Wiało jak cholera, ale nie padało, a tylko deszcz mnie zniechęci do wyjścia pokręcić. Pętla podstawowa, bo czekałem co będzie z pogodą. I została tylko godzina. Lubię się ubrać idealnie pod warunki na zewnątrz, nareszcie te wszystkie rowerowe fatałaszki mam na każdą pogodę.
p.s. czas wymyślony, bo nie wystartowałem licznika.
no i zaczyna się... jazda z księżycem (i gwiazdami dzisiaj). Wschód nastaje, kiedy jestem sporo za Blankensee. Dzisiaj lekko, bo już wysilać się nie muszę. Teraz celem jest utrzymanie wagi i spalanie fastfoodów, które namiętnie pochłaniam.
p.s. ułamał mi się zatrzask, którym naciąga się pasek w sidikach... nowy już do mnie jedzie (koszt 20zł).
Szkoda, że nie miałem dzisiaj aparatu bo ścigałem się z sarną, która biegła wzdłóż drogi po pastwisku a ja ją goniłem (43km/h) . Nagle zwolniła, przeskoczyła elektrycznego pastucha... i pognała jak rakieta przed rowerem w krzaki :)
Czuję, że nogi "nabierają mocy" bo przejechałem odcinki testowe na 95% z jednym rekordem.
p.s. Gdzie w naszym pięknym mieście można kupić żele isostara?
15st to całkiem dobra temperatura na jazdę. Odcinki testowe raczej słabo, ale nogi nie palą... Najgorsze, że morale na walkę jest niskie i nie jestem pewien jak to się ułoży...
W Blankensee niespodzianka - młode sarny pogoniłem:
Komunikat: W związku z pozwoleniem mojego dyrektora sportowego na start w Choszcznie mam 2 wolne miejsca w samochodzie na osoborowery. Kto chce jechać to zgłaszać się, decyduje kolejność wpisów (Mateusz wbijaj na listę, transport jest) ;)
p.s. Przehandlowałem Choszczno za Gryfa, więc na wałach będę tylko się przyglądał.
Zimny ranek - 10st. Ubrałem się jesiennie, bo to już pora... Nogi powoli odpoczywają, chociaż jakieś mocniejsze depnięcia i od razu pojawia się pieczenie. Na prostych ok. Czas "na oko" bo nie naładowałem licznika. Mój "dyro sportowy" rozpatruje wniosek o pozwolenie na start... mam czekać ;)
Musiałem jeszcze spać, bo zobaczyłem na termometrze 18st... Wbiłem się w krótkie i... po 100 metrach wiedziałem, że ktoś mnie tu oszukuje... No nic, trasa przejechana. Wschód o 6:03, więc słońce mnie nie rozgrzało. Miałem dziś nie jechać, ale mój plan treningowy zakłada... brak planu treningowego i całkowity spontan. Przy okazji sprawdziłem koło, które szybko mi zrobili po wczorajszej awarii (gratis :)).
Na maratonach szosowych frekwencja spada... W Łobzie na dystansie 400km jadą 3 grupy, podczas gdy dystans 270... 2. Dla kolarzy z niznin to jedyny bliski wyścig z górkami, więc trochę to dziwne. Jak zwykle rozrzuciło nas po grupach, ale chyba nie jest źle... Mateusz gr. 3 start 8:42, ja z Robertem (coś czułem, że trafimy na siebie) gr. 5 - 6 min po Mateuszu i Treneiro Romano gr. 7 czyli kolejne 6 min po nas. Można chyba założyć, że Roman nas dojdzie, a my razem Mateusza i grupka szczecińska będzie finiszować wspólnie. :)
Ostatni raz w tym tygodniu jechałem. Jutro odpoczynek i czyszczenie roweru bo od mgły jest oblepiona piaskiem. Pogoda idealna, w końcu ładne widoki. Trochę ścigania się z sarnami (biegły za mną po polu). Fajowo było.
jest lekko niebezpieczna. Szczególnie jak w ostatnich dwóch tygodniach były wypadki wjechania kierowców w rowerzystów ze skutkiem śmiertelnym... Dzisiaj czytam coś takiego :pijany kierowca i się zastanawiam czy jazda o tak wczesnej porze i w takich warunkach to nie zbyt duże ryzyko... Często widzę, że kierowcy rano nie spodziewają się rowerzysty, a jeszcze jak szybko jedzie to w ogóle - strzelają karpia... Zgubiłem gdzieś tylne światło, dobrze że jeżdżę na dwóch. Jednak to znowu wydatek...
I nadeszło lato... 18st. nareszcie! o 5:30 to sukces pogodowy. Wbiłem się wkrótkie i pomknąłem do kota w Locknitz. Czuję, że nogi zmęczone. Muszę do soboty nabrać więcej mocy, bo odcinki testowe poszły bardzo słabo...
Ze spraw technicznych: wczoraj oddane koło do serwisu (pękła szprycha) o 14, gotowe było na 17. koszt: 17zł. To będzie mój ulubiony serwis :) W końcu szybki serwis łańcucha i drobna regulacja przerzutki - chodzi lepiej.