Kolejna droga dla rowerów powstaje między niemieckimi wsiami. Moim zdaniem najlepsza znana mi asfaltowa droga w naszym kraju nie równa się temu po czym dzisiaj jechałem. Można jechać na samych felgach. :)
Miało być lekkie turlanie, ale nie mogłem sobie odpuścić tej świetnej pogody. Po wczorajszym "wyssaniu" energii z organizmu myślałem, że nie będę miał siły do mocniejszej jazdy, ale niedzielny obiad napełnił bak i dzisiaj chciało się jechać. :)
No jak o 6 rano mam 8 stopni, to już jest lato. W kąt poszły zimowe eSPeDy, neopreny, grube nogawki, termo... Nawet buffa nie wziąłem. Lżejsze ubranie to i kręcić się chce. Od razu średnia skoczyła z 27 na 31. Czysta przyjemność. :)
Aktywność: Jazda w pierwszych promieniach słońca zawsze nakręca mnie na więcej. 50km to ranne optimum aby być pozytywnie nastawionym na cały dzień.
Dieta: Jak to jest, że kobiety potrafią z niczego zrobić świetnie smakujące kanapki i do tego ładnie to wszystko udekorować. Nawet o 5 rano. :) Ja bym się tą rzodkiewką, czy posypanym pieprzem na pomidorze nie pier%$#ił. Wiem, jestem żywieniowym jaskiniowcem. Ale te drobne rzeczy dodają życiu uroku:
Aktywność: 35km roweru w 2 stopniach, bez słońca, bez hamulca, bez sprawnego napędu i jeszcze spóźniony dlatego tak krótko. ;) Już czuję łikendowy finisz cieniowania i zaczynam sobie odpuszczać. Jeszcze 2 razy. Dieta: Standardowa dieta Trenerko-Dietetyko-Żonki + butelka owocowej przekąski, 3 owsiane ciastka, banan i jakieś 3 litry Inki. Od 2 tygodni jem o 50% większe kolacje niż na początku miesiąca. Muszę uzupełniać spalone rano kalorie, inaczej nie będę miał energii na kolejny trening.
A w Kanadzie też dzisiaj zimno było (a może to wczoraj):
Aktywność: Rano jak zwykle bitwa: Budzik - wstawaj na trening!, Poduszka: Daj sobie spokój, do pracy wstajesz za 2 godziny... Zbieram myśli i wychodzę. Dzisiaj 12km biegu w zacinającym śniego-deszczu i wietrze. Gówno nie pogoda, ale tak sobie myślę, że na najbliższym BBt, kiedy będę bardzo zmęczony i śpiący a postój będzie za 50km to nie powiem: "pier%$ę nie jadę", tylko "ogarnij się i napieraj". Tak jak codziennie o 4:45. :)
Dieta: standardowy zestaw przygotowany przez Trenerkę. Jak zwykle pycha. :)
"Moje" poranki. Jak miło odświeżyć sobie pamięć (bo trasa zjechana do ostatniego kamyczka). Fajnie, że już się jedzie za dnia, że nie ma mrozu, jest sucho. Tylko ten wiatr, przez połowę trasy wmordewind. Mam nadzieję, że ta pogoda utrzyma się do soboty...
Tyram sobie normalnie w pracy, aż tu bardzo wysoki listonosz wchodzi: - Dziyń bydbry - jakoś tak dziwnie gada - Pyn James77? - tak - Ty mysz pyn od przyjaciół z Wysp plykietke na rywyr. - synkju, ehm, dziękuję znaczy się. :)