Wybudzenie...
Cóż, koniec nic nie robienia, choróbsko pokonane, nowy bęc wyhodowany... no nie mam więcej wymówek, trza się było ruszyć.
Kiedy umierałem na zapalenie gardła, jednym zdrowym okiem i ostałym zdrowym palcem zamówiłem sobie termiczny bidon i chemiczne ogrzewacze stóp i rąk...
Dzisiaj pogoda za oknem na -2, więc idealne warunki na test nowych zabawek (ach te gadżety - co ja bym bez nich robił? ;))
Wymyśliłem sobie, że napiję się gorącej herbaty z miodem na polanie widokowej nad jeziorem Szmaragdowym.
Po drodze stanąłem na mały łyk - z ciekawości, czy w ogóle dowiozę trochę ciepła...
w drodze do celu© James77
Wszystko ok. - herba gorąca, nawet poparzyłem sobie język :/ (ok. 40min jazdy).
W końcu docieram na miejsce.
podjazd na Szmaragdowe© James77
Ten delikatny podjazd jest cały pokryty lodem i gdyby nie kolce w przednim kole to bym tu zbierał zęby. Tylne koło ciągle buksowało i trzeba było się nieźle namęczyć aby dojechać na szczyt. Zjeżdżać się nie odważyłem. Jeszcze się nie nacieszyłem życiem, aby je głupio kończyć na drzewie...
Na polance (ok. 2 godzina jazdy), popijam parę łyków, ale że trochę tłoku było, to się nie wygłupiałem z pozowaniem z bidonem w jednej i aparatem w drugiej ręce :D
AAA, a herba mocno ciepła, trzeba było małymi łykami pić. Natychmiast poczułem miłe ciepło w brzuchu.
Tu trzeba wspommnieć o ogrzewaczach: po dwóch godzinach spokojnej jazdy, ręce i stopy były całkowicie ciepłe. Miałem uczucie jakbym stał na ogrzewanej podłodze, a wnętrze rękawiczek było miejscowo ciepłe.
Pobłądziłem sobie lekko po lesie. Mijałem sporo kijkarzy,narciarzy i biegaczy(rowerów nie było).
Na słynnym rozwidleniu fota (słynne, bo trenują tu koksy):
to gdzie teraz?© James77
Po czym zjazd moim ulubionym żółtym szlakiem aż na sam dół do Klęskowa. Tu się dopiero miło i przyjemnie jechało. Cały szlak jest gładki i w miarę równy. Najbardziej przypomina letnie warunki, reszta szlaków to mniej lub bardziej ubity śnieg. Na rower trochę hardkorowo, bo ciągle się zakopywałem.
Na koniec powrót do cywilizacji i pamiątkowa fota najnowszego wjazdu do Szczecina:
nowy wjazd do Szczecina© James77
Scieżki rowerowe też są, ale zasypane ofkors, więc zostaje i tak ulica.
Trochę dalej niespodzianka - łapię gumę :/
Na szczęście tym razem miałem zapasową dętkę, więc bez większych trudności zmieniam i jakoś pompuję (pod koniec straciłem czucie w palcach i robiłem wszystko "na oko").
Po prawie czterech godzinach docieram do domu lekko zmęczony, ale z odpowiednią ilością endorfin w organizmie. Bidon się sprawdził, ocieplacze na tak długo zapewniają komfort niemal domowej temperatury (wg. producenta grzeją 6godzin), było przyjemmnie.
Tak to wygląda:
wkładka za stopy© James77
ogrzewane rękawice© James77
na koniec moje wypociny filmowe: