Dystans całkowity: | 27685.60 km (w terenie 644.00 km; 2.33%) |
Czas w ruchu: | 1139:23 |
Średnia prędkość: | 23.89 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.80 km/h |
Suma podjazdów: | 4238 m |
Suma kalorii: | 18700 kcal |
Liczba aktywności: | 596 |
Średnio na aktywność: | 46.45 km i 1h 56m |
Więcej statystyk |
Krowy... mnóstwo krów. Pod Plowen, jest wielkie pastwisko i tam sobie śpią. Nie wszystkie jednak, bo widzę jak na mnie się gapią (jeszcze przed wschodem słońca, ok. 6:20). Szkoda tylko, że na drodze leży pełno błota z pola a i fetorek jest niezły ;)
Najszybsze i najcieplejsze w tym roku poranne kółko. 1:25 do pracy, 3 st. na plusie. To oznacza koniec z neoprenowymi owiewami i narciarskimi rękawicami. Do łask wracają wiosenne ciuchy...
Super.
W niedzielę sobie odpocząłem i zrobiłem podstawowy serwis roweru z nadzieją, że będzie "sam jechał". Nową pętlę przez Plowen (50km) jeszcze nie przejeżdżam tak szybko jakbym chciał, ale wydaje mi się, że to kwestia temperatury (dzisiaj 1st). Czas ok. 1:50 (w tym 20 min. przez miasto) - zdecydowanie do poprawienia.
...na swojej porannej pętli. Chyba musi być już ciepło, skoro rano spotkałem szosowca lecącego na hopki niemieckie. Wietrznie za to jest i to z tej najgorszej strony.
Zająca bym przejechał - widziałem jak sie czaił by przed samym rowerem wyskoczyć jak z procy...
1st powyżej zera - długa termo, zwykła krótka, cienka wiatrówka, nogawki 3/4, spodnie długie przeciwdeszczowe (luźne) + zimowa izolacja dłoni i stóp, buff - na 2h bardzo ciepło (ale trzeba stale napierać).
Nowa pętla - przez Plowen i Bartoszewo (czas ok. 1:45, w parku miejskim jazda po lodzie).
Odjazd z czasem. Zmieniłem opony na zwykłe bo sucho wszędzie (chociaż -2), trochę dołożyłem do ubrania (bo...-2) i pognałem.
Cieńsze i lżejsze opony dają natychmiastowy przyrost prędkości - bieg o jeden więcej i ogień po wsiach :)
Poranny dystans w 1:25 (w najzimniejszym momencie było 1:40)
Jeszcze będąc w połowie porannej trasy zacząłem obserwować nieśmiały wschód słońca. Na razie tylko lekkie zaczerwienienie nieba, ale widok cieszy niczym rozbitka stały ląd...
Zima w Szczecinie już się skończyła. Odchudziłem mocno swój ubiór. Kolce jeszcze zostały, ale nie ma potrzeby w nich jeździć, wszędzie tylko mokro.
Udało się przez miesiąc dojeżdżać do pracy rowerem.
Nie udało ćwiczyć tyle ile sobie założyłem (ha, ha, a tyle myślałem jak je rozpisać na cały tydzień).
Wiejący od kilku dni z jednego kierunku wiatr, naniósł na mojej polnej drodze tyle śniegu, że miejscami utykałem. Na osłoniętych drzewami odcinkach widać było suchy i czysty asfalt, a na odkrytych przestrzeniach zaspy na 20-30cm.
Po jednej z takich wysp musiałem sobie usiąść szczególnie, że znalazłem osłoniętą miejscówkę:
Pi$##lę nie jadę © James77Przynajmnijej po takim marszu "świeże" ciepło dotarło do palców stóp.
Kiedy już przez wszystkie przeszkody przebrnąłem pojawił się...pług. No i fajnie - jutro będzie łatwiej.