórkowaty)...
Pojechałem... i jestem zadowolony.
Widoki ładne. Droga jak to w lesie; krzywa i miejscami piaszczysta, ale bez problemu przejezdna (na dużej części wysypany jest żwir). Jesienią jeszcze mnóstwo mokrych liści, ale nie zauważyłem w czym może być problem.
Podjazd... jest jeden który może sprawić problem, ale...taki teren, nie dam rady podjechać - pcham rower. W sumie to taki szutrowy podjazd Miodową - bardzo podobny. Przy paru ćwiczeniach nie okazuje się trudny...
Szkoda, że zdjęcia nie wyszły - kamera ustawiona była na tryb nocny i cały materiał wyszedł prześwietlony.

Przejechałem szlak do końca i z powrotem - zamieniając sobie zjazdy na podjazdy. Tak dla zabawy...

A dlaczego szlak Orła Bielika? Ponoć można tam go spotkać. Mnie się nie udało, ale ja bardziej patrzę pod koła niż dookoła. Brakowało mi na wjeździe tablicy informacyjnej jak ten ptak wygląda, są za to miejsca postojowe.

Zdjęcie z blogu Siadła Górnego, teraz jest bardzo podobnie, tylko więcej liści.
szlak Orła Bielika © James77




p.s.I: wieczorem bieg 7x1/4
p.s.II: waga i skład ciała bez zmian.

Powrót...

Sobota, 20 października 2012 · Komentarze(5)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Czułem się psychicznie zmęczony rowerowaniem, więc na prawie 3 tygodnie wstawiłem maszynę do garażu, dałem sobie bana na BSa i kurowałem psyche piwem i kubełkami KFC. Słoneczne dni spędzałem z żonką (już nie - dyrem sportowym), robiłem prace domowe i w ogóle byłem przykładnym mężem :)

W wolnym czasie przeczytałem parę książek rowerowych, które nakreśliły mi plan przygotowań na przyszły sezon...
Mam parę pomysłów ćwiczeń na jesień i zimę, do tego sezon 2012 dał mi nowe doświadczenia o jeździe 10kkm rocznie. Nadal, oczywiście zamierzam się ścigać i nawet mam chęć złoić tyłek Trenerowi, no ale jak będzie to się okaże...

O nowych celach napiszę w Sylwestra.
Teraz tylko o głównym - ważyć... 80-81kg (jeszcze 2 lata temu nierealne, dziś wiem, że to tylko; ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz mniej KFC)...
Stan na 20.10.12:
waga: 83,5kg
tłuszcz: 13,8
woda: 59,1
mięśnie: 44,0
Pomiary obarczone jakimś tam błędem, ale ważę się regularnie, w tych samych warunkach i na tym samym urządzeniu. Widzę więc tendencje, a o to tu chodzi.


Dzisiaj było trochę zabawy mtb po puszczy + lans na mieście. Chciałem wybadać jeszcze pewien skrót przez poligon (żeby ominąć odcinek Bezrzecze-Wołczkowo-Głębokie), ale pogubiłem się trochę...
Pogoda na rower jest świetna, dzisiaj było super. Samopoczucie bardzo dobre, rower działa perfekcyjnie. Mam już trasę do ćwiczeń terenowych, mocno interwałową, dosyć zróżnicowaną (z punktem obowiązkowym - podjazdem Miodową) - myślę, że dużo mi da nie tylko przyjemności z jazdy...




na koniec eksperyment montażowy:
&feature=youtu.be

teścik podjazdów

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(0)
Z ciekawości pojechałem pokatać Miodową. Nie miałem pomysłu na dłuższy wyjazd, szczególnie że był silny wiatr. Na wały oglądać wyścig też mi się nie uśmiechało, nie lubię szosówką jeździć po mieście...
Podjazdów dawno nie robiłem, to sobie zrobiłem test ile tam wytrzymam.
po półtorej godziny podjeżdżania i zjeżdżania zaczęło wychodzić... 9x był wyraźnie słabszy o ok. 10% od 8go.
podjazdy 1-8 kadencja 90 (pilnowałem tego najbardziej)
9 - 80

akurat po 9 musiałem się zawijać do domu, więc w czasie wyszło.
Szkoda, że jeszcze nie potwierdziłem wyjechania kolejnym podjazdem, no ale może następnym razem będzie więcej czasu...

pełne dane:


I tak lajcik wyszedł w porównaniu do chłopaków jadących w Kryterium na Wałach.

