Niedokładnie zamknąłem zamek w bagażniku i gdzieś na wybojach wypadł telefon, klucze i zapasowe szybki okularów (futerał został!). W%^&rw z rana na maksa, ale wystarczyło zadzwonić na swój numer a miła pani powiedziała gdzie mam się zgłosić po zgubę. Reszta przepadła...
Coś mi wlazło pod łopatkę i nie mogę spojrzeć się przez lewe ramię. Akurat w mieście ta "funkcja" jest często potrzebna, więc trochę się tym martwię...
Obecnie rano jest chyba najprzyjemniej jeździć. O 5:30 - 21st, "lekkie" słońce, brak wiatru - szkoda, że jestem w stanie wyrwać tylko 2 godziny. Od pierwszego budzika do wpięcia się w spdy mija zaledwie 25min. - za to prawie nikogo na drogach nie ma. 55km - 1:50- średnia utrzymana.
30:30x8 reszta luźno. temperatura o 6 - 19st - super, ale burzowo. Wczoraj pod Kołobrzegiem piorun z takiej małej burzy trzasnął obok drzewa pod którym schował się rowerzysta i go poraziło. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy mnie na otwartej przestrzeni złapały niezłe pioruny - miałem wtedy sporego stracha!