...i pechozy ciąg dalszy. Z powodu chwilowego braku szytek wróciłem do poprzednich kół, wyjechałem na swoją pętlę i...bach poszła szprycha.
Powstało małe bicie, więc dało się jechać dalej, ale w poniedziałek koło do serwisu. Te walki ze sprzętem zaczynają mnie irytować, w tym sezonie padło na koła. Cóż...przynajmniej na 100km wykręciłem życiówkę (2:55).
Próby ratowania zdolności do długotrwałej jazdy po 35km/h. Kiedyś to była prędkość przelotowa na byle wycieczcie, obecnie madafakerskie zagięcie. Świat się zmienia.
(źródło) Ciekawe czy ćwiczył wytrzymałość, czy gięcie ramy ;) No mi trochę do niego brakuje, ale to dopiero pierwszy tydzień "wychudzania". Rano 4x orbita + 60km szosowo (przez tydzień ofkors). Dieta i inne takie...czyli panika mode on, bo do BBt już tylko 28dni.
"II sezon" cieniowania. Satysfakcjonującą mnie wagę już osiągnąłem: 80kg, ale poziom tłuszczu wciąż jest za wysoki. Obecnie to 12,1%. Znowu zaciskam pasa i wracam do podstawowej diety (ostatnio zaczęła być bardzo luźna). Cel: być fit do końca lipca czyli mieć 10% tłuszczu. 6 tygodni. Po drodze: 1 wyścig, 1 triathlon i 1 dystans 400km. Czas start!
Dzisiaj 2 godziny roweru Do podstawowej diety drożdżówka po 50km jazdy.
A na Instagramie jak zwykle wszyscy piękni i młodzi: