Powrót na starą trasę. Dom - Głębokie - 42km w 1:24 (niech będzie to referencja) + dojazd do pracy osobno liczony (teraz żeby wykręcić dobry czas nie będę szalał po ulicach), razem rano 50km.
staty wagowe: 80kg/13,3% tłuszczu - i tak chyba zostanie - ustaliła się równowaga między rowerowaniem a grilowaniem. :)
Od kilku dni mocno wiej... - a nie - to już pizga złem. Męczące są te jazdy pod zimne wietrzycho. Nie można nawet posłuchać porannej audycji bo szum w uszach jest olbrzymi. Na kickstarterze zbierane są fundusze na coś takiego:
Tu można o tym więcej przeczytać (jest nawet filmik).
"The creators of Wind-Blox have been hard at work for over a year perfecting the design with the help of a local manufacturer, testing prototypes with the help of cyclists... ...It's time to launch Wind-Blox so that cyclists can hear less wind noise than ever before. "
Rok 2025 Wracam z treningu do domu: - Witaj James77, jak samopoczucie? - pyta mnie Domowy Asystent Cyfrowy (w skrócie DAC) Zawsze z głośników leci ten sam tekst - muszę to w końcu zmienić - myślę, odstawiając rower na stojak. - A dzięki DAC, nie było źle, znowu mam coś nie tak z tylnym kołem - sprawdź to. - Dane z treningu zaktualizowane - znów ten beznamiętny głos - czujnik sygnalizuje rozcentrowanie koła powyżej normy, zużycie okładzin 80%, czy zamówić serwis? - Dzięki, klucze jeszcze umiem trzymać, powiedz lepiej co jest w lodówce. - Dzisiejszy trening spalił 2678kcalorii, z dostępnych artykułów proponuję Risotto z kurczakiem i warzywami, czas przyrządzenia: 30 minut. - ok, idę wziąć prysznic, przygotuj kuchnię. "Aktualizacja sterownika przerzutek" słyszę jeszcze na koniec - może Schimano w końcu poprawi czas zrzucania łańcucha z 13 na 14 koronkę. Na ostatniej ustawce robiła to wyraźnie wolniej od innych. Kiedyś to wystarczyły linki i się jeździło - rozmarzyłem się myjąc głowę...
yyy... jak długo jeżdżę to takie myśli czasem mam :)
Tym razem z ptakiem. Sfrunął z krzaka prosto w rękę, na szczęście obaj wyszliśmy z tego cało.
Dzisiaj było też pierwsze użycie mojego straszaka na ludzi chodzących po scieżkach rowerowych. Babince prawie papieroch wypadł z ust - czyli działa - nawet prozdrowotnie ;)
Często mam takie sytuacje na scieżkach rowerowych, że dojeżdżam do "Swawolnych Dyziów". Jadą sobie 15km/h torem, którego nie sposób przewidzieć. Siadam wtedy na koło i czekam. Nie, żeby zaraz walić pompką po plecach, czy drzeć ryja: jak k%$#a jeździsz!. Spokojnie z prędkością patrolową czekam aż mnie zauważą bo wtedy dopiero robi się ciekawie. Jeżeli ich rower nagle zaczyna się trząść od nieskoordynowanych ruchów rąk i nóg, że trzeba jechać po linii prostej to znak, iż właście nabyli świadomość, że ich jazda jest co najmniej "niestosowna"... Po jakimś czasie udaje się zrobić miejsce do przejazdu...i tak do kolejnego. :)