100 po dojczach

Niedziela, 2 września 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Wykorzystując dobrą pogodę, na szybko zaplanowałem pętelkę i pojechałem ją sprawdzić.
Cel główny: sprawdzić czy szosą da się jechać nad Odrą już od Mescherin (da się)
cel poboczny: poszukiwanie terenów do jazdy dla mojego dyra sportowego (znalezione).

Zjazd z wału drogą z krzywych płyt betonowych (w końcu to tereny zalewowe), ale da się spokojnie przejechać.

Zdjęć niet.
prowiant: bidon wody (najnowsze odkrycie; tak samo się jedzie jak z izotonikami a jest neutralne dla żołądka), banan.

Ciekawe, że gpsies i garmin podają różne przewyższenia. Gpsies jednak zawyża, bo 860m to na pewno nie było.




niedzielna setka

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(5)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Szybką setę wzięli: Matteo, Roberto, nopwy kolega Michał i ja

Trasa na szybko przed wyjściem wgrana, nie było juz czasu na finezję, ale jak się okazało, trafiłem z asfaltem idealnie. Poza tym pokazałem chłopakom parę fajnych odcinków - Passewalk - Brussow rządzi ;)

Na początku tempo mocne - nawet dla mnie ;), by dalej już spokojniej. Słońce szybko wysuszyło nam bidony i od Brussow zaczęło być pusto. Dalej na tyle się odwodniliśmy, że na BP w Lubieszynie stanęliśmy na tankowanie.
Stamtąd jak kto chciał rozjechał się w swoją stronę.
Czas netto, z postojami to ok. 4h

Fajna wycieczka, udało się jechać w lesie na odcinkach wietrznych oraz zrobić mini trening wytrzymałościowy.
Senkju :)

ekipa w locie © James77


przystanek w Pasewalk © James77


dawać chłopaki, jeszcze nie koniec ;) © James77




p.s. na początku trasy pękła mi szprycha w tylnym kole, podejrzewam że na wczorajszym bruku ją załatwiłem...

wyścig z Virtual Treneiro

Środa, 15 sierpnia 2012 · Komentarze(9)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Przy porannej kawie ułożyłem sobie fajną traskę, wgrałem do garmina, wziąłem aparat i w nowych lajkrach pojechałem się pościgać.

Wiatr wiał z północy więc w dół jechało się szybko i łatwo.
Stanąłem tylko tu:
ukryta siła... © James77


Tereny poniżej drogi B104 a jeszcze lepiej poniżej autostrady A11 (oczywiście niemieckie oznaczenia) są niezwykle malownicze. Mimo że nie ma moich utęsknionych gór to czasem warto podnieść wyżej głowę i spojrzeć dalej, tym bardziej że często są hopki.

Bardzo podoba mi się jazda w takich warunkach:
niemiecka szosa © James77


albo w takich:
prosto do celu © James77


Jak zapewne wszyscy wiedzą, Niemcy stawiają wszędzie gdzie można elektrownie wiatrowe:
wskaźniki wiatru © James77


Z punktu widzenia rowerzysty ma to zaletę, gdyż dokładnie wskazuje kierunek i siłę wiatru...
Dzisiaj wiatraki informowały, że powrót będzie cięższy, cieszyłem się więc póki mogłem szybką jazdą bez wysiłku...

Połykałem tak sobie leżąc na kierownicy i słuchając muzyki kolejne kilometry, aż tu nagle wybiegła mi sarnia rodzinka.
Udało mi się uchwycić młode:
zwierzę na drodze © James77


Drogi były puste i równe, tylko miejscami w mniejszych wioskach był bruk (stąd wpisany 1km terenu). "Zdobyłem" parę nowych wiosek niemieckich (takie mi się podobają, stąd zdjęcia):
wioska w Niemczech © James77


i te (Penkun):
Penkun © James77


Żeby nie było, że tak spokojnie sobie jeżdżę to ustawiłem sobie bata w postaci Virtualnego Treneiro. Na wszystkie me zwolnienia czy chęć zobaczenia czegoś miał tylko jedną odpowiedź: odjazd.
Powrót to była mocna jazda pod wiatr, w Krackow byłem do tyłu 600m, w Grambow go dogoniłem, ale Treneiro użył jakiegoś czita bo się zaktualizował i... skoczył do przodu 800m. No kuwa - myślę - znowu pogoń. Łyk paliwa i poszedł ogień do końca. W Mierzynie (meta) dołożyłem mu przewagi 500m. Przyjechałem "lekko" zmęczony, ale zadowolony z wyniku.



poranne błądzenie

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · Komentarze(3)
Tego nie da się inaczej nazwać. Zamiast do Krackow skręciłem do Tantow i to mnie pogrzebało...
Na nic zdało się mocne ciśnięcie, spóźniłem się i tyle.
Zapamiętam sobie ten rozjazd, oj zapamiętam... (Nadrensee)

Za to wschód słońca piękny dzisiaj. I sarna mi przed rowerem przebiegła (dosłownie).


sobotnie rozpoznanie terenu...

Sobota, 11 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, wycieczka
Koledzy pojechali pościgać się, a ja dysponując wolnymi dwiema godzinami sprawdziłem pewną trasę wypatrzoną u kolegi Arka...



Na szosę b. fajna chociaż ma parę odcinków słabej nawierzchni. Generalnie podoba mi się bardzo. Utwierdzam się w przekonaniu, że jedyny znany mi odcinek gdzie jest zła nawierzchnia do szosy to kawałek między Krackow a Glasow. Reszta to piękne, równe drogi z niewielkim ruchem...
Wiatr z północy, więc do Tantow całkiem sprawnie i przyjemnie jechałem, by już na powrocie trochę bardziej się męczyć.
Co mnie cieszy to brak jakichkolwiek oznak bólu w kolanie... jak by wszystko zaczęło pięknie pasować.
Super.

VII Maraton dookoła Miedwia 2012

Sobota, 4 sierpnia 2012 · Komentarze(17)
Zapewne wiele jest osób, które ten maraton wpisują w swój kalendarz wyścigów...
Należę do nich i ja, bo mimo, że mtb to nie jest, ale tylko na takim rowerze da się go szybko przejechać, to trasa jest fajna i b. szybka.
Nawierzchnie od asfaltowych (b. dobrych i dziurawych), przez płyty, szuter, żwir, piach no i różne rodzaje bruku... Do tego sporo kałuż, których nie da się ominąć...

Tegoroczny maraton przebiegł w 99% po mojej myśli (o tym 1% później).
To już mój trzeci start, znałem trasę, warunki oraz specyfikę jazdy w (bardzo) dużej grupie rowerzystów.
Do maratonu przystąpiłem wypoczęty, ze "świeżą" nogą i nastawiony na walkę - chciałem być w pierwszej dziesiątce M3.
Trzydziestolatków startowało... 280, najliczniejsza grupa. Ważnym więc było zajęcie właściwej pozycji startowej...
Udało się ustawić w drugim rzędzie, co automatycznie ułatwiało wyścig. Pozostało utrzymać pozycję i zaatakować na końcu...
Po starcie mimo odcięcia 260 osób okazało się, że wcale nie było łatwiej. Jechaliśmy odcinkiem asfaltowym po 37-40 zbici ciasno w kupie, co chwilę ktoś krzyczał "uwaga", słuchać było otarcia opon, ktoś mnie popychał, zajeżdżał drogę, dotykałem ramieniem kolegę... Było niebezpiecznie i nerwowo. Skutkiem czego na polnym odcinku (bruk) doszło do dużej kraksy przede mną i brakowało dosłownie milimetrów abym był kolejnym kolesiem na kupie innych (chyba z 7 się położyło).
Wypadków były jeszcze 3 i za każdym razem dzieliły mnie centymetry od wjechania komuś na rower, albo zakończeniem jazdy spektakularnym OTB. Na odcinku z płyt byłem chłostany przez pobliskie krzaczory, jakaś osa czy coś wbiła mi się w ramię i jechałem z rwaniem w mięśniu (wieczorem wyszedł bąbel).
Najfajniejsze były kałuże, jadąc w grupie nie sposób ich ominąć, więc rower i ja byłem całkowicie pokryty zaschniętym błotem. Napęd rzęził, ale do końca dał radę.
Udało się nie wywrócić i ciągle jechać na czele grupy. Na początku było nas ok 30 osób, by na finiszu grupka stopniała do 10...
Stale pilnowałem Adriana Trycha, który był faworytem (zwyciężył ubiegłoroczny maraton), jak zauważyłem robili chyba tak wszyscy ;)

Najbardziej zadowolony jestem z finiszu, który zasługuje na upamiętnienie (dla mnie).
Końcówka trasy przebiega przez leśny odcinek by na ostatnich 500 metrach biec już wybrukowaną promenadą do mety. Wyjeżdżając z lasu było nas 10-11 osób, ja na końcu (puls wysoki). Z powodu oblepionego napędu biegi nie pewne, grupa zaczyna finiszować, ja nie chcę stracić koła, cisnę co sił...
Jedziemy już sporo brukiem, a ja dalej gonię ostatniego w grupce. Wspinam się na wyżyny swoich umiejętności i... kosmicznie przyspieszam...
Wyprzedzam prawie wszystkich i na kole pierwszego wpadam na metę... :) (wg. licznika miałem 52km/h w co nie wierzę).
Na najbliższym trawniku padam na ziemię i ciężko dysząc dochodzę do siebie...
Po złapaniu oddechu zdaję sobie sprawę z ogromnego wysiłku. Ostania minuta była najtrudniejsza, najcięższa z całego wyścigu.
I z niej jestem najbardziej dumny, to zapamiętam z tego maratonu.

Teraz ten 1% - otóż dosyć szybko zawinąłem się do domu, nie czekając na losowanie, nawet nie jedząc posiłku regeneracyjnego...
Już w domu dowiedziałem się od Roberta, że mega burza spowodowała obsunięcia czasowe i kłopoty z wynikami. O 17 udało mi się je znaleźć w necie i... oczom nie wierzę ale mnie nie było!
Nie jechałem, to wszystko co napisałem to mój wymysł.

Wsiadam w samochód i po 45min. jestem ponownie, gnam do orgów, tam dostaję maila do gościa z poleceniem opisu zdarzenia...
Więc koledzy (i koleżanki) w zależności od rozwoju sytuacji: albo mam bujną wyobraźnię, albo chip nawalił (albo jeszcze coś innego).

Dołączam jeszcze sprokurowany ślad (licznik zatrzymany sporo za metą):


I obrobiona w fotoszopie fota, jaką zrobiłem czekając na start:
przed startem © James77


Gdzieś na trasie:
Maraton dookoła Miedwia © James77


A że finisz był ostry to widać po twarzach:
maraton dookoła Miedwia © James77



Film kolegi Jaszka
Jestem od 1 do 13s ;)



p.s. czas z garmina szacuję na 1:42:31 - 1:42:50, co plasuje mnie w pierwszej 10... open
Przyjechałem przed Adrianem Trychem, na kole gościa w lajkrach Turowskiego.

p.s.2. Prowadzącym był Adam Probosz - znany z komentowania kolarstwa w Eurosporcie. Sympatyczny gość. Wielki plus dla organizatorów!

Howgh
idę na piwo